poniedziałek, 23 lutego 2015

"Trzy metry nad niebem"- Federico Moccia

"-Jestem szczęśliwa. Nigdy w całym swoim życiu nie czułam się tak dobrze. A ty?
-Ja?- Przytula ją do siebie.- Ja czuję się znakomicie.
-Tak, że mógłbyś palcem dotknąć nieba?
-Nie, nie tak.
-Jak to, nie tak?
-O wiele wyżej. Co najmniej trzy metry nad niebem."

Luty nie jest dla mnie najlepszym czytelniczym okresem... Dzisiaj recenzja młodzieżowego romansidła (często określanego, nielubianym przeze mnie, mianem "dramatu"), autora, którego uwielbiam, a i tym razem mnie nie zawiódł. "Trzy metry nad niebem" Federica Mocci.

Babi jest typową dziewczyną z dobrego domu: grzeczna, poukładana, nigdy nie używa brzydkich słów, jest prymuską w szkole, przygotowuje się do matury. Pewnego dnia poznaje Stepa, agresywnego chuligana, którego życie składa się z wyścigów motocyklowych i ulicznych bijatyk. Mimo skrajnie różnych charakterów zakochują się w sobie, co nie podoba się matce dziewczyny. Babi, pod wpływem Stepa, otwiera się na świat, staje się odważniejsza i pewniejsza siebie; on, pod wpływem Babi, znacznie łagodnieje.

Pierwsze 30 stron książki było dla mnie bardzo nużące. Oglądałam wcześniej film, który bardzo mi się spodobał i przez to miałam spore wymagania wobec książki, która po przebrnięciu przez wstęp zdecydowanie je zaspokoiła. 
Moccia, jak każdy autor książek młodzieżowych, pisze w sposób lekki i przyjemny, bardzo dostępny dla młodego czytelnika. W swoich powieściach przedstawia młodzież taką, jaką jest, nie stroniąc przy tym od wulgaryzmów, co bardzo w nim cenię. 
Zawsze podchodzę bardzo emocjonalnie do książek, dlatego też czytając "Trzy metry nad niebem" śmiałam się i płakałam, przeżywałam wszystko to, co bohaterowie w danym momencie.
Jeśli chodzi o postacie same w sobie to w tej lekturze są zarówno takie, które darzę ogromną sympatią: Step (zawsze), Daniela, Pallina (nie tylko dlatego że jest moją imienniczką), Pollo czy (wbrew temu co dzieje się pod koniec książki) Babi; jak i takie, które nieprzypadły mi do gustu jak np. Siciliano, Chicco, Maddalena i pani Giacci.
Jeszcze kilka słów o wydaniu. Czytałam tę książkę w wersji kieszonkowej i muszę przyznać że jest naprawdę świetna. Czcionka jest czytelna, litery nie plączą się przed oczami. Wydawnictwo się postarało. Okładka może i najpiękniejsza nie jest, ale ten, kto oceniałby w tym przypadku książkę po okładce wiele by stracił.
Podsumowując: Nie jest to zbyt ambitna lektura, ale za to świetna kiedy chce się poczytać coś lekkiego, przy czym nie trzeba dużo myśleć. Ja zdecydowanie polecam.

Ocena:
9/10

Książka bierze udział w wyzwaniu "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Książka, która stała się filmem"

poniedziałek, 16 lutego 2015

"Desperacja"- Stephen King

"W końcu jak daleko leży piekło od Desperacji?"

Po dość długiej przerwie spowodowanej szkołą, treningami i próbami, recenzja horroru Stephena King'a pt. "Desperacja".

"Górnicze miasteczko Desperacja, położone w odludnej części środkowej Nevady, staje się miejscem niezwykłych, przerażających wydarzeń. Niegdyś kipiące życiem, od pewnego czasu sprawia wrażenie opuszczonego przez mieszkańców. Zostały tylko kojoty, węże, skorpiony i myszołowy... oraz miejscowy policjant. Podróżni, którzy tu trafią, poznają prawdziwy sens słowa "desperacja"."
Gorący dzień, pustynia,  środek wielkiego niczego, szosa numer pięćdziesiąt i kilkoro ludzi, którzy znaleźli się w złym miejscu o złej porze. Ale może właśnie takie było ich przeznaczenie?

"Jest policjantem. A jedną rzecz, Carverowie, mogę wam powiedzieć na pewno: kiedy macie przed sobą szalonego gliniarza, macie kłopoty."

Kolejna przeczytana przeze mnie, ale pierwsza zrecenzowana na blogu świetna powieść KIng'a, który Mistrzem swojego gatunku był, jest i pozostanie.
"Desperacja" trzyma w napięciu i mrozi krew w żyłach już od pierwszych stron. 
Każda ze stworzonych postaci dopracowana jest w 100% a wśród nich wybijają się przede wszystkim: Collie Entragian- "szalony" policjant, David Carver- chłopiec, głęboko wierzący w Boga oraz pisarz Johnny Marinville.
W wielu czytanych przeze mnie recenzjach negatywnie oceniana była duża ilość Boga w tej książce a ja oceniam to na plus ponieważ poza tym że powieść jest pełna krwi, trupów i przemocy to mino wszystko porusza też problemy człowieka natury teologicznej i staje się bardziej wartościowa. 
Zdecydowanie polecam.
Pozdrawiam :*

Ocena:
8/10

Książka bierze udział w wyzwaniu "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Książka, która ma więcej niż 500 stron"

niedziela, 1 lutego 2015

"Tajemnica gwiazdkowego puddingu"- Agata Christie

Kontynuując temat kryminałów: książka, a właściwie zbiór opowiadań Agaty Christie pt. "Tajemnica gwiazdkowego puddingu". Książkę przeczytałam głównie z ciekawości ponieważ Christie jest jedną z ulubionych autorek mojej przyjaciółki i nie mam pojęcia jakim cudem znalazła się u mojej babci na półce pośród książek o tematyce religijnej. Tak więc "Tajemnicę ..." przygarnęłam do siebie, oczywiście za zgodą babci, która absolutnie nie wiedziała skąd się wzięła (podejrzane...).

Christie o zbiorze:
"Są tu dwa główne dania: "Tajemnica gwiazdkowego puddingu" i "Zagadka hiszpańskiej skrzyni" oraz wybór przystawek: "Szaleństwo Greenshawa", "Sen", "Popychadło" i sorbet: "Dwadzieścia cztery kosy".

"Tajemnica gwiazdkowego puddingu" 
Pierwsze opowiadanie i trochę mnie zawiodło. Zdecydowanie z szybko wpadłam na rozwiązanie zagadki i w dodatku wiadomość: "NIE JEDZ ANI KĘSA PUDDINGU. KTOŚ, KTO CI DOBRZE ŻYCZY" wydała mi się zbyt oklepana.

"Zagadka hiszpańskiej skrzynki"
Opowiadanie znacznie lepsze i bardziej wciągające od poprzednika. Aż do samego końca nie udało mi się rozszyfrować kto jest mordercą. Ciekawi intryga i okoliczności zabójstwa.

"Popychadło"
Ach, ta kobieca intuicja...
Znowu ciekawa historia, dużo podejrzanych, dużo osób posiadających motyw i sposobność zamordować sir Reubena, ciekawe portrety psychologiczne.

"Dwadzieścia cztery kosy"
W roli mordercy warto skupić się na szczegółach.
Niezbyt mnie wciągnęło, ale podoba mi się patrzenie na ludzi przez pryzmat ich przyzwyczajeń, czegoś, no co na ogół nie zwraca się zbytnio uwagi. Zakończenie nie jest najgorsze, ale mogło być lepsze.

"Sen"
Mój NUMER JEDEN w tym zbiorze. Świetna intryga i zakończenie, którego całkowicie się nie spodziewałam.

"Szaleństwo Greenshawa"
Pierwsza połowa mnie nudziła, nie widziałam w niej nic zbytnio ciekawego i dopiero gdy zaczęła się akcja naprawdę się wkręciłam. Zaskakujące zakończenie.

Recenzja ogólna:
Podoba mi się pomysłowość autorki oraz jej styl pisania. W każdej z historii pojawia się interesująca intryga.
W pięciu na sześć opowiadań występuje detektyw Herkules Poirot, który jest postacią bardzo pewną siebie, w niektórych momentach aż irytującą ze swoimi wypowiedziami typu "Ja, Herkules Poirot, nigdy się nie mylę..." itp., ale mimo wszystko bardzo go polubiłam i gdy zabrakło go w ostatnim opowiadaniu "Szaleństwie Greenshawa", a zamiast niego pojawiła się panna Marple, wydawało mi się częściowo puste i czegoś mi brakowało.
Na pewno w przyszłości sięgnę po inne książki i opowiadania Christie. W niektórych opiniach przeczytałam że jest to jedna z gorszych książek tej autorki, a mnie się spodobała, więc jestem ciekawa jakie są lepsze.
Pozdrawiam :*

PS. Okładka, której zdjęcie znajduje się powyżej nie jest moją okładką lecz najbardziej do niej podobną. Zdjęcie mojej książki znajdziecie na moim instagramie @paulinka_zaksiazkowana.

Ocena:
7/10

Książka bierze udział w wyzwaniu "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Książka polecona przez przyjaciela"