czwartek, 18 stycznia 2018

"Nie-boska komedia"- Zygmunt Krasiński

"Bóg się z modlitw, Szatan z przekleństw śmieje."

No i znowu recenzje lektur szkolnych, bo tak jestem nimi zawalona, że nie mam kiedy czytać czegoś innego, a nie chcę zaniedbywać bloga. Tym razem mam dla was recenzję (choć może bardziej notatkę z opracowaniem) "Nie-boskiej komedii" Zygmunta Krasińskiego. Mam nadzieję, że podołam.

Kilka słów o autorze: 
Zygmunt Krasiński (19 lutego 1812- 23 lutego 1859) był jednym z trzech polskich Wieszczów Narodowych obok Mickiewicza i Słowackiego. Wybitny poeta romantyczny. Wywodzi się on z arystokracji, a jego ojciec buduje w nim nastroje antyrewolucyjne mówiąc, że rewolucje przynoszą jedynie chaos i cierpienie. Zabrania mu także udziału w powstaniu listopadowym. Krasiński, aby wyrwać się z pod jego wpływów wyjeżdża na zachód.

"Nie-boska komedia" to dramat, który ma przedstawiać spór pomiędzy arystokracją i rewolucjonistami. Podzielony jest on na cztery części, z których dwie pierwsze opowiadają o rodzinie głównego bohatera- hrabiego Henryka oraz o jego tragedii, którą sam na siebie sprowadził. W noc po jego ślubie nawiedza go widmo pięknej dziewicy, dla której porzuca on swoją żonę. Ogólnie rzecz biorąc: im dalej tym dziwniej.
Kolejne dwie części przedstawiają wspomniany wcześniej spór między arystokratami, a rewolucjonistami. W trzeciej części utworu uwidaczniają się także dwie cechy Krasińskiego, którymi są antysemityzm oraz zamiłowanie do epatowania masakrą (frenetyzm romantyczny). Autor pokazuje wady obu grup stając jednak po stronie grupy, z której się wywodzi. Broni on ideałów arystokracji pokazując jednocześnie, że nie są oni zupełnie święci.
To głównie z ostatnimi częściami związany jest tytuł dramatu, który nawiązuje do "Boskiej komedii" Dantego: podróż Dantego przez piekło porównana jest do podróży hrabiego Henryka przez obóz rewolucjonistów. Część "nie-boska" zawiera natomiast wydźwięk antyreligijny oraz nawiązuje do tego, że w utworze pokazane są skutki odrzucenia Boga przez ludzi.

"Skądżeś powstał, marny cieniu, który znać o świetle dajesz, a światła nie znasz, nie widziałeś, nie obaczysz?"

Utwór ten czytało mi się dosyć szybko po przebrnięciu przez wstęp, który był dosyć nużący, ale w dalszym ciągu wartościowy: przedstawia on refleksję nad tym, że człowiek próbuje poznać sferę metafizyczną mimo, że nie jest w stanie tego osiągnąć. Zadawane jest tu także pytanie o pochodzenie człowieka i powody, dla których powstał. Występuje tu także motyw, który przebija się później w pierwszej części, czyli poezja jako jednocześnie coś pięknego, ale też zsyłającego na ludzi nieszczęście.
Dalszy ciąg dramatu czytało mi się naprzemiennie: raz bardzo przyjemnie, a z rozpoczęciem kolejnej części miałam ochotę to odłożyć i nigdy nie wracać. Podobała mi się część pierwsza przez to, że była ona zanurzona w planie metafizycznym: duchy, anioły, demony, zjawy oraz występuje tu dość ciekawy motywy szaleństwa oraz część trzecia, w której odbywała się wędrówka Henryka przez obóz rewolucjonistów i występuje tu wspomniany wcześniej frenetyzm romantyczny (który, uwielbiam choć może nie świadczy to o mnie zbyt dobrze). Pozostałe dwie części przeczytałam bez żadnych rewelacji.


"Za to, żeś nic nie kochał, nic nie czcił prócz siebie, prócz siebie i myśli twych, potępion jesteś- potępion na wieki."

Podsumowując: mam co do tego dramatu mieszane uczucia i nie chcę mówić wam czy polecam przeczytanie go, czy nie bo i tak decyzja należy do was. Uważam, że jest to utwór wartościowy i nie żałuję, że go przeczytałam bo może przyda mi się on na maturę z polskiego.

Ocena:
5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz