„Firmowy psychiatra, doktor Fiske, zawsze zachęcał Alarica do
wyobrażenia sobie najgorszego
scenariusza. To zdrowe, twierdził doktor. Podobno pesymiści żyją dłużej niż
optymiści.”
Książka, która jest kontynuacją cyklu romansów
wampirycznych, ale dowiedziałam się o tym dopiero po jej zakończeniu. Nie
czytałam pierwszej części i nie wiem w jaki sposób nie skapnęłam się, że „Nieposkromieni”
to część druga, ale rzeczywiście tak było. Uprzedzam, że mogą pojawić się tu
spoilery pierwszej części („Nienasyconych”), a ja nawet nie będę o tym
wiedziała.
Opis wydawcy:
„Meena Harper ma talent. Tyle że nikt nie umie się na nim
poznać. Teraz wyleciała z hukiem z telewizji. Ale nie ma tego złego, bo by na
dobre nie wyszło: dostała nową pracę- została tajną bronią Gwardii
Palatyńskiej, która zwalcza wampiry i demony. Kto jak kto, ale ona na pewno
potrafi rozpoznać nieumarłego. I powiedzieć, kto i jak umrze.
A poza tym miała już do czynienia z wampirem- i to nie
byle jakim, bo z samym władcą wampirów. Nawet przysięgli sobie miłość. Więc jak
to pogodzić z faktem, że teraz ma go wytropić? I że krew zaczyna jej szybciej
krążyć w żyłach na widok seksownego kolegi z pracy- prawdziwego supermana i
superpogromcy wampirów…”
Mój opis:
Meena Harper nie ma łatwego życia- właśnie straciła pracę
jako scenarzystka serialu telewizyjnego, ale jej specjalna umiejętność, która
jest jednocześnie jej przekleństwem, zapewniła jej zatrudnienie w Gwardii
Palatyńskiej. Teraz głównym zadaniem dziewczyny jest tropienie oraz
likwidowanie wampirów… i wcale nie musi daleko szukać, bo zostaje zaatakowana
przez swojego byłego chłopaka- Davida, który został przemieniony, a na ratunek
przybywa jej Lucien Antonescu- Książę Ciemności, władca wampirów, a także
(kolejny) był Meeny.
Ponadto w Nowym Jorku giną bez wieści turyści, a Gwardia
obwinia o to wampiry. Jaki związek z zaginięciami ma przemienienie Davida? Kim
jest ojciec Henrique Mauricio, który ma być nowym proboszczem w parafii przy
siedzibie Gwardii Palatyńskiej, a który budzi wyjątkową niechęć Alarica-
współpracownika Meeny?
Zacznijmy od tego, jak ta książka wygląda na pierwszy
rzut oka, i delikatnie mówiąc, to jest masakra. Jest to jedna z brzydszych
okładek, które mam na swojej półce, a na jej odwrocie nie jest lepiej. Mam tu
na myśli opis fabuły książki, który zaserwował nam wydawca, a którego czytanie
sprawiło mi niemal fizyczny ból. Zdania pojedyncze, które brzmią tak, jakby
jedną myśl rozłożyć na trzy i zdania rozpoczynające się od spójników?! Coś tu
jest chyba trochę nie tak.
Sama treść książki też nie do końca mnie przekonuje. Co
prawda, jak wspominałam już na początku, czytając tę książkę nie wiedziałam, że
jest to kontynuacja serii, ponieważ nie interesowałam się nią za bardzo i
znalazła się u mnie dzięki stolikowi z „książkami z drugiej ręki” w moim
liceum, i zapewne mam niepełny obraz fabuły. Może gdybym przeczytała wcześniej
pierwszą część byłoby lepiej?
To, co w tej sytuacji można uznać za sporą zaletę tej
książki to odnoszenie się do zdarzeń, które miały miejsce w poprzedniej części
w taki sposób, że tworzy to spójną całość i daje efekt indywidualnej powieści.
Na pewno będzie to przydatne dla osób, które „Nienasyconych” czytały już jakiś
czas temu i nie pamiętają wszystkich wątków, ale chciałyby przeczytać
„Nieposkromionych”.
Powieść Meg Cabot czyta się bardzo szybko głównie ze
względu na to, że jest napisana prostym, przystępnym językiem
charakterystycznym dla książek młodzieżowych. Akcja także toczy się dosyć
szybko i dostajemy nawet kilka całkiem ciekawych i zaskakujących zwrotów, które
jednak są według mnie dosyć płytkie i „na siłę”, żeby tylko przykuć uwagę
czytelnika, który mógł się już wcześniej znudzić miłosnym trójkątem.
O samych miłosnych relacjach na kartach
„Nieposkromionych” można by rozwodzić się dosyć długo: Meena jest ogromnie
zakochana w Lucienie, z którym jednak nie może być ze względu na, chociażby,
swoją pracę, a Lucien chce z kolei cały czas być blisko niej i ją chronić. Jest
jeszcze współpracownik Meeny- Alaric Wulf, który chce chronić ją przed
Lucienem. Oba te wątki miłosne są dosyć dziwne i „niezdrowe”, jak to zazwyczaj
bywa w tego typu powieściach.
Samo zakończenie książki całkowicie rozwaliło system: to
było najbardziej patetyczne zakończenie jakie kiedykolwiek czytałam w książce
dla młodzieży. Wyglądało to trochę tak, jakby całą powieść była napisana jednym
stylem, a scena finałowa jakimś zupełnie innym. Trochę jak oglądanie filmu, w
którym cała scena bitwy, która powinna być najbardziej dynamiczna, odbywa się w
Slow Motion.
Podsumowując: książka jest bardzo słaba zarówno pod
względem wizualnym, jak i treści. Nie zachwyciła mnie, chociaż sam pomysł na
nią mógł być dobry- jego realizacja to już inna kwestia.
Ocena:
4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz