"-Jestem szczęśliwa. Nigdy w całym swoim życiu nie czułam się tak dobrze. A ty?
-Ja?- Przytula ją do siebie.- Ja czuję się znakomicie.
-Tak, że mógłbyś palcem dotknąć nieba?
-Nie, nie tak.
-Jak to, nie tak?
-O wiele wyżej. Co najmniej trzy metry nad niebem."
Luty nie jest dla mnie najlepszym czytelniczym okresem... Dzisiaj recenzja młodzieżowego romansidła (często określanego, nielubianym przeze mnie, mianem "dramatu"), autora, którego uwielbiam, a i tym razem mnie nie zawiódł. "Trzy metry nad niebem" Federica Mocci.
Babi jest typową dziewczyną z dobrego domu: grzeczna, poukładana, nigdy nie używa brzydkich słów, jest prymuską w szkole, przygotowuje się do matury. Pewnego dnia poznaje Stepa, agresywnego chuligana, którego życie składa się z wyścigów motocyklowych i ulicznych bijatyk. Mimo skrajnie różnych charakterów zakochują się w sobie, co nie podoba się matce dziewczyny. Babi, pod wpływem Stepa, otwiera się na świat, staje się odważniejsza i pewniejsza siebie; on, pod wpływem Babi, znacznie łagodnieje.
Pierwsze 30 stron książki było dla mnie bardzo nużące. Oglądałam wcześniej film, który bardzo mi się spodobał i przez to miałam spore wymagania wobec książki, która po przebrnięciu przez wstęp zdecydowanie je zaspokoiła.
Moccia, jak każdy autor książek młodzieżowych, pisze w sposób lekki i przyjemny, bardzo dostępny dla młodego czytelnika. W swoich powieściach przedstawia młodzież taką, jaką jest, nie stroniąc przy tym od wulgaryzmów, co bardzo w nim cenię.
Zawsze podchodzę bardzo emocjonalnie do książek, dlatego też czytając "Trzy metry nad niebem" śmiałam się i płakałam, przeżywałam wszystko to, co bohaterowie w danym momencie.
Jeśli chodzi o postacie same w sobie to w tej lekturze są zarówno takie, które darzę ogromną sympatią: Step (zawsze), Daniela, Pallina (nie tylko dlatego że jest moją imienniczką), Pollo czy (wbrew temu co dzieje się pod koniec książki) Babi; jak i takie, które nieprzypadły mi do gustu jak np. Siciliano, Chicco, Maddalena i pani Giacci.
Jeszcze kilka słów o wydaniu. Czytałam tę książkę w wersji kieszonkowej i muszę przyznać że jest naprawdę świetna. Czcionka jest czytelna, litery nie plączą się przed oczami. Wydawnictwo się postarało. Okładka może i najpiękniejsza nie jest, ale ten, kto oceniałby w tym przypadku książkę po okładce wiele by stracił.
Podsumowując: Nie jest to zbyt ambitna lektura, ale za to świetna kiedy chce się poczytać coś lekkiego, przy czym nie trzeba dużo myśleć. Ja zdecydowanie polecam.
Jeśli chodzi o postacie same w sobie to w tej lekturze są zarówno takie, które darzę ogromną sympatią: Step (zawsze), Daniela, Pallina (nie tylko dlatego że jest moją imienniczką), Pollo czy (wbrew temu co dzieje się pod koniec książki) Babi; jak i takie, które nieprzypadły mi do gustu jak np. Siciliano, Chicco, Maddalena i pani Giacci.
Jeszcze kilka słów o wydaniu. Czytałam tę książkę w wersji kieszonkowej i muszę przyznać że jest naprawdę świetna. Czcionka jest czytelna, litery nie plączą się przed oczami. Wydawnictwo się postarało. Okładka może i najpiękniejsza nie jest, ale ten, kto oceniałby w tym przypadku książkę po okładce wiele by stracił.
Podsumowując: Nie jest to zbyt ambitna lektura, ale za to świetna kiedy chce się poczytać coś lekkiego, przy czym nie trzeba dużo myśleć. Ja zdecydowanie polecam.
Ocena:
9/10
Książka bierze udział w wyzwaniu "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Książka, która stała się filmem"