piątek, 25 grudnia 2015

"Dotyk Julii"- Tahereh Mafi

"Prawda jest zazdrosną, porywczą kochanką, która nigdy nie śpi, oto, czego nie mówię. Nigdy nie będzie dobrze."

Witam Was wszystkich bardzo serdecznie w ten piękny Świąteczny wieczór (lub kiedy tam to czytacie) i zapraszam na recenzję książki autorstwa Tahereh Mafi pt. "Dotyk Julii".

Świat się zmienił. Nic nie jest tak, jak być powinno. Ziemia jest jedynie suchą skorupą pozbawioną roślinności, minęło mnóstwo czasu od kiedy ktoś widział jakieś zwierzę, wielu ludzi niema co jeść, ani co pić. Zniknęły pory roku, atmosfera została poważnie uszkodzona. Z pomocą przychodzi Komitet Odnowy- partia polityczna, która wmawia ludziom że zaistniałą sytuację można jeszcze naprawić, ale działania jakie podejmują po dojściu do władzy daleko mijają się z obietnicami...
264 dni. Tyle czasu siedemnastoletnia Julia Ferrars  siedzi zamknięta w celi szpitala psychiatrycznego, od tak dawna nikogo nie widzi, z nikim nie rozmawia. Władzą oddali ją jej właśni rodzice, którzy uznali że jest niebezpieczna dla społeczeństwa. Jej dotyk może zabić.
Julia nie jest szalona. Wierzy, że nie jest szalona. Przy zdrowych zmysłach trzymają ją liczby : "1 okno. 4 ściany. 1,5 metra kwadratowego powierzchni. 26 liter alfabetu w języku, którym nie mówiłam przez 264 dni odosobnienia." oraz jedno marzenie, jeden sen, który przynosił ukojenie w ciężkich chwilach: "Dzisiaj zobaczę ptaka. Będzie biały, ze złotymi prążkami na głowie, przypominającymi koronę. Będzie latał." Tak wygląda jej życie: marzenia, myśli, słowa, którymi z nikim nie może się podzielić. Notatnik i popsute pióro z resztką atramentu. Do czasu kiedy do jej celi trafia Adam i nagle wszystko to, co było dziewczynie znane zaczyna się burzyć. 

"Z braku bliskości z ludźmi budowałam więzi z papierowymi postaciami. Przeżyłam miłość i stratę z powieści historycznych, doświadczyłam dojrzewania przez analogię. Mój świat jest utkaną ze słów pajęczyną, splatającą kończyny, kości i ścięgna, myśli i obrazy. Jestem istotą złożoną z liter, postacią stworzoną przez zdania, wytworem wyobraźni, fikcją."

"Dotyk Julii" to piękna, poruszająca i wciągająca dystopia. Wizja zniszczonego świata przedstawiona przez autorkę jest bardzo prawdopodobna ponieważ czynnikiem, który spowodował destrukcję jest to, co ludzie robią każdego dnia: niezliczone ilości spalin emitowanych do atmosfery, stosowanie nawozów sztucznych i środków owadobójczych, które na dłuższą metę wyniszczają ziemię i mają straszny wpływ na ludzkie zdrowie, podawanie zwierzętom pasz z tych roślin. Komitet Odnowy tylko wykorzystał sytuację, wcisnął ludziom fałszywe nadzieje (tak jak to się często zdarza w świecie polityki) i zmienił ich życie w jeszcze gorszy koszmar.
Książka napisana jest narracją pierwszoosobową prowadzoną przez główną bohaterkę, dzięki czemu możemy ją bardzo dokładnie poznać. Jest ona postacią doskonale wykreowaną: jej dzieciństwo, które wspomina, całe jej życie, w którym brakowało jej osoby, która darzyła by ją jakimś pozytywnym uczuciem, troszczyła się o nią. To, że jej rodzice jej nienawidzili, traktowali jak diabelski pomiot, bali się jej. Całe społeczeństwo nie chciało mieć z nią nic wspólnego, bo na chwilę zapomniała jak bardzo jej dotyk jest niebezpieczny i chciała pomóc wstać małemu dziecku. Jak przez cały czas starała się być dobra, miła, nikomu nie przeszkadzać, pomagać wszystkim na miarę swoich możliwości, tylko po to, żeby okazano jej odrobinę ciepła, ale nigdy nie usłyszała nawet słowa "dziękuję".Nigdy nikomu nie życzyła źle, mimo wszystkich doświadczonych krzywd. To wszystko daje nam pełny i spójny obraz tego jaki piękny jest jej system wartości i jak bardzo kocha ludzi, nawet tych, którzy zmienili jej życie w piekło. Jest osobą inteligentną, ale też bardzo wrażliwą i zamkniętą w sobie.
Każda z postaci występujących w tej lekturze ma doskonale stworzony portret psychologiczny i wnosi coś ważnego do akcji. Niema tu postaci, której nie lubię, ale mam mieszane uczucia co do Warnera, ponieważ jest on osobą kochającą władzę i nie cofnie się przed niczym żeby osiągnąć swój cel, ale ma w sobie coś, co sprawia że nie chcę go uważać za postać negatywną a jedynie taką, która zbłądziła.
W powieści mamy oczywiście także piękny wątek miłosny, który rozwija się między Julią i Adamem. W trakcie trwania akcji dowiadujemy się że bohaterowie poznali się wcześniej, zanim spotkali się w szpitalnej celi i jak bardzo byli sobie bliscy, mimo że ze sobą nie rozmawiali. No i jeszcze fakt, że ich spotkanie nie było przypadkiem...
Kolejną rzeczą, którą uwielbiam w tej książce są poprzekreślane zdania, które mają tu wiele zastosowań: dowiadujemy się z nich prawdy, którą Julia zna, ale bardzo chce ją od siebie odrzucić; są to słowa, które pojawiają się w jej głowie, a ona nie chce się przyznać że właśnie o tym pomyślała, oskarża w nich samą siebie o swoją sytuację. Często są to też skreślone powtórzenia, mające na celu podbicie znaczenia (najczęściej osobistego) danego zdania.

Ocena:
10/10

PS. Z okazji trwających właśnie Świąt Bożego Narodzenia chciałabym życzyć wam wszystkim kochani ciepłych, radosnych chwil spędzonych w gronie rodziny i przyjaciół, i żeby spełniły się wszystkie wasze marzenia. Wesołych Świąt!

środa, 16 grudnia 2015

"Dziedziczki"- Andrzej Pilipiuk

"Świat wokół nas niekiedy okazuje się bardzo skomplikowany, niż nam się wydaje. A czasem jest bardzo prosty, choć wydaje się złożony."

Witam Was wszystkich bardzo serdecznie i zapraszam na recenzję trzeciej, i ostatniej części trylogii Kuzynki Kruszewskie ( <część 1> <część 2>) autorstwa Andrzeja Pilipiuka.

-Kuzynki Stanisława i Katarzyna Kruszewskie razem z Moniką wracają w rodzinne strony do przemianowanych na PGR, dawnych Kruszewic, gdzie postanawiają rozpocząć działalność gospodarczą, odbudować dwór, zaprowadzić nowe porządki. Dla nich nowe miejsce prawie zawsze oznacza nowe kłopoty...
-Leszlo i Arminius wpadają na trop architekta, który na swoim koncie ma budynki z przed kilku tysięcy lat, a ostatnie jego ślady zaobserwowane zostały w Norwegii. Dwaj łowcy wampirów próbują go odnaleźć i jeśli będzie to potrzebne unicestwić.
-Mistrz Michał Sędziwój planuje wyprawę na Tajwan w celu odszukania innych alchemików, ale co wyniknie z tej wyprawy?

Jak przystało na Andrzeja Pilipiuka akcja od samego początku powieści rusza z kopyta. Nasi bohaterowie decydują się zmienić otoczenie i z tętniącego życiem Krakowa przenosimy się do małej wioski, której mieszkańcy (całe cztery osoby) nie są zachwyceni powrotem dziedziczki i nowym porządkiem rzeczy. Ci ludzie przyzwyczajeni byli tylko do dwóch rzeczy: spania i picia, i najczęściej robili to na zmianę, a żyli jedynie z zasiłku dla bezrobotnych. Po zarówno pierwszej, jak i drugiej części wiemy doskonale że pod okiem Kruszewskich coś takiego nie mogło by przejść, więc korzystając ze swoich dojść pozbawiają ich zasiłku i prawie że siłą zaganiają do pracy przy odbudowie zaniedbanej wsi. Bunt wisi w powietrzu, a jego ofiarą w pewien sposób zostaje zupełnie nieświadoma niczego Monika.
Odbiegając trochę od tematu kuzynek i księżniczki, a skupiając się trochę bardziej na pozostałych, znanych nam już bohaterów książki: Bractwo Drugiej Drogi nie zostało całkowicie wytępione, a osoby które czytały poprzednie części wiedzą co to oznacza: nic dobrego. Ci ludzie nie cofną się przed niczym, żeby poznać tajemnicę kamienia filozoficznego.
W książce nie brakuje tego cudnego, czasem lekko sarkastycznego poczucia humoru pana Pilipiuka, momentów wzruszenia i smutku, które wycisnęły ze mnie łzy, ani takich przy których nie było innej opcji jak tylko się roześmiać, albo przynajmniej uśmiechnąć. Andrzej Pilipiuk doskonale potrafi grać na moich uczuciach. Ponad to w "Dziedziczkach" pojawia się króciutka wzmianka o innym bohaterze wykreowanym przez tego autora (Kto wie o kogo chodzi?) i mimo że zazwyczaj bardzo tego nie lubię to tutaj szczery uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy- ot, taki sentyment.
W powieści pojawiła się, poza mieszkańcami Kruszewic, jeszcze trójka nowych bohaterów: bracia Pawło i Ihor- cieśle z Ukrainy, który zostali zatrudnieni do wybudowania dworu oraz Paweł- student ASP i malarz. W tym momencie zazwyczaj wypowiadam się co do tego czy lubię, czy nie lubię danej postaci, ale w tym wypadku tego nie zrobię bo boję się spoilerów.
Podsumowując: ostatnia część jest równie cudowna co poprzednie, co daje nam pełny obraz ma całą trylogię, która według mnie jest warta przeczytania, a już na pewno mogę polecić ją wszystkim fanom fantastyki oraz twórczości Andrzeja Pilipiuka.

Ocena:
8/10

Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Trylogia"

niedziela, 6 grudnia 2015

"Gwiazda anioła"- Jennifer Murgia

"Czy wierzysz, że różne rzeczy dzieją się z jakiegoś powodu? Że niektórzy ludzie mogą pojawić się w naszym życiu, spotykać nas w jakimś konkretnym celu? Że wszystko jest częścią jakiegoś większego planu?"
Dzisiaj w ten piękny Mikołajkowy wieczór mam dla was recenzję książki autorstwa Jennifer Murgii (lub jak tam powinno się odmieniać to nazwisko) pt. "Gwiazda anioła". Gorąco zapraszam do czytanie.

Teagan McNeel jest zwykłą siedemnastolatką: mieszka w małym, sennym miasteczku Hopewell, na zachód od New Jersey; ma kochającą mamę, najlepszą przyjaciółkę Clarie i wroga Brynn; uwielbia czytać książki z paranormalnymi bohaterami; słucha Evanescence. Od dziecka męczą ją koszmary, ale gdy była mała jej mama mówiła jej że niema się czego bać bo czuwa nad nią jej Anioł Struż. 
Pewnego dnia w szkole, w której uczy się Tea pojawia się nowy chłopak, który wzbudza ogólne zainteresowanie wśród żeńskiej części liceum, ale on zdaje się zwracać uwagę jedynie na Teagan, a ona, mimo że prawie go nie zna, szuka go wzrokiem na każdej przerwie. 
Koszmary dziewczyny nasilają się z każdą kolejną nocą, a z czasem zaczynają nękać ją także w ciągu dnia, a ratunkiem okazuje się być nowo poznany blondyn. 
Kim tak naprawdę jest Garreth? Kim jest Tea i jaki związek z tym wszystkim co się w okół niej dzieje ma jej ojciec, którego dziewczyna zna tylko ze zdjęć? I czego chce od niej tajemniczy Hadrian?

Powieść o pięknej i niesamowitej miłości między aniołem a ludzką dziewczyną. Teagan zawsze pragnęła znaleźć cudownego chłopaka, który byłby prawdziwym spełnieniem jej marzeń, uciekała się nawet do modlitw, ale nigdy nie mogła spodziewać się w jaki sposób zostaną one wysłuchane. Niestety para niema dla siebie zbyt dużo czasu bo Garreth'owi dane jest spędzić tylko osiem dni na ziemi- tyle ile ramion ma oktagram na jego dłoni i ile faz ma ludzkie życie. Ósemka jest cyfrą pełności, w okół której kręci się świat.

"Gwiazda anioła" jest książką lekką, króciutka i przyjemną, ale niestety zbyty przewidywalną. Akcja toczy się bardzo szybko, czasem nawet za bardzo i aż chciałoby się żeby niektóre wątki były bardziej rozbudowane. Fabuła może wydawać się oklepana, ale mnie absolutnie to nie przeszkadzało i płynęłam przez powieść, często tracąc poczucie czasu, za co bardzo przepraszam moich nauczycieli (niema to jak zaczytywać się na lekcjach).
Przy okazji chciałabym także podziękować moim cudownym przyjaciołom, który wysłuchiwali mojego marudzenia, że nigdy sobie nikogo nie znajdę bo przez książki mam zbyt wygórowane oczekiwania i że ja chcę Garretha'a. (Tak, wiem że to nie jest zbyt dojrzałe zachowanie z mojej strony.)
Podsumowując: wiem że wielu osobom książka nieprzypadła do gustu (przygotowując się do napisania recenzji przejrzałam kilka innych), ale mnie się bardzo podoba. Nie wiem jakiej grupie wiekowej mogę polecić powieść, więc po prostu jeśli zainteresowała Cię moja opinia- sprawdź i wyrób sobie własną, a jeśli uważasz że akurat ta powieść raczej nie jest dla Ciebie, to poco się z nią męczyć, prawda?

Ocena:
7/10

niedziela, 29 listopada 2015

"Amore 14"- Federico Moccia

"Nie ma nic piękniejszego niż coś, co zaczęło się przez przypadek i dobrze się skończyło!"

Ostatnio bardzo zaniedbuję bloga, ale mam nadzielę że w przyszłym miesiącu moja frekwencja się poprawi i dobrze zamknę ten rok. Tymczasem zapraszam was na recenzję książki, z którą trochę się pomęczyłam, czyli "Amore 14" autorstwa Federica Mocci.

Główną bohaterką książki jest prawie czternastoletnia Carolina, która marzy o znalezieniu wielkiej, cudownej, prawdziwej miłości. Ma dwie przyjaciółki Alis i Clod- wszystkie się bardzo od siebie różnią i to trzyma je przy sobie: Alis jest bardzo pewna siebie i sądzi że każdą sprawę można rozwiązać za pomocą pieniędzy; Clod jest bardzo skryta, znacznie mniej przebojowa niż Alis i lubi jeść; a Carolina jest bardzo wrażliwa, uwielbia czytać książki, słuchać muzyki i spędzać czas w towarzystwie swojego starszego brata Giovanni'ego, którego sama nazywa Rusty James. 
Pewnego dnia w czasie wizyty w księgarni Caro poznaje przystojnego Massimiliana, w towarzystwie którego spędza bardzo przyjemne popołudnie. Niestety, gdy dziewczyna wraca do domu jej telefon z numerem Massi'ego zostaje ukradziony i całkowicie traci z nim kontakt, a poszukiwania prowadzone na wszystkie możliwe sposoby nie przynoszą skutków. W tym czasie w życiu Caroliny zachodzą różne zmiany. 

"Fotografia zatrzymuje czas, zabija obawę, że wszystko zniknie. Wystarczy jedno kliknięcie. Ten obraz, a zwłaszcza myśli, które przywołuje, na zawsze pozostaną nasze."

"Amore 14" nie jest książką, która przypadnie do gustu większości czytelników, ale jest na swój sposób powieścią bardzo uroczą i świeżą, dzięki postaci Caro, która nie jest jakoś szczególnie inteligentna (na początku uważałam ją nawet za dość infantylną), ale jest po prostu normalna jak na swój wiek. Żyje trochę w świecie swoich marzeń, chciałaby mieć chłopaka, który chociaż w niewielkim stopniu byłby podobny do jej brata i wierzy, że przyjaźnie z czasów szkolnych będą trwać wiecznie. Wydaje mi się, że gdyby większość z kobiet, które kiedykolwiek sięgnęły lub sięgną po tę pozycję przyjrzała się dokładniej postaci Caroliny zobaczyły by w niej troszkę z siebie w wieku tych trzynastu-czternastu lat.
Lektura jest napisana w formie pewnego rodzaju pamiętnika, który pisze Caro i w którym opisuje w kolejności każdy miesiąc: wypisuje piosenki, które wpadły jej w ucho w danym czasie, co dzieje się w jej szkole, domu, życiu, relacjach z przyjaciółmi. W książce opisany jest prawie cały rok, a dokładniej 11 miesięcy: od września do lipca, pomiędzy którymi znajdują się krótkie wstawki od członków rodziny. 
Język jaki występuje w tej książce nie jest szczególnie wyszukany, ale w tym przypadku trzeba ocenić to na plus, bo dodaje to jeszcze więcej autentyczności. Jedyne do czego muszę się przyczepić to zdecydowanie za często powtarzane "na maksa": "podobał mi się na maksa", "impreza była czadowa na maksa" itp.
Niestety podczas czytania miałam kilka takich momentów, w których stwierdziłam, że nie uda mi się dobrnąć do końca i że niema innej opcji jak tylko odłożyć ją na półkę, i więcej do niej nie wracać, ale koniec końców cieszę się że tego nie zrobiłam, bo powieść jest naprawdę słodka i przedstawia piękną relację między rodzeństwem. Szczerze mówiąc to właśnie starszy brat Caroliny jest moją ukochaną postacią męską z tej powieści, bo żaden inny bohater nie dorasta mu nawet do pięt: jest odważny, troszczy się o swoją siostrę, stara się spełnić swoje marzenia. 
Podsumowując: osobą, które poszukują bardziej ambitnej lektury- odradzam, ale jeśli masz ochotę sięgnąć po coś, co nie będzie wymagało od ciebie myślenia i analizowania, a przy tym czegoś uroczego i radosnego- polecam. Polecam także czytelniczką w wieku narratorki powieści, prawdopodobnie wam się spodoba. 

Na koniec jeszcze tylko kilka cytatów:

"Lektura książki to szczególny moment, kiedy nagle ożywają jakieś postacie, a ty czytając to, co mówią, czują, przeżywają i jak cierpią, możesz się przekonać, czy dany pisarz jest dobry. Bo każde jego słowo stało się częścią tych postaci, które tym samym ożyły... Ale tylko dla tych, którzy naprawdę o nich przeczytali, stają się one rzeczywiście żywe."
"Wszyscy tylko czegoś chcą, niczego nie dając w zamian. Wszyscy kradną i świetnie na tym wychodzą. Aty, ilekroć starasz się być uczciwy, za każdym razem dostajesz za swoje."

Ocena:
7/10

Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Pamiętnik"

sobota, 31 października 2015

"Martwa Strefa"- Stephen King

No i znowu napisanie posta zajęło mi bardzo dużo czasu, za co bardzo serdecznie przepraszam, ale w końcu jest. Recenzja książki, która mnie całkowicie rozwaliła: "Martwa strefa" Stephena King'a.

John Smith jest młodym nauczycielem angielskiego. Może nazwać się człowiekiem szczęśliwym: jest lubiany przez uczniów, ma wspaniałą dziewczynę i rodziców, sądzi że niestanie mu się nic złego... do czasu. W przed dzień Halloween wybiera się razem z Sarą do wesołego miasteczka, gdzie wygrał znaczną sumę pieniędzy na kole fortuny, a Sara zjadła nieświeżego hot-doga. Johny odwiózł ją do domu, a później zadzwonił po taksówkę. Po tej podróży czas stanął dla niego w miejscu na prawie pięć lat: czołowe zderzenie z innym samochodem, śmierć tamtego kierowcy oraz taksówkarza, śpiączka Johnny'ego. 
Przez te lata świat całkowicie się zmienił: zarówno ten wielki, w którym już kilkakrotnie zmienił się prezydent Stanów Zjednoczonych, pojawiło się mnóstwo nowych wynalazków, nowa muzyka; jak i mały, prywatny świat Johnny'ego: Sara wyszła za mąż i urodziła syna, jego matka wpadła w obsesję religijną i zachorowała na nadciśnienie... Ponad to nauczyciel odkrywa u siebie pewne nietypowe zdolności: potrafi widzieć przyszłość i przeszłość. Ale czy aby na pewno rozpoczął to właśnie TEN wypadek?
Plotki szybko się rozchodzą, a od czasu wybudzenia się ze śpiączki życie Johnny'ego już nigdy ma nie być (nawet w niewielkim stopniu) podobne do dawnego. 

"Martwa strefa" to zapierający dech w piersiach thriller z elementami fantastyki. Akcja książki toczy się bardzo szybko, cały czas coś się dzieje.
Mamy tu trzy, na pozór średnio związane ze sobą historie, powiązane z konkretnymi osobami. Jedna z nich, najbardziej rozbudowana, dotyczy oczywiście John'a, a pozostałe dwie są wplatane w fabułę bardzo sporadycznie żeby po pewnym czasie skrzyżować się z główną i są one związane z Gregiem Stillsonem- nie do końca zrównoważonym mężczyzną chcącym zaistnieć w świecie polityki, oraz z mordercą, którego imienia nie poznajemy od razu, ale poznajemy jego dzieciństwo.
W powieści ciekawe jest to że zawiera ona dużo odniesień do Polski za czasów drugiej wojny światowej: "Skąd wiesz, że mam w nim zdjęcie matki? Ona nie żyje, zginęła w okupowanej Warszawie..."
Rzeczą charakterystyczną dla Stephena King'a jest bardzo dokładne opisywanie miejsc, zdarzeń i bohaterów, tworzenie świetnych portretów psychologicznych, i dlatego nawet niewiele znacząca dla fabuły postać staje się barwna i zapamiętywana przez czytelnika.
No a skoro już przy  bohaterach jesteśmy, to muszę napisać (jak to ja) o tych, które darzę sympatią i antypatią:
Do lubianych przeze mnie należą oczywiście Johnny, jego rodzice, Sara, Denny- synek Sary, doktor Sam Weizak, Roger i Chuck  Chatsworth i kilku innych, których wymienianie tu zajęło by za dużo czasu i nie wniosło by niczego szczególnego do tej recenzji.
Do postaci, których nie lubię należą Greg Stillson, Sonny Elliman i mąż Sary (wybaczcie, ale nie potrafię przypomnieć sobie, ani znaleźć w książce jego imienia), który tak naprawdę nie wiem czemu znalazł się w tej grupie. Chyba tylko dlatego, że zajął miejsce Johnny'ego.
Morderca nie pasuje mi do żadnej z grup, bo mimo tego, co robił jest mi go trochę żal.
Podsumowując: uwielbiam tę książkę! Zdecydowanie polecam zapoznanie się z nią każdemu, kto lubi trzymające w napięciu thrillery z odrobiną grozy i oczywiście każdemu wielbicielowi King'a, który jeszcze nie miał okazji zapoznania się z nią.

Ocena:
10/10

"Wszyscy robimy, co możemy, i to musi wystarczyć... a nawet jeśli nie wystarczy, i tak musi wystarczyć. Nigdy nic nie tracimy, Saro. Nic, czego nie można odzyskać."

Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Nieczytana książka ulubionego autora"

piątek, 9 października 2015

"Hobbit"- J.R.R. Tolkien

Wybaczcie, że tak długo nie pojawiały się recenzje, ale rozumiecie: rok szkolny, dużo nauki, dodatkowe zajęcia i czasem po prostu brakuje czasu na czytanie. Dzisiaj mam dla was recenzję "Hobbita" Tolkiena, za którego czytanie wzięłam się ze względy na konkurs kuratoryjny z języka polskiego.

Grupa krasnoludów wyrusza w długą i niebezpieczną podróż w celu odebrania smokowi należącego do nich złota. Ich nieoczekiwanym sprzymierzeńcem zostaje, wybrany przez czarodzieja Gandalfa, hobbit Bilbo Baggins.  Hobbit bardzo ceni sobie spokój, wygodę i dobre jedzenie, ale na czas przygody takie luksusy nie będą mu dane. 

Już od dłuższego czasu planowałam zapoznanie się z "Hobbitem" oraz innymi książkami Tolkiena, ale jakoś zawsze było coś innego co powodowało, że te powieści były odsuwane na dalszy plan. Teraz kiedy zdecydowałam się wziąć udział w konkursie, w którego kanonie lektur znajduje się właśnie ta króciutka i bardzo przyjemna książka nie było innej opcji jak tylko zacząć przygodę razem z krasnoludami, Bilbem i Gandalfem.
Powieść niesamowicie wciąga i nie sposób się od niej oderwać. Akcja rozwija się i toczy bardzo szybko.
Czytając tę historię przenosimy się do fantastycznego świata wykreowanego przez autora i razem z bohaterami wędrujemy po przeróżnych niebezpiecznych krainach spotykając po drodze zarówno naszych sojuszników, jak i wrogów takich jak gobliny czy wargi.
W książce został zastosowany bardzo ciekawy sposób narracji: narrator nie jest uczestnikiem zdarzeń lecz obserwatorem i jest osobą wszechwidzącą. Już na początku daje nam wskazówki odnoście tego co wydarzy się pod koniec, dokładnie wie co robią bohaterowie mimo że obecnie toczący się wątek nie jest z nimi bezpośrednio związany, a one same znajdują się w zupełnie innym miejscu.
Postacie mimo tego, że jest ich bardzo wiele są doskonale dopracowane. Moimi ulubionymi są Bilbo, Gandalf, krasnoludy Fili i Kili, Beorn oraz orły. (Ze względu na dwóch wymienionych wcześniej bohaterów zakończenie "Hobbita" złamało mi serce).
Jedyne moje zastrzeżenie do tej książki: można było bardziej rozbudować ostatnią scenę bitwy, poza ty jest cudownie.
Podsumowując: z całkowicie czystym sumieniem mogę polecić "Hobbita" każdemu, a już z całą pewnością wielbicielom fantastyki i powieści przygodowych. Każdy znajdzie tu coś dla siebie.

Ocena:
9/10

czwartek, 17 września 2015

"Księżniczka"- Andrzej Pilipiuk

Kontynuacja "Kuzynek" <klik>, czyli "Księżniczka" autorstwa Andrzeja Pilipiuka.

Gdy to, co wydarzyło się w poprzedniej części zostaje definitywnie zamknięte nasi bohaterowie mają już nowe problemy. A wszystko to za sprawą dwóch łowców wampirów, których przyciągnęła do Krakowa chęć zamordowania Moniki oraz Bractwa Drugiej Drogi, czyli stowarzyszenia zajmującego się wytwarzaniem złota w sposób odmienny do stosowanego przez alchemików, ale za wszelką cenę chcą zdobyć tajemnicę tynktury. 
Czy Monika po 1000 przeżytych lat padnie ofiarą Leszla i Arminiusa?
Czy Mistrz Michał przekaże sekret Bractwu? Czy zginie pilnując tajemnicy?

Bardzo przyjemny powrót do serii "Kuzynki" i tym razem skupiamy się przede wszystkim na postaciach księżniczki Moniki Stiepankovic- nietypowej wampirzycy oraz Mistrza Michała- alchemika. 
Gdy wydarzenia na chwilę zwolnią i czytelnik ma możliwość oczyma wyobraźni zobaczyć obecny lub dawny Kraków już po chwili zostaje wrzucony w środek walki na śmierć i życie. "Opowieść tak napakowana akcją, że czytając, można dostać zadyszki".
Znów pojawia się magia, fantastyczna fabuła, fakty historyczne i archeologiczne, i intrygi.
Pojawili się oczywiście nowi bohaterowie, a "starze" postacie drugoplanowe bardziej ożyły (jak na przykład koleżanki z klasy Moniki, które pokazały że są w większości bardzo inteligentnymi osobami z osobowością). Poza tym pojawiła się bohaterka, która teoretycznie może być ważna, a czy rzeczywiście taka jest, czy została stworzona w celu ściągnięcia czytelnika na fałszywy trop, to się okaże (nie powiem o kogo chodzi, bo to byłby spoiler). 
Na podstawie tej powieści możemy jeszcze bardziej uświadomić sobie jak bardzo kruchy jest czas i że nawet to, co zrobiliśmy zaledwie ułamek sekundy temu jest już przeszłością, i że powinniśmy pozostawić po sobie coś dobrego dla przyszłych pokoleń: "W przyszłości ktoś może zechcieć poszukać sobie wzorców postępowania. I przypadkiem rzuci okiem na naszą epokę. Od nas, od naszego przykładu, w dużej mierze  zależy to, jacy będą nasi potomkowie. To my, tworząc teraźniejszość, tworzymy zarazem i historię, i przyszłość."
W "Księżniczce" znajduje się jeszcze więcej fragmentów negujących Polską oświatę niż w jej poprzedniej części. Paradoksy, takie jak ten, gdy alchemik chce zapisać się na kurs doszkalający żeby zostać nauczycielem, a w placówkach informują go że musi zostać skierowany przez szkołę, w której pracuje, a do rozpoczęcia pracy w szkole potrzebny jest ten kurs. 
Podsumowując: "Księżniczka", tak samo jak poprzednia książka z tej serii jest zdecydowanie godna polecenia.
(A ta recenzja, mimo że jest dość chaotyczna, to mam nadzieję że zrozumiała i że nie powstało z niej "masło maślane".)

Ocena:
9/10

czwartek, 3 września 2015

"Duchy. Historie o nawiedzonych miejscach i ludziach"- Rebecca E. Kidger

Książka, która nie jest powieścią ani zbiorem opowiadań, czyli pierwsza taka na moim blogu. Kompendium prawdziwych historii paranormalnych- "Duchy. Historie o nawiedzonych miejscach i ludziach" autorstwa Rebeccy E. Kidger.

Książka z kategorii literatury popularnonaukowej, która dzieli się na części takie jak:
-Upiorne rezydencje i dwory
-Paranormalne puby i gospody
-Brutalne pola bitwy
-Przerażające domy
-Drogi pełne duchów
-Straszne sklepy
-Upiorne pracownie
-Zamki budzące grozę
-Przerażające miejsca kultu
-Nawiedzone hotele
-Lasy wywołujące niepokój
-Parki poltergeistów
-Ujścia wód
-Miejsca rozrywki przejmujące grozą
-Rzymskie ruiny
-Inne miejsca, w których pojawiają się duchy

Zakupiłam tę książkę ze względu na to, że interesuje mnie taka tematyka (nawiedzenia, opętania itp.) i ponieważ znalazłam ją w fajnej cenie w sklepiku z prasą.
Początkowo w ogóle nie mogłam przekonać się do tej książki, bardzo ją męczyłam, a później porzuciłam i dopiero kiedy sięgnęłam po nią ponownie, jakiś tydzień temu, naprawdę mnie zainteresowała. Najbardziej lubię historie miejsc w których występują poltergeisty (hałaśliwe, często złośliwe duchy) i zjawy osób zamordowanych.
Poza elementami paranormalnymi możemy dowiedzieć się też trochę o historii Anglii.
Niestety poza plusami, książka zawiera także minusy takie jak na przykład często bardzo podobne do siebie zakończenia typu: "[...] może dostać przy barze więcej niż pół litra napoju i paczkę chipsów, a za kompana do kieliszka- ducha dawno już nie żyjącej osoby!", "[...] można samemu delektować się trunkiem, ale można też go dzielić z nowym niewidzialnym przyjacielem." i "[...] klienci mogą dostać więcej, niżby oczekiwali, zamawiając przy barze drinki.".
Ponad to wstępy do rozdziałów, które jak mi się wydaje miały zachęcać, mnie nieszczególnie zainteresowały: "Wiele jest rezydencji i dworów w Anglii, ale kto i co się w nich czai, jest tajemnicą, która fascynuje...", "Dom powinien być niebem, miejscem, gdzie człowiek czuje się bezpieczni, a goście są uprzejmie witani. Ale zdarzają się też nieproszeni goście, którzy nie chcą tych domów opuścić..." czy "Idziemy do sklepu, aby coś kupić, ale niektórzy klienci mogą dostać więcej, niżby chcieli...".
Podsumowując: jeśli interesujesz się duchami, zjawami itp. to ta książka powinna Cię zainteresować. Wystarczy się tylko bardziej skupić na treści, aniżeli na formie.

Ocena:
6/10

Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Książka, którą zaczęłaś, ale nie skończyłaś"

piątek, 21 sierpnia 2015

"Marzenia i koszmary"- Stephen King/ cz.2

(Link do pierwszej części recenzji tutaj: KLIK)

14. "Mój śliczny kucyk"
George Banning był dziadkiem Clivea Banninga. Kiedyś, obserwując wnuka bawiącego się z innymi dziećmi postanowił z nim porozmawiać i przekazać mu swój kieszonkowy zegarek. Podał mu wtedy instrukcję dotyczącą czasu i ślicznego kucyka.
Tekst skupiający się na psychologii i pojęciu czasu. Daje do myślenia i pokazuje jak z wiekiem zmienia się postrzeganie czasu, i jak ważne jest posiadanie własnego ślicznego kucyka.
Ocena: 8/10

15. "Przepraszam, to nie pomyłka"
Kate Weiderman jest żoną Billa- znanego pisarza oraz matką Jeffa, Connie, Dennisa i Polly. Pewnego dnia ich codzienne, spokojne życie zostaje przerwane przez telefon i płaczącą kobietę proszącą o pomoc. Kate na początku myśli, że to jej najstarsza córka, później że matka lub siostra, ale wszystkie tropy okazują się fałszywe. Tego samego dnia mąż kobietu umiera na atak serca. Czy wcześniejszy telefon był tylko pomyłką?
W zbiorze opowiadań pojawia się nam niespodziewanie scenariusz filmowy z uwzględnionymi wszystkimi ujęciami kamery. Ciekawe urozmaicenie ogromnego tomu. Będąc w połowie scenariusza sądziłam, że tytuł zdradza zbyt wiele, ale jednak nie. Sama zawarta w nim historia nie jest zbyt dług, ponieważ większość treści zajmują didaskalia, ale wystarczy to na tyle żeby się w nią zagłębić.
Ocena: 8/10

16. "Ludzie Godziny Dziesiątej"
Ludzie Godziny Dziesiątej to grupa, którą poznać można na podstawie pewnych nawyków. Nie są to palacze, ale też nie osoby niepalące i tylko oni widzą batmanów. Do grupy tej należy Brandon Pearson a w dniu, w którym zobaczył swojego pierwszego batmana na swoje szczęście i nieszczęście zarazem spotyka Duke'a...
Dość długie ale wciągające opowiadanie, z dobrze dopracowaną fabułą i bohaterami.
Ocena: 9/10

17. "Crouch End"
Na posterunku policji w Crouch End zjawia się rozgoryczona Amerykanka i prosi o pomoc w odnalezieniu męża. Opowiada dwóm policjantom dziwną i mrożącą krew w żyłach historię, podobno niepierwszą taką w tej dzielnicy.
"Cały nasz świat, wszystko, co wydaje mam się takie miłe, normalne i zwykłe, jest jak wielka skórzana piłka napompowana powietrzem. I że miejscami skóra jest prawie całkiem przetarta. Tam bariery są cieńsze. Rozumiesz, o czym mówię? [...] Może Crouch End jest właśnie jednym z takich miejsc?"
Czy istnieje inny wymiar? Jeśli tak, to co się w nim znajduje? To opowiadanie przybliża nam tę tematykę przedstawiając wymiar, do którego po prostu wchodzisz nie wiedząc nawet kiedy i równie nagle wychodzisz... lub nie wychodzisz. Mroczne i "pożerające".
Ocena: 10/10

18. "Dom na Maple Street" 
W domu na Maple Street mieszka czwórka rodzeństwa: Trent, Laurie, Brian i Melissa razem z matką i nielubianym ojczymem. Po powrocie z wyjazdu do Londynu mała Melissa zauważa w domu pewną zmianę, o której niedługo później dowiaduje się reszta rodzeństwa. A zmiany stają się coraz większe i coraz bardziej niepokojące.
Historia, która poza elementami science-fiction przedstawia sytuację rodziny terroryzowanej przez pana domu i nietypowy sposób w jaki dzieci chcą pozbyć się mężczyzny krzywdzącego ich matkę, a pomaga im w tym ich własny dom.
Ocena: 10/10

19. "Piąta ćwiartka"
Mężczyzna chcący pomścić zamordowanego przyjaciela dowiaduje się prawie wszystkiego na temat ludzi odpowiedzialnych za jego śmierć i odnajduje ich. Przy okazji chce zdobyć podzieloną na ćwiartki mapę. A mapa oczywiście prowadzi do skarbu.
Krótkie, ciekawe opowiadanie, ale trochę za dużo broni palnej. Gdyby nie ten jeden drobny szczegół byłoby spokojnie 10/10.
Ocena: 9/10

20. "Sprawa doktora"
Czterdzieści lat po śmierci Sherlocka Holmesa doktor Watson wspomina morderstwo, którego zagadkę udało mu się rozwikłać wcześniej niż jego przyjacielowi. Tajemnicze zabójstwo, zamknięty pokój, ojciec, któremu przyjemność sprawiało poniżanie synów i żony.
Historia z Sherlockiem Holmesem nie napisana przez Arthura Conan-Doyle'a, ale przez Stephena Kinga zaintrygowała mnie i mimo, że widać duże różnice między stylami pisania tych dwóch autorów "Sprawa doktora" bardzo mi się spodobała. Uważam że pomysł stworzenia opowiadania, w którym główną rolę odgrywa właśnie Watson jest bardzo ciekawy i oryginalny.
Ocena: 10/10

21. "Ostatnia sprawa Umneya"
Clyde Umney jest prywatnym detektywem, którego spokojne życie w ciągu zaledwie jednego dnia obraca się o 180 stopni. Wszystko zaczyna się od głuchej ciszy w mieszkaniu wiecznie hałaśliwych sąsiadów; później niewidomy chłopiec sprzedający gazety mówi mu że jego matka wygrała na loterii i jego wujek znalazł lekarza, który może sprawić że chłopiec znowu będzie widział; windziarz  w budynku, w którym pracuje odchodzi na emeryturę; korytarz zostaje odmalowany; jego sekretarka odchodzi z pracy. Niby nie dzieje się nic wielkiego, ale świat Umneya popada w ruinę. Przełomem wszystkiego okazuje się być wizyta Samuela D. Landry'ego w jego biurze. Mężczyzna wygląda jak starsza wersja Clydea i tak naprawdę jest nim, a raczej pisarzem, który go stworzył i teraz, gdy jego życie całkowicie go przygniotło chce przejąć życie detektywa. Ale co się z nim wtedy stanie?
Świetny tekst z fabułą oryginalną do szpiku kości i ciekawymi porównaniami typu: "niebo było czyste niczym sumienie niezłomnego baptysty". Na początku wydawało mi się że detektyw jest po prostu egoistą nieprzystosowanym do zmian i może był taki, ale tylko dlatego, że chciał tego jego stwórca.  Po przeczytaniu ostatniej strony czułam niedosyt.
Ocena: 10/10

22. "Pałka niżej!"
Rozgrywki Małej Ligi baseballowej. Grupa trzecia, obejmująca stan Maine, została podzielona na dwie części z czego w jednej znajdują się trzy drużyny, a w drugiej dwie. Zwycięzcy z każdej grupy grają ze sobą o Mistrzostwo Stanowe, dalej w turnieju Okręgu Wschodniego i w Mistrzostwach Małej Ligi. Czy któraś z drużyn z Maine dojdzie tak daleko?
Na początku dowiadujemy się z notatki od autora, że nie jest to opowiadanie, lecz esej. Natomiast z notatki od tłumacza, że tekst może być nie do końca zrozumiały dla przeciętnego polskiego czytelnika niezbyt interesującego się baseballem. Rzeczywiście tekst nie był dla mnie zbyt zrozumiały ze względu na dużą ilość sportowego słownictwa, które znam tylko z amerykańskich seriali i filmów, ale nie zmienia to faktu, że całkiem mnie zainteresował. Najbardziej podoba mi się fragment, w którym trener jednej z drużyn opowiada o tym, jaki wpływ ma ten sport na jego podopiecznych, że są jedną drużyną i na boisku nie liczy się ile masz wzrostu, jak jesteś zbudowany, skąd pochodzisz, kim są twoi rodzice. Wszyscy są sobie równi.
Ocena: 9/10

Dalej w zbiorze mamy jeszcze "Brooklyński sierpień", czyli tekst idący w parze z "Pałka niżej!", noty od autora, w których Stephen King wyjaśnia pochodzenie kilku opowiadań z tego zbioru oraz tekst, który w oryginale jest hinduską przypowieścią, "Żebrak i diament".

Ocena całkowita:
8/10

Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Książka z antonimem (przeciwieństwem) w tytule"

"Marzenia i koszmary"- Stephen King

Recenzja zbioru opowiadań, który męczyłam już od dłuższego czasu, ale wcale nie dlatego, że mi się nie podobał. "Marzenia i koszmary" autorstwa Stephena Kinga.
Opinię o tej książce podzieliłam na mniejsze części, w których opisywałam po kolei każde opowiadanie. Te minirecenzje pisałam zawsze "na świeżo", zaraz po zakończeniu czytania.

"W porządku? Gotowy? Świetnie! Proszę, oto moja dłoń. Ruszamy. Znam drogę. Ty musisz tylko wziąć się w garść... i uwierzyć."

1. "Cadillac Dolana" 
Zona narratora opowiadania- Elizabeth, zostaje zamordowana przez gangstera Dolana, a jej mąż, pogrążony w smutku po stracie, planuje zemstę.
Pierwsza połowa opowiadania trochę mnie nużyła i zaczęłam wkręcać się dopiero, gdy mężczyzna zaczął realizować swój rozrachunek. Historia zawiera w sobie matematykę i fizykę, które były niezbędne do uwięzienia Dolana.
Ocena: 7/10

2. "Koniec całego bałaganu" 
Dwaj bracia: Howard i Robert Fornoy. Obaj inteligentni, ale Bobby genialny i z obsesją na punkcie wszelkiego zła tego świata. Udaje mu się odkryć antidotum na przemoc i wojny w małym miasteczku La Plata, a dokładniej w tamtejszej wodzie, ale popełnia ogromny błąd...
Narratorem opowiadania jest Howard, który chce jak najszybciej zapisać wszystkie wydarzenia, póki jeszcze jest w stanie to zrobić i widać to zwłaszcza po sposobie, w jaki napisane jest kilka ostatnich stron. Wciągający od samego początku, od pierwszego zdania- "Koniec całego bałaganu".
Ocena: 9/10

3. "Udręka małych dzieci"
Według chrześcijan istnieją anioły i demony. A czy ty w to wierzysz? Co byś zrobił, gdybyś na własne oczy zobaczył demona pod postacią dziecka? Nauczycielka, panna Emily Sidley, znalazła się we właśnie takiej sytuacji.
Ciekawa historia, która zaciekawiła mnie od pierwszej strony i pozostawiła po sobie nutę niepokoju.
Ocena: 9/10

4. "Nocny Latawiec"
Richard Dees jest reporterem w gazecie "Inside View", która specjalizuje się w dostarczaniu mrocznych i krwawych historii. Gdy pojawia się informacja o seryjnym mordercy uważającym się za wampira Dees postanawia złapać go, sfotografować, napisać artykuł i zdobyć sławę...
Jedno ze słabszych opowiadać w tym zbiorze. Przez większość czasu bardzo mi się dłużyło i jedynie końcówka mnie zainteresowała, ale i tak się na niej zawiodłam.
Ocena: 5/10

5. "Popsy"
Człowiek pogrążony w karcianych długach- Sheridan, znajduje sposób na spłacenie ich. W tym celu porywa dzieci i sprzedaje je pewnemu Turkowi, przedstawiającemu się jako Pan  Czarodziej. Wszystko idzie zgodnie z planem, dopóki nie  trafia na 6-letniego chłopca poszukującego Popsy'ego.
Tekst wciągający już od pierwszych zdań. Utrzymany jest w nim tajemniczy i mroczny nastrój, a zakończenie pozostawia po sobie pewien niedosyt.
Ocena: 9/10

6. "To żyje w nas"
Jest to opowieść o pewnym domu w Castle Rock zbudowanym przez Joego Newalla. Dzieje posiadłości wiążą się z wieloma nieszczęściami, wypadkami, chorobami i zgonami. 
Opowiadanie mnie nie zainteresowało, może tylko początek w którym znajdował się opis domu, bo naprawdę poczułam się tak, jakbym widziała go na własne oczy. Według kilku czytanych przeze mnie recenzji jest to jedno z najlepszych opowiadań Kinga, ale jak dla mnie przeciwnie.
Ocena: 5/10

7. "Gryziszczęka" 
Bill Hogan jest akwizytorem- jeździ po kraju sprzedając etykiety z kodami kreskowymi i czytniki laserowe. Pewnego dnia zatrzymuje się żeby zatankować przy niewielkim sklepie, w którym znajduje zabawkę- gryziszczękę. Tego samego dnia młody chłopak prosi go o podwiezienie, a Hogan, mimo złych doświadczeń z autostopowiczami, zgadza się, przez co jego życiu zagraża niebezpieczeństwo, a jedynym wybawcą okazać się może zabawka.
Interesujący choć czasem zbyt przewidywalne opowiadanie, ale mimo tego, że wiedziałam co wydarzy się dalej odczuwałam pewien dreszczyk.
Ocena: 8/10

8. "Dedykacja'
Martha Rosewall jest pokojówką w jednym z najbardziej znanych hoteli w Nowym Jorku, w La Plais. Jej syn jest pisarzem, który właśnie wydał swoją debiutancką powieść. Martha postanawia opowiedzieć swojej przyjaciółce osobliwą historię związaną z tą książką i naturalnym ojcem Petera.
 Niesamowicie intrygujące i wciągające opowiadania, z którego dowiedzieć się możemy na ile dziecko należy do ojca, a na ile do matki oraz że ojciec biologiczny i naturalny wcale nie musi być tą samą osobą.
Ocena: 9/10

9. "Palec"
Pewnego dnia, gdy Howard Mitla siedzi w mieszkaniu oglądając teleturniej usłyszał skrobanie dochodzące z łazienki. Długo zwlekał z pójściem tam gdyż obawiał się że natrafi na mysz lub szczura lecz to co tak naprawdę zobaczył przekroczyło jego najśmielsze oczekiwania... W umywalce był żywy, ludzki palec.
Tekst, który zdecydowanie porusza wyobraźnię czytelnika. Doskonale dopracowane, chociaż zakończenie minimalnie mnie rozczarowało. Brakowało mi jeszcze jednego, może dwóch zdań.
Ocena: 9/10 

10. "Trampki"
John Tell pracował w wytwórni muzycznej Tabori Studios, gdzie zatrudnił go jego przyjaciel Paul Jannings. Któregoś dnia w męskiej toalecie na drugim piętrze, pod drzwiami pierwszej kabiny zobaczył parę białych, znoszonych trampek i na początku nie odczuwał niczego niezwykłego w związku z nimi, ale za każdym razem kiedy tam przychodził mężczyzna w trampkach już tam był, a w okuł jego butów zbierały się martwe much i za każdym razem było ich coraz więcej. Zaniepokojony tym John postanawia zapytać jednego ze współpracowników o legendy związane z budynkiem i dowiaduje się o morderstwie dokonanym na dilerze narkotyków. 
Na początku w opowiadaniu nie było nic szczególnego, ot facet w zniszczonych trampkach, ale czytając Kinga zazwyczaj nic nie jest tak normalne. Poza ty główny bohater jest naprawdę świetnie wykreowaną postacią.
Ocena: 9/10

11. "Mają tu kapelę jak wszyscy diabli" 
Mary i Clark, korzystając z urlopu, postanowili wybrać się na wycieczkę krajoznawczą bo bezludziach Oregonu i wszystko szło zgodnie z planem dopóki Clark nie zaproponował odbicia w boczną drogą w celu ominięcia korków. Jak to często bywa w takich sytuacjach- zabłądzili. Trafiają do ślicznego miasteczka o nazwie Niebo Rock and Rolla znajdującego się po środku wielkiego niczego. Temu miejscu do nieba jest daleko.
Początkowo to opowiadanie bardzo przypominało mi klimatem "Desperację", ale historie te mimo kilku podobieństw zupełnie się od siebie różnią. Niebo Rock and Rolla jest miastem wyjętym żywcem z lat 50 i posiada dość "ciekawych" mieszkańców, którzy absolutnie nie chcą dopuścić do wyjazdu nowo przybyłych. Z każdym kolejnym zdaniem "Mają tu kapelę..." wciąga jeszcze bardziej i gdy dotarłam na ostatnią stronę, żałowałam że to już koniec.
Ocena: 10/10

12. "Urodzi się w domu"
Maddie Pace przez większość swojego życia była uzależniona od mężczyzn. Najpierw od ojca, który kierował jej życiem bo ona sama nie potrafiła "złapać za ster i odpowiednio nim kręcić", a gdy tem umarł- od swojego męża Jacka. On też nie żył wiecznie, zginął na morzu pozostawiając kobietę samą w ciąży. No i jeszcze zbliża się koniec świata.
Skwitować to można słowami "apokalipsa zombie" i chyba tylko tyle z tego opowiadania zrozumiałam poza tym, że główna bohaterka uważa, że jeśli urodzi dziecko w domu to wszystko będzie dobrze, chociaż nie mam pojęcia dlaczego... Tak poza tym opowiadanie ma fajny klimat.
Ocena: 7/10

13. "Pora deszczowa"
John i Elise Grahamowie postanowili wybrać się na wakacje do niewielkiej wioski Willow w stanie Maine. Zapowiadał się cudowny urlop, zwłaszcza że za cały pobyt płacił Uniwersytet Missouri, lecz w dniu przyjazdu zostali poinformowani że najbliższą noc powinni spędzić poza miastem ze względy na powtarzającą się co siedem lat, zawsze tego samego dnia, porę deszczową, lub też prościej ulewę ropuch. Młode małżeństwo potraktowało jednak ostrzeżenie jako żart i wydarzyło się to, co wydarzyć się musiało...
Nie wiem jak to jest możliwe, że ta historia mi się tak bardzo spodobała, skoro w nocy po przeczytaniu prawie nie mogłam spać. Strasznie nie lubię żab, ropuch i tego całego skaczącego paskudztwa. A jednak opowiadanie zainteresowało mnie tak, że nawet nie zauważyłam kiedy skończyłam.
Ocena: 10/10

(Podczas pisania stwierdziłam że recenzja jest za długa na jeden post i pojawi się w dwóch częściach publikowanych zaraz po sobie. Link do 2 części tutaj: KLIK

środa, 19 sierpnia 2015

"Kuzynki"- Andrzej Pilipiuk

Recenzja zapoczątkowująca mój sierpniowy maraton recenzencki (a to wszystko za sprawą ciągłych wyjazdów). Kolejna książka, którą czytałam po raz drugi w celu zrecenzowania jej, czyli "Kuzynki" autorstwa Andrzeja Pilipiuka.

Katarzyna Kruszewska, młoda agentka CBŚ, wpada na ślad swojej nieśmiertelnej kuzynki Stanisławy i postanawia ją odnaleźć. Stasia swoją długowieczność zawdzięcza kamieniowi filozoficznemu wytwarzanemu przez Mistrza Michała Sędziwoja, ale ponieważ zapas powoli jej się kończył postanowiła wrócić do Krakowa i odszukać go. 
Obie kobiety zaczynają pracę w prywatnym liceum dla dziewcząt, w którym poznają młodą Serbkę, Monikę Stiepankovic. 
Sytuacja gwałtownie ulega zmianie gdy Katarzyna i Stanisława dowiadują się kim tak naprawdę jest Monika, i gdy do akcji wkracza Dymitr- stary znajomy Stasi i uczeń Sędziwoja oraz Mikołaj Sieklucki- nauczyciel biologii. 

"Poznaj sekret kamienia filozoficznego oraz wiecznego życia, a przy okazji dowiedz się, jak uwarzyć domowe piwo, uwędzić szynkę, zbudować szałas i znaleźć meteoryt."

Lekka, cudowna, wciągająca polska fantastyka. Może w trochę większym stopniu niż pozostałe powieści pana Pilipiuka skierowana jej do żeńskiej części czytelników, ale każdy znajdzie w niej coś dla siebie, nie wspominając już o fanach fantastyki, a już na pewno fanach Pilipiuka.
Komizm w tej pozycji dostrzegalny jest zarówno w dialogach (z resztą bardzo naturalnych) jaki i w przedstawionych sytuacjach. Alchemia oraz inne starożytne nauki, zachowania i tradycje zostały połączone w tej książce z nowymi technologiami, zaawansowanymi systemami komputerowymi mogącymi w bardzo krótkim czasie zidentyfikować poszukiwane osoby. Historia miesza się ze współczesnością w jednocześnie naturalny i niezwykły sposób.
Różnica wieku między głównymi bohaterkami jest dość znacząca (najstarsza ma około 1000 lat, dalej około 400 i najmłodsza zaledwie 20), ale dogadują się ze sobą bez problemów, a nawet zostają najlepszymi przyjaciółkami.
Jak w większości książek, tak i tu mam postaci, które uwielbiam, i takie, którym miałam ochotę na żywca wydrapać oczy. Do tych które lubię należą oczywiście Kasia, Stasia, Monika i Sędziwój, ale także żołnierze polskiego batalionu KFOR, który pojawili się w książce tylko na początku, ale zasługują na sympatię ze względu na to, że ocalili życie Monice oraz pomogli jej znaleźć nowe miejsce do zamieszkania- azyl w Polsce. Za to postaciami, które bardzo chętnie bym pomordowała są wymienieni wyżej (w opisie powieści) Dymitr i Sieklucki, ale nie napiszę dlaczego, ponieważ byłby to zbyt duży spoiler.
Na koniec chciałabym jeszcze wspomnieć o tym, że seria ta została wydana z siedmioma rużnymi wersjami okładkowymi. Tu macie sześć z nich:


Ocena:
9/10

Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Książka z "nieludzkim" bohaterem".

wtorek, 28 lipca 2015

"Tajemnica Diabelskiego Kręgu"- Anna Kańtoch

Recenzja książki, która pochłonęła ostatnie trzy dni mojego życia. "Tajemnica Diabelskiego Kręgu" autorstwa Anny Kańtoch, czyli powieść, o której w chwili kupowania nie wiedziałam nic, a zdobyłam ją w czasie promocji w empiku.

W powojennej, komunistycznej Polsce na ziemię spadają anioły.
Pewnego dnia trzynastoletnia Nina zostaje wezwana przez jednego z nich i zaproszona na wakacje do klasztoru w niewielkiej miejscowości Markoty. W pociągu poznaje miłego, inteligentnego i przystojnego Sławka , z którym szybko się zaprzyjaźnia. Niestety na skutek nieszczęśliwego wypadku chłopiec trafia do szpitala, a Nina sama rusza w dalszą drogę. Gdy dociera na miejsce poznaje jeszcze dwanaścioro dzieci, który podobnie ja ona zostali zaproszeni przez anioły, opiekunkę- panią Celinę, dwójkę tajemniczego rodzeństwa- Remigiusza i Sylwię oraz anioła Azkiela. Wszystko wydaje się być dobrze dopóki nie znika jeden z chłopców. W Markotach i klasztorze dzieje się coś złego co kumuluje się wewnątrz kępy uschniętych drzew otoczonych jałową ziemią nazywanej Diabelskim Kręgiem, ale nikt oprócz Niny tego nie zauważa. 
Czego chcą aniołowie od grupy nastolatków? Czy grozi im niebezpieczeństwo? Dlaczego każdy coś ukrywa? Jaki związek z wszystkimi nietypowymi wydarzeniami ma zmarła artystka Maura Lewicka? 

Akcja powieści pełna jest zagadek i tajemnic. Zachowana jest w klimacie literatury detektywistycznej, ale oczywiście z dużą ilością fantastyki, grozy i magii. Nic tu nie jest takie, jakie może się wydawać na pierwszy rzut oka i mimo że narracja jest trzecioosobowa to czytelnik nie otrzymuje innych informacji ponad to, co wie główna bohaterka. Elementy grozy są umiejętnie dawkowane czytelnikowi, dzięki czemu z każdym kolejnym rozdziałem akcja robi się coraz gęstsza.

Fabuła "Tajemnicy Diabelskiego Kręgu" jest bardzo oryginalna i nawet anioły, które pojawiają się w wielu powieściach fantasy i jak mogłoby się wydawać są już oklepane, tu zostały przedstawione przez panią Kańtoch w zupełnie inny, nietypowy sposób.
Ponad to lektura wzbogacona jest kilkoma naprawdę pięknymi rysunkami stworzonymi przez pana Dominika Brońka, które tak bardzo zachwyciły nie dbałością o szczegóły oraz cudownym mrocznym charakterem i postanowiłam poszukać innych rysunków tego niezwykle utalentowanego człowieka.
Niestety w książce pojawiło się też kilka rzeczy, które niekoniecznie mi odpowiadają, jak na przykład to, że pierwszy rozdział napisany na dwóch (że tak to ujmę) poziomach czasowych. Chodzi mi tu o to, że część wydarzeń opisana jest w czasie współczesnym bohaterce (to co dzieje się na bieżąco), a część (napisana kursywą) o przeszłości, o tym, co wydarzyło się dzień czy godzinę temu, co jak mi się wydaje miało przybliżyć sytuację Niny, ale mnie trochę przeszkadzało w odbiorze.
Kolejną rzeczą jest trochę rozczarowujące zakończenie, ale nie chcę się w tym miejscu rozpisywać bo mogą pojawić się spoilery.

Jeszcze kilka słów o bohaterach:
Jak przy większości moich recenzji mogłabym zrobić w tym miejscu ranking postaci pozytywnych i negatywnych, z tym że czytając tę książkę miałam kilka momentów kiedy mówiłam sobie w myślach (lub nie), że jedynymi ogarniętymi osobami są Nina i pani Stefania- właścicielka kawiarni. Postacią, którą mogę nazwać negatywną bez wyrzutów sumienia jest anioł Azkiel, pozostałe mogą być mocno denerwujące jak na przykład pani Celina, Eliza czy Mariusz i Artur. Mogę jednak podać kilka postaci, które zasługują na sympatię, pomijając czas kiedy znajdowały się pod wpływem magii, i są to oczywiście wymienione wyżej Nina i pani Stefania, ale też Tamara, Jacek, Hubert, Małgosia, Karolina czy Quasimodo, który wprawdzie okłamał Ninę, ale potrafię mu to wybaczyć.
Nina jest dziewczynką bardzo inteligentną i bystrą, oraz jak to określił Azkiel "potrafi samodzielnie myśleć". Jest odważna kiedy wymaga tego sytuacja i chce chronić przyjaciół. Ma też cięty język i potrafi się bronić, jak wtedy gdy Mariusz chciał zabrać jej kanapkę (trochę jak na filmach gdzie silniejsi znęcają się nad słabszymi) a ona rzuca pięknym tekstem: "Kiedy człowiek jest głodny, organizm zaczyna zużywać tłuszcz. [...] W twoim przypadku zapasów starczy na jakieś pół roku, więc nie musisz się martwić".
Pani Stefania jest jedyną dorosłą osobą, która wierzy Ninie, że w klasztorze dzieje się coś złego i chyba nie muszę podawać więcej przykładów dlaczego ją lubię.
Tamara i Jacek to najlepsi przyjaciele Niny. Tamarę podobnie jak Ninę lubię z cięty język oraz za nietypowe poczucie humoru: "Może to, co zeżarło Staszka, zeżre też Adama? Jak myślisz, mamy szansę?", a Jacka nawet nie wiem czemu.

I na koniec jeszcze cytat z Quasimoda- oszpeconego, sarkastycznego anioła: "Przyzwyczaj się, bo będziesz mnie widzieć do końca życia. Nie żeby było ono jakoś szczególnie długie."

Podsumowując: Książka zdecydowanie warta przeczytania. Mimo że powieść teoretycznie kierowana jest do młodzieży, to przypadnie do gustu także starszemu czytelnikowi.

Ocena:
9/10

Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii: "Książka z magią".

środa, 22 lipca 2015

"Złota dama"- Nicole Byrd

Dzisiaj mam dla was recenzję kolejnej książki z cyklu "Love&Story" po "Płonącej lampie" <klik> i "Jak w niebie" <klik>, czyli "Złota dama" autorstwa Cheryl Byrd Zach i Michelle Nicole Place- matki i córki piszącymi pod pseudonimem Nicole Byrd.

Clarissa Fallon mimo dobrego pochodzenia większość swojego życia spędziła w okropnym sierocińcu, a później pracowała jako służąca, ponieważ gdy umarła jej matka jedyną osobą, która mogła się nią zająć był jej starszy brat- kapitan Fallon, który znajdował się na morzu. Gdy Matthew powrócił do Londynu i odnalazł siostrę nie zachowywała się jak dama, przejęła wiele nawyków od dzieci z sierocińca, innych nauczyła się na służbie i zapomniała o etykiecie i innych rzeczach potrzebnych kobiecie w odpowiednim wieku, żeby zadebiutować w towarzystwie. Teraz dziewczyna musi nauczyć się wszystkiego od początku przy pomocy brata, jego żony Gammy, zatrudnionych przez nich nauczycieli oraz pewnego przystojnego hrabiego, który założył się z przyjacielem że uczyni z Clarissy prawdziwą damę.

Całkiem przyjemna lektura osadzona w Londynie z czasów regencji z wartką akcją i świetnie dopracowanymi intrygami, i to zaledwie na 250 stronach.
Nie jest to typowy romans gdyż ma w sobie także elementy kryminału. Nasza główna bohaterka zostaje oskarżona o zamordowanie byłej przełożonej sierocińca i razem z najbliższymi próbuje dowieść że jest niewinna i odnaleźć prawdziwego mordercę, i o ile wątek romantyczny tak jak w większości romansów jest dość przewidywalny, to kryminalny już niekoniecznie.
Clarissa jest postacią bardzo ciekawą, barwną i dobrze wykreowaną. Ma problemy z odnalezieniem się towarzystwie i boi się że przez niewłaściwe zachowanie spowodowane brakiem doświadczenia może sprawić kłopoty swojemu bratu oraz jego żonie, którzy bardzo się o nią troszczą. Jest bystra i ma mnóstwo dobrych pomysłów co pokazała podczas poszukiwania osoby, która zamordowała panią Craigmore.
Dominic, czyli lord Whitby jest postacią wykreowaną trochę słabiej. Gardzi towarzystwem i dlatego towarzystwo bardzo liczy się z jego zdaniem . Był majorem i walczył w wojnie przeciwko Napoleonowi. Nieczęsto to okazuje, ale jest wrażliwy i ma dobre serce.
Zarówno Clarissę jak i Dominica męczą koszmay. Ja ze względu złego traktowania w sierocińcu, jego przez wojnę.
Czytając tę książkę możemy zagłębić się trochę w przestępcze Londyńskie dzielnice, wybrać się razem z Whitby'm na spacer po niebezpiecznym Wchitechapel, a później wrócić do ładniejszych, lecz niekoniecznie bezpieczniejszych części Londynu.
 Jedynym co przeszkadzało mi w tej powieści jest grubość stron. Są one cieniuteńkie i czasem ciężko się je przewraca. Ale za to okładka jest prześliczna.

Ocena:
8/10

Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii 
"Książka osadzona w kraju, który zawsze chciałaś zobaczyć".

poniedziałek, 20 lipca 2015

"Jak w niebie"- Julia Quinn

Kolejna książka z serii "Love&Story" recenzowana na moim blogu po "Płonącej lampie" <klik>, czyli "Jak w niebie" autorstwa Julii Quinn.

Lady Honoria Smythe-Smith marzy o dużej szczęśliwej rodzinie i dlatego jak najszybciej chce znaleźć męża, ale chodź mija sezon za sezonem żaden z adoratorów dziewczyny nie oświadcza się jej. Wszystko to za sprawą Marcusa Holroyd'a- przyjaciela jej starszego brata Daniela, który przed swoją ucieczką z kraju polecił Marcusowi opiekować się jego siostrą. Nie wykluczone, że Honoria szukałaby męża jeszcze długo gdyby nie pewna krecia dziura... 

Książka zaintrygowała mnie już od pierwszych zdań, a nawet jeszcze wcześniej- od dedykacji: "A także Paulowi, chociaż gdy prosiłam go o poradę medyczną, by uratować chorego bohatera, odpowiedział: "Musi umrzeć"." Czyż to już nie zachęca do zagłębienia się w historię?
Lektura napisana jest w sposób bardzo przyjemny i często żartobliwy. Dialogi między głównymi bohaterami są naturalne i dość często przebijają się w nich cięte riposty ze strony Honorii, ale były też takie przy których bezwiednie zaczęłam się uśmiechać bo były tak urocze chociaż jednocześnie w zakresie dobrego smaku i bez zbytniej przesady. Pozwolę sobie w tym momencie na jeden cytat:
"-Rzeczywiście się uśmiecham? Jeśli tak, to bardzo smutno.- Popatrzył na chleb.- Naprawdę jadłaś szynkę?- A potem, choć dobrze wiedział, że nie powinien pytać:- Był deser?- Zerknął na nią. Zobaczył, że czuje się winna.- Ciastko z czekoladą?- szepnął.
Pokręciła głową.
- Z jagodami? O Boże, czy kucharka zrobiła tartę z melasą?
Nikt nie robił lepszej tarty z melasą niż kucharka z Fensmore.
-Była pyszna- przyznała i z zachwytem westchnęła w sposób zarezerwowany dla absolutnie najlepszych deserów.- Z gęstą śmietaną i truskawkami.
-Coś zostało?
-Pewnie tak. Podano ją na ogromnej...- Zmrużyła oczy i przeszyła go przenikliwym spojrzeniem.- Chyba mnie nie prosisz, żebym kawałek dla ciebie ukradła?"
Szczerze mówiąc chyba właśnie najzabawniejszymi dialogami w tej książce są o jedzeniu, głównie o różnych deserach, bo zarówno Honoria jak i Markus są wielbicielami słodyczy.
Akcja powieści toczy się w XIX wiecznej Anglii, przede wszystkim w Cambridge i Londynie, czyli czas i miejsce akcji jak dla mnie na kolejnego plusa.
Podsumowując: "Jak w niebie" jest naprawdę uroczą lekturą, przez którą praktycznie się płynie. Akcja toczy się szybko i nawet nie zauważasz kiedy zaczyna zbliżać się ku końcowi. Osobą, które lubią romanse historyczne z całą pewnością przypadnie do gustu, a dla tych którzy jeszcze nie przekonali się do tego gatunku może być całkiem ciekawym wstępem.

Ocena:
8/10

niedziela, 19 lipca 2015

"Monster High. Upiór z sąsiedztwa"- Lisi Harrison

Kolejna długa przerwa spowodowana moimi wyjazdami i mam nadzieję kilka recenzji pod rząd z tego, co udało mi się w czasie nieobecności przeczytać. Na pierwszy ogień idzie "Monster High. Upiór z sąsiedztwa" autorstwa Lisi Harrison, czyli druga część zrecenzowanej już u mnie "Monster High. Upiorna szkoła" <klik> Jak już kilkakrotnie wam pisałam: nie lubię pisać o drugich i kolejnych tomach danej serii ze względu na możliwe spoilery poprzedniej części. Czytasz dalej na własną odpowiedzialność ;)

Po wydarzeniach z pierwszej części Melody, jej chłopak Jackson oraz Frankie są w poważnych tarapatach. Po dość "nieprzyjemnym" incydencie na balu w Merston High była przyjaciółka Melody- Bekka znajduje się w posiadaniu filmu kompromitującego Jacksona i szantażuje dziewczynę, że udostępni go w internecie jeśli ta w ciągu 48 godzin nie doprowadzi jej do "zielonego potwora", który pocałował jej chłopaka i "sprawił że postradał zmysły" (Frankie). Jeden z RAD-owców (Ruchu Atrakcyjnie Dziwnych) wpada na pomysł dzięki któremu wnuczka Frankensteina nie będzie musiała oddawać się w ręce policji, jak również żeby film nie został ujawniony światu. Plan udaje się i po niedługim czasie Frankie razem z Brettem, który opuścił już szpital psychiatryczny i postanowił zerwać z Bekką, wpadają na kolejny pomysł żeby pokazać ludziom że członkowie RAD-u są tuż obok i nie trzeba się ich bać, lecz czy tym razem wszystko pójdzie zgodnie z planem? Na jaw wychodzą też nowe fakty z życia Melody 

Pierwszą i drugą część serii "Monster High" dzieli ogromna przepaść. Tak jak "Upiorna szkoła" była po prostu lekką lekturą bez szczególnych rewelacji, tak w "Upiorze z sąsiedztwa" wchodzimy już w bardziej zagmatwane intrygi, poznajemy bliżej bohaterów, dostrzegamy wiele czynników, które wcześniej były pomijane. Nadal do określenia "rewelacji" tym książką brakuje, ale "Upiór..." jest już zdecydowanym krokiem na przód.
W tej powieści zostało zamkniętych wiele wątków z części pierwszej, ale też otworzono wiele nowych i dzięki temu wiem że będę chciała sięgnąć po kolejne tomy (dlaczego w mojej biblioteczce są tylko dwa?...). Najbardziej ciekawi mnie chyba jak rozwinie się sytuacja Melody. Mam pewne przypuszczenia, ale na razie wolę się nie nakręcać.
W pierwszym tomie skupialiśmy się przede wszystkim na dwóch bohaterkach: Melody i Frankie, a teraz do tego grona dołącza jeszcze Cleo de Nile- mumia.
Po tej książce w moim rankingu bohaterów ze względu na pozytywnych, negatywnych i tych o których jeszcze nie mam zdania, ulega  zmianie:
-po pierwsze Brett z grupy negatywnej przechodzi do pozytywnej (Bekka oczywiście w niej pozostaje)
-Frankie z grupy "nie mam zdania" przenosi się na pozytywną, a na jej miejscy ląduje Cleo, która z jednej strony nie chciała wyrządzić nikomu krzywdy a jednak to zrobiła, no i jest postacią dość egoistyczną, ale to jest w końcu potomkini Egipskich królowych  więc chyba można jej to wybaczyć. Ostatecznie pod koniec książki okazała się całkiem w porządku.
-na listę pozytywną trafiają osoby, które wcześniej w ogóle nie pojawiły się w rankingu czyli Billy, rodzice Frankie oraz rodzice Melody
Podsumowując: uważam że książka "Monster High. Upiór z sąsiedztwa" jest książką znacznie lepszą od poprzedniej i jeśli lubisz książki młodzieżowe przy których można się pośmiać, ale też czytając między wersami wyciągać wnioski to może się okazać że podobnie jak mnie ta lektura przypadnie ci do gustu.

Ocena:
7/10

Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Zabawna książka"

piątek, 26 czerwca 2015

"Monster High. Upiorna szkoła"- Lisi Harrison

Wybaczcie  że trochę zaniedbuję was w tym miesiącu. Miałam dużo rzeczy na głowie, ale mam nadzieję że od teraz będzie już lepiej (przynajmniej pod względem czytelniczym). Dzisiaj zapraszam na recenzję książki dla dzieci pt. "Monster High. Upiorna szkoła" autorstwa Lisi Harrison.

"-Czy kiedykolwiek byłaś zmuszona wybierać między przyjaciółką a chłopakiem?
Candace przytaknęła.
-I niby którą stronę mam wybrać?
-Tę właściwą.
-A co jeśli obie są właściwe?
-To niemożliwe.
-Kiedy naprawdę tak jest [...]
-Owszem, obie strony sądzą, że mają rację, ale najważniejsze jest, jak ty to wszystko widzisz. Która ze stron reprezentuje sobą to, co według ciebie jest warte zachodu. "

Melodie, ze względu na astmę, przyprowadza się wraz z rodzicami i starszą siostrą Candace z Beverly Hills do Salem w Oregonie. Dla niej to szansa na nowe życie z dala od osób oceniających ją po wyglądzie, ale ona nie czuje się zupełnie komfortowo w nowej sytuacji: najlepsza przyjaciółka zdaje się zadawać z nią wyłącznie ze względu płynące z tego korzyści, a chłopak, do którego zaczęła coś czuć zachowuje się wyjątkowo dziwnie. 
Franki Stein mieszka w Salem od urodzenia, czyli piętnaście dni i jest normalną nastolatką (pomijając fakt że powstała w laboratorium swojego ojca, części jej ciała są połączone ze sobą nicią chirurgiczną, ze względu na to, że nie krąży jej krew ma zielonkawą skórę i jest wnuczką Frankensteina). Dziewczyna jest dumna z tego kim jest, ale  z wiadomych przyczyn musi ukrywać się pod grubą warstwą makijażu. Franki chciałaby zapoczątkować rewolucję, dzięki której RAD-owcy nie musieliby dłużej się ukrywać i mogli żyć razem z normalsami.. 

"-Dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło- odburknęła dziewczyna.
-Przestań- odparł Deuce.- Dobrze wiesz, że z tobą jest mi jak... w niebie.
-Mówisz? W takim razie najwyższy czas zejść na ziemię!"

Zaczynając czytać tę książkę nie spodziewałam się czegoś wybitnego, tylko raczej krótkiej, przyjemnej, lekkiej młodzieżówki i dzięki takiemu podejściu nie zawiodłam się na niej. Styl jakim napisana jest ta powieść jest bardzo ciekawy i zróżnicowany, poza tekstem ciągłym z narracją trzecioosobową mamy tu też sms-y i liściki. Tym, do czego mam zastrzeżenia są niezliczone ilości onomatopei ("klik-klik-klik", "Achhhhh...", "AAAAA!", "Bzzzt!"itp.) oraz tekst pisany bez spacji na zasadzie: powiemtobardzoszybkobochcężebyczytelinkpomęczyłsiętrochęzrozszyfrowaniemcomamnamyślimówiącwtakisposóbprzeztrzylinijki.
Kolejnym minusem tej książki są sprzeczności: miała opowiadać ona o tym, że trzeba być sobą i kochać siebie takim jakim się jest a ostatecznie wyszło coś w stylu: bądź taki jak wszyscy i nie wychylaj się bo zostaniesz zabarykadowany we własnym domu.
Lektura ta jest bardzo rozbudowana pod względem bohaterów i dzielą się oni według mojego rankingu na pozytywnych, negatywnych i takich, o których nie do końca potrafię jeszcze powiedzieć coś konkretnego. Zacznę od postaci negatywnych i będą to zdecydowanie: Bekka- przyjaciółka Melodie, która ciągle powtarza że przyjaciółki są najważniejsze a później wbija nuż w plecy w najgorszym momencie oraz jej chłopak Brett. Osoby o których nie mam jeszcze wyrobionego zdania to Haylee- przyjaciółka Bekki i Melodie, która teoretycznie współpracuje z Bekką, ale mam wrażenie że nie z własnej woli i nie wykluczam  że w kolejnych częściach może okazać się że np. była przez nią szantażowana czy coś takiego, i Franki, która z jednej strony wnosi do książki dużo uśmiechu i temperamentu, a z drugiej jest jedną z najbardziej infantylnych, lekkomyślnych i egoistycznych postaci książkowych z jakimi się dotychczas spotkałam. No i na koniec najprzyjemniejsze czyli bohaterowie, których kocham (może nie tak bezwarunkowo, ale jednak) i są to: Melodie, Jackson, D.J, Lala i Blue. (Ranking nie zawiera oczywiście wszystkich postaci).
No i co, na wstępie napisałam że książka mnie nie rozczarowała, a później (czytając recenzję ponownie) uświadomiłam sobie że wypisałam o niej znacznie więcej negatywów...
Podsumowując: "Monster High. Upiorna szkoła." nie jest powieścią złą, ale nie jest też wybitna. Doświadczonego czytelnika raczej na kolana nie powali, ale dla starszych dzieci i młodszej młodzieży może być ciekawym wstępem do rozpoczęcia przygody z literaturą.

Ocena:
6/10

Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Książka, której akcja toczy się w liceum".

piątek, 12 czerwca 2015

"Przygody Sherlocka Holmesa"/ "Pies Baskerville'ów"- Arthur Conan Doyle

Książka, która była moją lekturą, a z którą było sporo problemów w mojej klasie czyli "Przygody Sherlocka Holmesa" Arthura Conan Doyle'a. Wyjaśnienie, dlaczego w tytule posta znajdują się dwa tytuły za chwilę, chociaż zakładam że większość z was już się domyśliła.

"Im szczegół jakiś jest błahszy i śmieszniejszy, tym bardziej zasługuje na dokładne zbadanie, a to samo zajście, które, zdawałoby się, wikła sprawę, rozważone bacznie i wyzyskane umiejętnie, najprawdopodobniej posłuży do jej wyjaśnienia."

"Przygody Sherlocka Holmesa":
"Zbiór 12 opowiadań anielskiego pisarza sir Arthura Conan Doyle'a."
-->To co przeczytałam zbiorem opowiadań nie jest. Nie jest to też "Pies Baskerville'ów" ponieważ poza tą historią zawiera jeszcze jedno opowiadanie, które znajduje się w wymienionym przeze mnie wyżej zbiorze. Szczerze mówiąc nie wiem co mam recenzować, ale postanowiłam, że mimo tytułu widocznego na okładce będzie to recenzja "Psa..." 

Pewnego dnia w drzwiach Sherlocka Holmesa staje doktor Jakub Mortimer, który opowiada mu o śmierci swojego przyjaciela Karola Baskerville'a oraz o legendzie, która może być związana z jego śmiercią, a która opowiada o piekielnym psie. Niebawem do posiadłości przybyć ma spadkobierca sir Karola, któremu grozi niebezpieczeństwo takie samo jak jego przodkowi. Holmes postanawia rozwikłać zagadkę i pomóc baronetowi. Czy w tajemnice naprawdę uwikłane są siły nadprzyrodzone, czy jest to bardzo sprytny morderca?

Na początku recenzji wspomniałam że książka ta dostarczyła mojej klasie sporo problemów i chodzi mi tu właśnie o to, że jest to jakieś dziwne wydanie, które powstało prawdopodobnie tylko na potrzeby szkolne. Na początku roku dostaliśmy wykaz lektur, na którym pojawiła się ta pozycja. W bibliotece szkolnej znajduje się kilkanaście egzemplarzy, ale ponieważ omawialiśmy ją równocześnie z inną klasą nie wystarczyło ich dla wszystkich. Część osób posiadało swoją książkę, część wypożyczała z bibliotek publicznych, no i oczywiście wszyscy myśleliśmy że "Przygody Sherlocka Holmesa" to "Przygody Sherlocka Holmesa", a tu się okazuje, że jednak nie. Ostatecznie wyszło na to że pół klasy przeczytało jedną książkę, druga połowa-drugą, co według naszej nauczycielki oznaczało że połowa klasy nie przeczytała lektury...
Dobra, wygadałam się co mi leży na sercu a teraz przechodzimy do dużo przyjemniejszych kwestii, bo książka jest po prostu cudowna. Bywa tak, że im więcej wątków poznajemy i im więcej zagadek zostaje rozwiązanych, tym bardziej wszystko wydaje się skomplikowane. Dowiadujemy się jak wiele można odczytać na podstawie szczegółów np. rozszyfrować pochodzenie listu na podstawie czcionki wycinków z gazety, z których powstał i charakteru pisma. 
Sam Sherlock jest postacią niezwykle inteligentną, pomysłową i spostrzegawczą, co w połączeniu z pewnością siebie i swoich metod pracy nie może dać niczego innego jak perfekcyjnego detektywa, a przyjaźń między nim a dr Watsonem jest jedną z najciekawszych i najpiękniejszych przyjaźni w literaturze.
Książka jest jak najbardziej warta przeczytania, tak samo jak wszystkie inne z serii o Holmes'ie. 

Ocena:
9/10

Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Kryminał lub thriller"

sobota, 30 maja 2015

"Drżenie"- Maggie Stiefvater

"Ona była przeszłością, teraźniejszością, przyszłością. Chciałem jej opowiedzieć, ale nie mogłem. Rozpadałem się na kawałki."

Jest koniec maja, zostało zaledwie kilka dni do wystawienia ocen proponowanych i miesiąc do końca roku szkolnego. Teoretycznie powinno być już więcej luzu i czasu na czytanie, ale rozpoczyna się też poprawianie ocen na potęgę i dlatego recenzja tak cudownej książki jak "Drżenie" Maggie Stiefvater pojawia się tak późno. Ochłódźmy trochę atmosferę i z ciepłych, wiosenno-letnich miesięcy przenieśmy się do zimy.


"spadając w drżącą pustkę
wyciągam do ciebie dłoń
zatracam się w zimnym żalu
czy ta krucha miłość jest
sposobem
by powiedzieć 
żegnaj"

Do Mercy Falls wielkimi krokami zbliża się zima, a do Grace wspomnienie pewnego dnia kilka lat temu, kiedy wilki porwały ją z huśtawki za domem. Spojrzała wtedy w oczy jednego z nich i na zawsze zapamiętała jego żółte tęczówki. 
Od czasu incydentu każda zima Grace wyglądała tak samo: podczas przygotowywania posiłków patrzyła przez kuchenne okno i szukała wzrokiem swojego wilka, który zawsze tam był: na skraju lasu... i wszystko byłoby bez zmian gdyby nie atak na Jacka Culpeper'a...
Gdy winą za atak obarczone zostają wilki zaczyna się polowanie, w skutek którego jej żółtooki przyjaciel trafia na jej taras z kulą w szyi i okazuje się być człowiekiem...Samem. 
"Miłość od pierwszego wejrzenia" to zbyt słabe słowa w tym przypadku, a Sam i Grace nie mają przed sobą "żyli długo i szczęśliwie" bo robi się z każdym dniem coraz zimniej a przeznaczenia nieda się oszukać. 

[...]-To nie są słowa, których ja bym użyła, żeby cię opisać- odparłam śmiejąc się.
-Nie myślisz o mnie jak o wiotkim kwiecie, szczególnie gdy porównujesz mnie ze sobą?- Gdy roześmiałam się znów, ciągnął dalej:- Zatem jakich słów byś użyła?
[...]-Wrażliwy- spróbowałam. 
Sam przetłumaczył:
-Mięczak.
-Twórczy.
-Niebezpieczne emo.
[...]-Jesteś piękny i smutny- powiedziałam w końcu nie patrząc na niego. -Dokładnie jak twoje oczy: piękne i smutne. Jesteś jak piosenka, którą usłyszałam, kiedy byłam dzieckiem, ale nie pamiętałam jej, dopóki nie usłyszałam jej znowu.

-Powieść napisana jest w cudownym, lekkim, czasem nawet poetyckim językiem.
-Akcja toczy się bardzo szybko już od pierwszych stron. 
-Narracja jest pierwszoosobowa i podzielona między głównych bohaterów, co czyni ją pełniejszą.
-"Drżenie" jest lekturą, w której niema sztuczności. Dialogi są bardzo naturalne i często zabawne
- Historia opisana w książce nie dość że jest bardzo romantyczna (co ja oczywiście uwielbiam) to jeszcze zmusza do refleksji.  
A teraz to co lubię najbardziej, czyli niezbyt płynnie przechodzimy do postaci:
Oczywiście zacznę od tych, które po prostu kocham i które całkowicie zawładnęły moim serduchem, a będą to (jakby ktoś miał wątpliwości) Grace i Sam. 
Grace jest bohaterką, którą bardzo podziwiam ze względy na jej siłę, na to jak dobrze sobie radziła ze świadomością że niektóre rzeczy muszą prędzej czy później nadejść, a mimo to doskonale oddzielała teraźniejszość od przyszłości i umiała cieszyć się tym co ma teraz.
Sam jest niepoprawnym romantykiem, marzycielem, artystą, do wielu wydarzeń potrafi znaleźć pasujący fragment piosenki oraz sam tworzy teksty (z których wiele opowiada o Grace) i gra na gitarze. Jest dość smutną postacią ze względu na doświadczenia z dzieciństwa, które czasem utrudniają mu normalne funkcjonowanie. 
Bohaterami drugoplanowymi, które bardzo polubiłam podczas czytania tej powieści są również Olivia i Rachel- najlepsze przyjaciółki Grace, Beck- przybrany ojciec Sama oraz Isabel, co do której na początku miałam bardzo mieszane uczucia bo wydawała mi się postacią egoistyczną i płytką, ale później pokazała że jest w porządku mimo, że jej działania niebyły całkowicie bezinteresowne.
Żeby nie było tak bardzo słodko to teraz kilka słów o postaciach, których nie lubię i są to Shelby- biała wilczyca, która chce być zakochana w Samie bo jest on bliską osobą Becka, czyli jednej z najwyżej postawionych osób w sforze oraz Jack- brat Isabel, osoba gniewna i niepanująca nad sobą, i to właśnie przez niego podczas czytania tej książki płakałam i miałam ogromną ochotę go udusić. 
Na sam koniec wypowiem się jeszcze na temat samego wydania: okładka jest przepiękna- zimowy las i wilk na samym środku, brokatowe płatki śniegu, wypukły i błyszczący tytuł... A w środku duża, czytelna czcionka; wyraźne, ale niezajmujące połowy strony akapity...
Mogę opisać tę książkę trzema słowami: piękna, cudowna, fantastyczna. Przeczytałam ją już po raz drugi i ciągle, niezmiennie ją kocham. 

"To rozdarło moje serce. Jego głos... Wilki śpiewały powoli w tle, w słodko-gorzkiej harmonii, ale ja wyłapywałam tylko wycie Sama, Jego skowyt załamywał się, wznosił i padał w udręce."

Ocena:
10/10

Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Książka z jednym słowem w tytule"