sobota, 15 stycznia 2022

„Sprawa nerwowej żałobniczki”- Erle Stanley Gardner

 
Cieniutki, kieszonkowy kryminał, który znalazłam kiedyś na jakimś pchlim targu i zapłaciłam za niego symboliczne 3 złote. Moje pierwsze podejście do powieści Gardnera pod postacią (jak dowiedziałam się już po przeczytaniu od osób, które czytały go trochę więcej) jego prawdopodobnie najsłabszej książki, czyli „Sprawy nerwowej żałobniczki”.
 
Opis wydawcy:
„W fotelu siedział w groteskowej pozie martwy Arthur B. Cushing. Czerwona strużka, która wyciekła z czarnego okrągłego otworu, utworzyła złowrogą plamę na jego jedwabnej koszuli. Krople czerwieni poplamiły podłogę. Na podłodze leżał okrągły, lśniący przedmiot odbijający światło. Otwarta puderniczka z rozbitym lusterkiem, z której wysypał się puder tuż u stóp martwego mężczyzny. Belle Adrian rozpoznała puderniczkę, nie patrząc nawet na napis wygrawerowany na złotym wieczku. To był prezent urodzinowy dla Carlotty od Arthura Cushinga.”
 
Mój opis:
Malownicza sceneria zimowego kurortu: góry, rozległe jezioro… dźwięki wystrzału i tłuczonego szkła przeszywający ciszę. W takich okolicznościach przyrody spędza urlop adwokat Perry Mason, ale jego odpoczynek kończy się, gdy przed jego drzwiami staje Belle Adrian, która prosi go o pomoc. Roztrzęsiona kobieta twierdzi, że jej córka zostanie oskarżona o zamordowanie miejscowego casanovy- Arthura Cushinga. Matka zdążyła jednak sama narobić sporo głupot przed powiadomieniem adwokata.
Kto i dlaczego w rzeczywistości zamordował bogatego podrywacza?
 
„Sprawa nerwowej żałobniczki” to jedna z wielu powieści Erla Stanley’a Gardnera połączonych ze sobą postacią adwokata Perry’ego Masona, ale dla mnie, jak już wspominałam we wstępie, jest to pierwsza książka tego autora i muszę przyznać, że trochę mnie zawiodła. Wiem, że jest to powieść z 1951 roku i od tego czasu styl pisania kryminałów zdążył się bardzo zmienić, ale zdążyłam już przeczytać sporo „klasycznych” kryminałów oraz powieści detektywistycznych, które podobały mi się o wiele bardziej.
Tym, co najbardziej zaskoczyło mnie w tej książce i jednocześnie było głównym aspektem, który wpłynął na moją, dość negatywną, opinię na jej temat jest fakt, że co najmniej połowa akcji toczy się na sali sądowej. Ja osobiście zdecydowanie wolę bardziej dynamiczną formę prowadzenia fabuły: w terenie, szukając poszlak i dowodów; a nie wymianę pytań i argumentów między oskarżycielem (Darwin Hale) i obrońcą.
Na pewno „Sprawie nerwowej żałobniczki” nie można zarzucić przewidywalności. Może i nie jest to książka pełna niesamowitych i nieoczekiwanych zwrotów akcji, ale samo jej zakończenie było dla mnie bardzo zaskakujące.
Powieść tę czyta się bardzo szybko, głównie za sprawą jej bardzo zwięzłej formy. Liczy sobie ona zaledwie trochę ponad 150 stron i bez większego problemu można ją przeczytać w ciągu kilku godzin. Nowe wątki w rozpatrywanej sprawie kryminalnej pojawiają się bardzo szybko i w bardzo dużych ilościach, co z jednej strony sprawia, że praktycznie nie da się oderwać od lektury, ale też trzeba cały czas czytać bardzo uważnie żeby nie zgubić jakiejś drobnej informacji, która może okazać się kluczowa dla rozwiązania zagadki.
Dość przydatnym elementem zawartym w tej książce był dla mnie spis bohaterów oraz ich krótki opis umieszczony za jednej z pierwszych stron. Postaci przewija się tu bardzo wiele: niektóre są istotne dla przebiegu akcji, a inne są bohaterami epizodycznymi pojawiającymi się tylko przez chwilę i niemającymi większego wpływu na rozwój sytuacji, i dzięki tej rozpisce można szybko sprawdzić kim jest dana osoba oraz jakie są jej główne cechy.
Skoro już jestem przy bohaterach tej powieści, to chciałabym jeszcze wspomnieć o kolejnej rzeczy, której brakowało mi na kartach „Sprawy nerwowej żałobniczki”, czyli rysu psychologicznego bohaterów. Wydaje mi się, że jest to dosyć ważna część powieści kryminalnych, dzięki której mamy możliwość zajrzeć trochę bardziej w psychikę bohaterów i poznać motywy ich działań, a tutaj kwestia ta została potraktowana trochę po macoszemu.

Podsumowując: powieść nie jest tragiczna, ale też daleko jest jej do miana wybitnej. Czyta się ją bardzo szybko, ale jest mnóstwo lepszych książek, więc czy warto marnować na nią nawet te kilka godzin?

Ocena:
5/10
 
Dajcie znać w komentarzach, czy czytaliście już tę lub inne książki Gardnera? Jeśli czytaliście inne: co o nich sądzicie? Może rzeczywiście trafiłam na słabszą książkę tego autora i nie warto się zrażać, tylko próbować dalej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz