niedziela, 3 grudnia 2017

"Biuro przesyłek niedoręczonych"- Natasza Socha

"Zakochanie to zdecydowanie emocjonalna paranoja, której żaden naukowiec nie jest w stanie opisać. Dlatego zajmują się tym poeci."

Tą piękną, magiczną i zachowaną w klimacie Świąt Bożego Narodzenia książkę, jaką jest "Biuro przesyłek niedoręczonych" autorstwa Nataszy Sochy czytałam jeszcze pod koniec wakacji, ale przez wiele obowiązków (głównie szkolnych) dopiero teraz mam możliwość napisania recenzji. Może dobrze się złożyło...

Opis wydawcy: 
"Do Biura Przesyłek Niedoręczonych trafiają listy i paczki, które nigdy nie dotarły do adresatów. Zuzanna zaczyna tam pracować, bo ją samą też prześladuje pewien niewysłany w porę list, Z czasem coraz bardziej intrygują ją tajemnice innych listów. Kiedy trafia na listy, których nadawcy od trzydziestu ośmiu lat nie mogą się spotkać, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Ma czas do Wigilii, potem będzie za późno...
Magiczna opowieść o zagmatwanych ludzkich losach, miłości jak z bajki i nieoczekiwanych konsekwencjach życzliwości."

Mój opis:
Zuzanna przeprowadza się do nowego miasta, w którym dostaje pracę w Biurze Przesyłek Niedoręczonych: w miejscu, do którego trafiają tysiące przesyłek i listów, z których większość nigdy nie dotrze do odbiorców. Ta sama historia miała czekać listy, które przychodziły do Biura co roku w okresie świątecznym: jeden w błękitnej, drugi w seledynowej kopercie gdyby nie to, że młodą kobietę bardzo zaintrygowały upór tych dwojga ludzi, którzy stale od trzydziestu ośmiu lat piszą do siebie mimo, że nie uzyskują żadnej odpowiedzi. Postanawia przeczytać listy i pomóc Tekli i Gasparowi, ale musi się pospieszyć, ponieważ oboje zaczęli już tracić nadzieję. W realizacji planu pomaga jej starsza koleżanka z pracy- Milena. 
Czy kobietom uda się doprowadzić do świątecznego cudu? 

"Są godziny, które wloką się w nieskończoność, godziny nudne i bardzo do siebie podobne. Wypełniają poszczególne dni, miesiące i wreszcie lata. Ale są też godziny pełne emocji, poszarpane, gwałtowne, które nie wiedzieć czemu kończą się szybciej niż inne."

"Biuro przesyłek niedoręczonych" to niesamowicie wciągająca książka z wieloma bardzo ciekawymi zbiegami okoliczności; wspaniałą i wciągającą fabułą oraz niesamowitymi bohaterami, która sprawia, że robi nam się cieplej na sercu w nawet najchłodniejsze dni. 
Nie jest to typowa, pełna oklepanych schematów historia cukierkowej miłości, ale opowieść z bardzo mądrym przesłaniem. Opowieść o wytrwałości, która zaczyna graniczyć z szaleństwem, ponieważ nawet po prawie 40 latach oczekiwania bohaterowie wciąż wierzą, że ich Wigilijny cud w końcu się spełni. O ogromnej samotności, którą często ukrywamy pod warstwą sarkazmu i tym samym odcinamy od siebie jeszcze bardziej innych ludzi, aż w końcu pojawi się ktoś, kto postanowi odszukać drugie dno i poznać nas takimi, jakimi jesteśmy naprawdę. O decyzjach, które boimy się podjąć, bo boimy się konsekwencji, a na które później może być za późno. 
Każdy bohater tej książki posiada swój indywidualny, mocno dopracowany rys psychologiczny zaczynając od głównej bohaterki- Zuzanny, która przeprowadza się do innego miasta, aby zacząć pracę w budynku pełnym różnych historii spisanych na kartkach papieru, ponieważ ona sama nie była w stanie zakończyć jednej z takich historii; przez jej jednonogiego sąsiada, który nienawidzi ludzi, ale kocha orchidee, aż po właściciela kawiarni, w której Zuzanna je śniadania przed pójściem do pracy. Każdy z nich został ukształtowany przez swoją przeszłość i wyznaje inne wartości, ale wszyscy są cudownie wielowymiarowi. 
Kolejnym bardzo ciekawym aspektem tej powieści są przepisy i receptury na różnorodne leki ziołowe, o których Gasper pisze w listach do Tekli lub umieszcza je jako nagrania na czekanie na swoim telefonie,aby ludzie, który do niego dzwonią nie czekali bezproduktywnie na to, aż odbierze on telefon. Część z tych receptur znałam już wcześniej, ale o kilku nie miałam pojęcia i na pewno kiedyś je wypróbuje. 
Na koniec chciałabym wspomnieć jeszcze kilka słów o okładce, która oczywiście zachowana jest w zimowo-świątecznym klimacie, a tym co najbardziej mnie w niej urzekło są małe odbijające światło płatki śniegu zarówno na froncie jaki i tyle okładki. Niestety wzory śnieżynek powtarzają się, ale mimo wszystko jest to niesamowicie uroczy detal. 
Podsumowując: powieść Nataszy Sochy, to niesamowita historia, która wspaniale wpasowuje się w obecny nastrój kiedy wszyscy zaczynamy powoli odczuwać atmosferę Świąt Bożego Narodzenia. Pozostawia ona nas także z pewnym niedomówieniem odnoście jednej z postaci, ale na ten temat nie powiem już nic więcej- sami musicie to przeczytać. Bardzo gorąco polecam. 
Dzięki tej lekturze mam ogromną ochotę powysyłać mojej rodzinie i przyjaciołom świąteczne listy zamiast pisać do nich życzeń przez sms'a, czy maila. 

"Ale pamiętaj, w życiu czasem jest tak, że dzisiaj nie masz siły, jutro nie będziesz mieć ochoty, a pojutrza może już nie być."

Ocena:
10/10

1 komentarz:

  1. Ta książka wydaje się super, mam nadzieję, że kiedyś uda mi się ją przeczytać. :) Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń