piątek, 6 maja 2016

"Serenada, czyli moje życie niecodzienne"- Małgorzata Gutowska-Adamczyk

No i kolejna recenzja książki pani Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk, którą w jakiś sposób udało mi się wymęczyć: "Serenada, czyli moje życie niecodzienne". Na wstępie zapraszam na recenzje dwóch innych książek tej autorki, które jak do tej pory pojawiły się na moim blogu: "13. poprzeczna" oraz "220 linii".

Opis wydawcy:
"Życie trzydziestoletniej Kasi, niespełnionej aktorki Białostockiego Teatru Lalek, odmienia się nagle podczas pewnej podróży pociągiem. Zostaje dostrzeżona przez członka ekipy pracującej przy popularnym serialu "Życie codzienne". Takiej szansy nie można zmarnować. [...]
Czy uczuciowa i szczera dziewczyna z Podlasia odnajdzie się w pełnym fałszu świecie mediów, celebrytów, czerwonych dywanów? Czy będzie umiała rozpoznać prawdziwą miłość?"

Mój opis:
Kasia, która po studiach aktorskich zaczyna grać ogony w teatrze lalek Złota Ważka, ale marzy o tym, żeby się wybić i zabłysnąć, i która szuka miłości swojego życia, bo chce założyć rodzinę i być zwyczajnie szczęśliwa z dnia na dzień dostaje szansę na zdobycie tego wszystkiego. Kiedy podczas podróży do Warszawy na ślub koleżanki do jej przedziału w pociągu wchodzi Adam, bardzo przystojny mężczyzna, który proponuje jej wzięcie udziału w castingu do serialu jej życie wkracza na nowy tor. Od teraz wszystko powinno już iść dobrze, ale czy na pewno...

"Serenada" to moja pierwsza skierowana do starszego czytelnika powieść pani Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk, Przedstawia ona świat show-biznesu widziany oczami osoby z mniejszego miasta, która początkowo marzyła o tym, aby stać się jego częścią lecz dość szybko zaczęła zauważać też ciemne strony życia gwiazdy serialu. Dowiaduje się, że w tym biznesie nie liczy się człowiek sam w sobie, ale to ile można za jego pomocą zarobić, a kłamstwa i manipulowanie uczuciami to zupełna codzienność.
Główna bohaterka książki- Katarzyna Zalewska nie jest postacią która zyskała moją sympatię. Przez większość książki zachowywała się jak nastolatka, którą zainteresował się jakiś chłopak i ona za wszelką cenę musi go przekonać, że byliby parą idealną i że muszą spędzić razem resztę życia. Żeby tego było mało to bohaterka zakochuje się w praktycznie każdym, trochę lepiej wyglądającym mężczyźnie, a na jej nieszczęście znaczna część z nich jest nią całkowicie niezainteresowanych, albo interesuje się nią tylko z powodów służbowych, a ona gdy się o tym dowiaduje popada w rozpacz. Zdarzają się, co prawda, nieliczne momenty kiedy Kasia uświadamia sobie, że w sumie to ona przecież jest dorosła i może powinna się wziąć w garść i iść do przodu, ale jest tego mało.
Przechodząc do nieco bardziej pozytywnych aspektów: podoba mi się sposób, w jaki przedstawiony został brutalny świat, który nigdy nie śpi, a którego mieszkańców zwykły, szary człowiek może oglądać na codzień na ekranie telewizora. Możemy dowiedzieć się co tak na prawdę siedzi w głowie osoby, którą podziwiamy w filmach, serialach czy wiecznie uśmiechnięte i cudownie wystylizowane na ściankach i czerwonych dywanach, i dzięki temu spojrzeć na nich trochę bardziej jak na ludzi.
Bohaterowie "Serenady" są ciekawi i różnorodni, ale ja nie ukrywam że moją najukochańszą postacią jest Adam, o którym nie chcę wam nic pisać bo pojawiłyby się tu spoilery, więc jeśli chcecie się dowiedzieć dlaczego kocham Adama, to odsyłam do książki.
Podsumowując: kolejna książka pani Małgorzaty, której nie jestem ani fanką, ani przeciwniczką. Lekka i przyjemna lektura, którą polecam przede wszystkim osobą, które interesują się trochę show-biznesem oraz wszystkich, których zainteresowała.

Ocena:
6/10

Podziel się ze mną swoją opinią na temat tej książki jeśli jej lekturę masz już za sobą, a jeśli nie: czy zamierzasz po nią sięgnąć.

"13. poprzeczna"- Małgorzata Gutowska-Adamczyk

"Szczęście to ciągła praca, nie zabawa, nie pokusy, nie rzeczy, które przemijają. Szczęście jest gdzie indziej. Czasem powinnaś pomyśleć gdzie. Bo warto i trzeba go szukać i znajdować. Lecz nie w pozorach, tylko w rzeczach trwałych."

Moje kolejne spotkanie z twórczością pani Małgorzaty od lektury "220 linii" <klik>, czyli "13. poprzeczna".

Opis wydawcy:
"Gdy świat wydaje się kompletnie pozbawiony sensu, a codzienność karmi cię jedynie rozczarowaniami, kiedy nie umiesz znaleźć celu i tłumisz w sobie pragnienie szczęścia, byś może w najczarniejszej godzinie odnajdziesz swoją ścieżkę.
Agata, Zosia i Klaudia, trzy nastolatki z Anina, są tak różne, że trudno uwierzyć, by ich drogi mogły się kiedyś zejść. Połączy je jednak wspólne marzenie. A wszystko za sprawą pewnego snu.
Nowa powieść Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk pokazuje trudne meandry dojrzewania do przyjaźni, poszukiwanie szczęścia oraz nie zawsze różową codzienność nastolatek."

Mój opis:
Trzy zupełnie inne nastolatki: Agata, która po stracie ojca zaczęła żywić nienawiść do całego świata, a w klasie wszyscy nazywają ją "emo"; Zosia- wzorowa uczennica pochodząca z bardzo dobrego domu, która jest nadzwyczaj dojrzała jak na swój wiek, bo w domu wykonuje większość czynności, którymi pewnie zajmowaliby się jej rodzice gdyby tylko trochę częściej bywali w domu oraz Klaudia- dziewczyna, która byłaby w stanie zrobić dosłownie wszystko w zamian za popularność i uznanie w klasie. Jedyną rzeczą, która łączy je ze sobą jest to, że chodzą do tej samej klasy, aż do czasu kiedy ich drogi łączą się ze sobą w dość nietypowych okolicznościach dzięki Magdzie, dziewczynie mieszkającej przy tej samej ulicy co Agata. Od tego czasu połączy je wspólny cel...


"Nigdy nie wiemy, jak wielki udział mają w naszym życiu inni ludzie, kto podejmuje decyzje, kto pociąga za sznurki. Chcielibyśmy wierzyć, że my sami, a potem się okazuje, że to zawsze był ktoś inny."


Sięgnęłam po "13. poprzeczną" w celu zapoznania się bardziej z twórczością pani Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk, czemu dziwię się sama sobie z dwóch powodów. Pierwszy: nie przepadam za polskimi obyczajówkami i młodzieżówkami, a ta książka jest właśnie powieścią dla młodzieży. Drugi: jest to jedna z ulubionych pisarek mojej polonistki. A jednak, jak widać, zdecydowałam się na to, żeby po nią sięgnąć i mam na jej temat dość mieszane uczucia. 
Akcja powieści przez pierwszą połowę toczyła się w ślimaczym tempie i zmuszałam się do tego, żeby czytać dalej i nie rzucać jej w najdalszy kąt pokoju, i teraz uważam że może nawet było warto. Im dalej brnęłam w fabułę tym bardziej mnie ona wciągała, a zakończenie nadchodziło zdecydowanie zbyt szybko i nie obraziłabym się gdyby miała przynajmniej z 50 stron więcej.
Co do bohaterek książki, tego w jaki sposób zostały wykreowane i co sobą reprezentują też nie potrafię wypowiedzieć się ani pozytywnie, ani negatywnie. Lubie czytać o postaciach, które są barwne, mają jakiś ciekawy charakter czy po prost "to coś" co sprawia, że czujesz, że gdyby dany bohater mógł się zmaterializować złapalibyście fajny kontakt lub o postaciach, z którymi po prostu w jakiś sposób się utożsamiam. Tutaj takimi bohaterkami są, jak dla mnie, Agata i Zosia, w których odnajduję coś z siebie dzięki czemu odczuwam do nich sympatię. Całkowitym zaprzeczeniem tego jest trzecia z bohaterek- Klaudia, która za główny cel swojego życia postawiła sobie popularność za wszelką cenę. Była w stanie wymusić na wychowującej ją samotnie mamie ostatnie pieniądze, żeby pójść z przyjaciółką na zakupy i jej zaszpanować. Nie posiada ona umiejętności dobierania odpowiednich znajomości o czym świadczy fakt, że miała przyjaciela, z którym łączył ją prost układ: on jej daje fajki i alkohol, a ona jemu siebie. Znaczy to tyle, że jest nieletnią prostytutką, a jej najlepsza przyjaciółka zachęca ją dodatkowo do zostania galerianką, bo przecież biedna Klaudia niema kasy na ciuchy. Dziewczyna nie potrafi odmówić, bo jak sama twierdzi zbyt dużo jej zawdzięcza. Oczywistym jest, że to co ze sobą robi prędzej czy później musi się źle skończyć. 
Tym, co muszę w tej książce ocenić pozytywnie jest jej przesłanie. Mówi ono o dojrzewaniu do przyjaźni; o tym,jak wielki wpływ na nas mają osoby, którymi się otaczamy i że warto jest szukać siebie i nie słuchać co mówią inni, którzy często tylko chcą nam rzucać kłody pod nogi. 
Podsumowując: nie żałuję, że przeczytałam "13. poprzeczną", ale polecenie tej książki wszystkim jest bez sensu. Wiem, że książka zbiera dużo różnych opinii i jest wielu jej fanów oraz równie dużo przeciwników, a ja jestem gdzieś pomiędzy. Jeśli jesteś osobą, która poszukuje wartkiej i dobrze zbudowanej akcji już od pierwszych stron to ta powieść prawdopodobnie dość szybko cię znudzi. Nie polecam jej także osobą niechętnie podchodzącym do książek dla młodzieży. W pozostałych przypadkach uważam, że warto.

Ocena:
5/10

Jestem ciekawa, czy ktoś z was czytał już tę powieść? Jeśli tak, podzielcie się ze mną swoją opinią.

środa, 27 kwietnia 2016

"Demon grzechu. Tsumitsuki"- Hiro Kiyohara (manga #2)

Kolejna recenzja jednotomowej mangi chociaż tym razem o zupełnie innej tematyce i w zupełnie innym klimacie, czyli "Demon grzechu. Tsumitsuki" napisana i narysowana przez Hiro Kiyohara.

"Dawno, dawno temu żyły demony, które zamieszkiwały ciała grzeszników. Wszystko zaczęło się w pewnej wiosce, w której dochodziło do masowych opętań. Mieszkańcy pozostający przy zdrowych zmysłach poprosili o pomoc kapłankę, która oswoiła jedną ze zjaw i za jej pośrednictwem pozbyła się reszty potworów. Jednakże ludzie z wioski, bojąc się, że ktoś ponownie zostanie opętany, zaczęli wznosić modły do demonów grzechu, które nazwali "tsumitsuki". Oto legenda, która krąży po miasteczku."

Tsumitsuki to demony, które zamieszkują ciała ludzi, którzy popełnili jakąś zbrodnię lub męczą ich wyrzuty sumienia bez względu na to, czy są one uzasadnione czy nie. Pożerają one od środka ciało swojego nosiciela, a w końcowych stadiach niemożna już mówić o człowieku bo resztka tego ciała staje się własnością demona. W miasteczku jest tylko jedna osoba, która potrafi unicestwić tsumitsuki, ale nie jest to wielki wybawca ludzkości, bo wszystko co robi, robi wyłącznie z myślą o sobie. Coś przecież jeść trzeba...

W tym tomiku przedstawionych jest pięć historii osób opętanych przez demona i rozgrywają one zazwyczaj w ostatnich stadiach jego rozwoju. Wszystkie wydarzenia są ze sobą w pewnym stopniu powiązane: zawsze powiązane są miasteczkiem, w którym się rozgrywa oraz postacią Kuroe'go czyli wspomnianego wcześniej pseudo-wybawcy, o którym opowiada "Historia zero". Czasami bohaterów łączy ze sobą też szkoła lub klasa, do której chodzą. Głównymi bohaterami mangi poza Kuroe są jeszcze Mayu Shinohara, Muki Mochizuki, Makoto Asakura i Chinatsu Takada, i nie wszystkie z wymienionych bohaterek popełniły zbrodnię, ale były męczone wyrzutami sumienia.
Manga jest bardzo ładnie wydania: kreska, którą wykonane są rysunki jest dokładna i przejrzysta, a same rysunki dopracowane, a przy tym minimalistyczne. Oprawiona jest pięknie przygotowaną graficznie obwolutą sugerującą czytelnikowi mroczną i krwawą historię, pod którą znajduje się dość klasyczna, sztywna okładka w kolorze cudownej matowej czerwieni, opatrzona białym tekstem i rysunkiem przedstawiającym Kuroe na tylnej części.
Opisane w tym tomie historie przedstawione są w dość schematyczny sposób: wszystkie zaczynają się i kończą w bardzo podobnie, chociaż powody, przez które bohaterki zostały opętane przez tsumitsuki są zazwyczaj zupełnie inne.
"Demon grzechu" traktuje przede wszystkim o ważnych wartościach moralnych, które zostały w niewielkim stopniu przysłonięte przez fabułę horroru, ale w dalszym ciągu są one jasne i czytelne. (Mamy tu motyw winy i kary, i żałuję że nie przeczytałam tej mangi na miesiąc wcześniej, bo znalazłaby się w moim szkolnym wypracowaniu obok "Dziadów" i "Balladyny"- trochę to dziwne i pewnie moja polonistka byłaby niezadowolona, ale co tam).
Podsumowując: bardzo przyjemnie czytało mi się "Demona grzechu" i uważam, że mimo swojej schematyczności jest to dość wartościowa lektura. Brakuje mi trochę grozy, bo lubię się bać i kupując ten tomik liczyłam na to, że przynajmniej odrobinkę przyspieszy mi puls, ale niestety przez bardzo szybko rozwijającą się akcję nie wzbudził on takich emocji.
Mimo wszystko- polecam.

Ocena:
7/10

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

"Szkarłatny Kwiat"- Tomoki Hori (manga #1)

Po miesiącu nieobecności spowodowanej egzaminami, które całe szczęście są już za mną, staram się jak najszybciej nadrobić zaległości zarówno te czytelnicze, jak i recenzenckie, i dlatego w najbliższym czasie pojawi się kilka recenzji, z których napisaniem zwlekałam zbyt długo. Postanowiłam też wprowadzić mały segmencik, w którym recenzować będę mangi i oto jego pierwsza część.  

"Szkarłatny Kwiat" to jednotomowa manga yaoi autorstwa Tomoki Hori. Jest to zbór trzech opowiadań o miłości męsko-męskiej: tytułowy "Szkarłatny Kwiat" w 3 częściach z epilogiem, "Od pierwszego wejrzenia" oraz "Zagubiony we mgle". Trafiła ona do mnie dzięki mojej przyjaciółce, która podarowała mi ją w prezencie na urodziny za co, po raz kolejny, bardzo jej dziękuję.

"Szkarłatny Kwiat":
Yukihiro, młody Mistrz Ceremonii Parzenia Herbaty, znajduje na ulicy ledwie żywego członka yakuzy (japońskiej mafii) Kazumę, którego postanawia przygarnąć pod swój dach i otoczyć troskliwą opieką. Z czasem pojawia się między nimi uczucie, ale czy jest ono wystarczająco silne aby przetrwać próbę?
"Od pierwszego wejrzenia":
Gdy rano na uczelni dwóch studentów wpada na Liama Brinka zrzucając i tłukąc jego okulary Maddox Sands oferuje mu pomoc w dotarciu do sali oraz proponuje pożyczenie swoich notatek, których z wiadomych powodów nie mógł wykonać Liam. Od tego czasu ich spojrzenia coraz częściej się ze sobą spotykają.  
"Zagubiony we mgle":
Jak bardzo trzeba wpłynąć na wspomnienia małego dziecka, żeby zapomniało lub znienawidziło dwie ważne dla niego osoby? Po pogrzebie swojego ojca Ethan spotyka na cmentarzu mężczyznę, który budzi w nim dziwne emocje. Z jednej strony wydaje mu się że go zna, a z drugiej niema pojęcia kiedy i gdzie mogli  się poznać. Gdy zaczyna poszukiwać o nim informacje poznaje pewną tajemnicę z przed lat. 

"Szkarłatny Kwiat" to cienka, ale ślicznie wydana lektura. Rysunki wykonane są piękną, bardzo precyzyjną kreską, a kolejne kadry pozbawione są zbyt dużej ilości szczegółów, co dla mnie osobiście jest bardzo ważne, bo jednak ciężej jest się zagłębić w fabułę komiksu z nieciekawie wyglądającą i zbyt zdobną oprawą graficzną. Okładka mangi jest dość gruba i sztywna i posiada skrzydełka oraz zaprojektowana jest w sposób bardzo minimalistyczny co oceniam na dodatkowy plus.
Jeśli chodzi o samą fabułę opowiadań to jest ona urocza romantyczna i w ogóle mogłabym wymienić mnóstwo pozytywów, ale do pewnego czasu... Mam tu na myśli fakt, że praktycznie jedynym sposobem okazywania uczuć w tej mandze jest akt fizyczny. Może nie świadczy to o mnie zbyt dobrze, ale nie miałabym absolutnie nic przeciwko temu, żeby zastosowano to w jednym opowiadaniu, ale już w wszystkich trzech to troszkę przesada i liczyłam na coś subtelniejszego. O ile w "Szkarłatnym Kwiecie" wcale nie przeszkadzały mi sceny zbliżenia między Yukihiro a Kazumą, a wręcz troszkę na to czekałam, to już w pozostałych dwóch było to całkowicie zbędne.
Mówiąc zupełnie szczerze wolałabym chyba bardziej rozbudowane pierwsze opowiadanie kosztem pozostałych. Żeby nie był to zbiór opowiadań a właśnie kilka części samego "Kwiatu", chociaż zarówno "Od pierwszego wejrzenia" jaki i "Zagubiony we mgle" mają swój urok.
Podsumowując: pomimo minusów, które podałam mnie osobiście ta manga bardzo się spodobała. Zastanawiam się tylko dlaczego za każdym razem gdy postanowiłam poczytać sobie w miejscu publicznym, np. w autobusie, to trafiałam na scenę seksu? Złośliwość rzeczy martwych.
Generalnie polecam jeśli lubicie tego typu klimaty.

Ocena:
6/10

wtorek, 9 lutego 2016

"Naznaczona"- P.C i Kristin Cast

"Szukałam siły nie po to, żeby stać się mocniejsza od innych, ale by zwalczyć swojego najgroźniejszego przeciwnika: własne wątpliwości."

Pierwsza część dość dużego cyklu "Dom Nocy" składającego się z 12 powieści oraz 4 dodatków. "Naznaczona" autorstwa Phyllis Christine Cast i Kristin Cast- duetu matki i córki, czyli jedna z moich pierwszych książek dzięki, której zakochałam się w czytaniu. 

Zoey Montgomery jest normalną szesnastolatką, która dzieli swój czas pomiędzy szkołę, przyjaciół i ludzi, których ciężko jest jej nazywać rodziną. Od kiedy jej matka kilka lat temu wyszła za mąż za John'a, jednego z ważniejszych przedstawicieli Ludzi Wiary, zdaje się nie zwracać zbytniej uwagi na swoje dzieci i bez względu na to, jakie jest jej zdanie w danej sytuacji zawsze bierze stronę męża.  
W dniu, gdy w szkole dziewczyny pojawia się łowca i naznacza ją cały jej świat staje na głowie. Teraz ma ona tylko dwie możliwości: albo przeniesie się do Domu Nocy- placówki nazywanej też "szkołą dla młodocianych wampirów" i przejdzie tam przemianę, albo umrze. Wybór wydaje się oczywisty, ale jak przekonać do niego John'a uważającego wampiry za potwory i matkę, która bez względy na wszystko nie sprzeciwi się mu, narażając przy tym życie własnej córki? Jedyną osobą, która może pomóc Zoey jest jej babcia, która odwozi ją do nowej szkoły i okazuje ogromne wsparcie. Teraz dziewczyna rozpoczyna nowe życie z nowymi przyjaciółmi pod okiem najwyższej kapłanki, która staje się jednocześnie jej mentorką oraz przyjmuje nowe nazwisko- nazwisko jej babci i starego czirokeskiego rodu: Redbird. 
Zoey nie jest zwykłą adeptką. Spoczywa na niej ogromna łaska Nyks, co poza wieloma darami przysparza jej też wrogów.

"Pamiętaj jednak, że ciemność nie zawsze równa się złu, tak jak światło nie zawsze niesie ze sobą dobro."

Efekty wizualne dostarczane przez tę "Naznaczoną" są czymś naprawdę niesamowitym. Naturalne jest, że gdy spotykamy się z jakąś książką po raz pierwszy to zwracamy uwagę przede wszystkim na okładkę, a dopiero później czytamy umieszczony z tyłu opis i pod tym względem koło tej lektury ciężko jest przejść zupełnie obojętnie. Na okładce dominuje matowa czerń, z którą kontrastuje jasna skóra spoglądającej z niej ciemno obramowanymi, głębokimi, intensywnie niebieskimi oczami dziewczyny. Tytuł wypisany jest czerwonymi, wypukłymi literami, a w okół niego znajduje się błyszczący, wieloelementowy wzór. Ponad to wewnątrz książki każdy kolejny rozdział ozdobiony jest sierpem księżyca, czyli symbolem adeptów i wampirów.
W serii "Dom Nocy" ludzie doskonale wiedzą o istnieniu wampirów. Niektórzy to akceptują, inni nie i uważają je za potwory, które należy wytępić, albo przynajmniej wyizolować od społeczeństwa. Naukowcy snują tezy odnośnie powodów, przez które ludzcy nastolatkowie zostają naznaczeni i zmieniają się, i próbują wynaleźć lek lub szczepionkę. Istnieje sieć zależności między ludźmi a wampirami, co nie zmieni faktu że żyją oni raczej osobno.
Dla mieszkańców Domów Nocy dzień i noc zamieniają się miejscami. Zmiana ta nie dotyczy tego, że światło słoneczne zabija wampiry, ale rzeczywiście ma nieprzyjemny wpływ przede wszystkim dla oczu, które zaczynają piec i łzawić. Przestrzegając kilku istotnych reguł adepci mogą opuszczać mury szkoły nawet za dnia nie wzbudzając przy tym sensacji.
Uwielbiam język jakim posługują się w tej powieści autorki: lekki, młodzieżowy, niepozbawiony wulgaryzmów. Często w książkach nawet pośród bohaterów wyjątkowo impulsywnych itp. najgorsze słowo jakie można usłyszeć (przeczytać) to "cholera", chociaż każdy doskonale wie że tak nie jest. Zwłaszcza, że znaczną część bohaterów stanowi młodzież postawiona w dość trudnej sytuacji. 
Kolejnym plusem "Naznaczonej" są liczne odwołania do różnych mitów i legend. Większość fabuły opiera się na mitologii greckiej. Sama bogini, której oddawana jest cześć w Domu Nocy- Nyks, jest greckim uosobieniem nocy oraz imiona, których używają niektórzy bohaterowie są z niej zaczerpnięte. Opisane są obrzędy ku czci bogini takie jak na przykład uroczyste obchody pełni księżyca, chociaż nawet w starożytnej Grecji kult Nyks był rzadko spotykany. 
Wampiry w tej powieści przedstawione są jako postacie ucywilizowane, bez kłów, szponów i niewykazujące się żądzą mordu. Co prawda muszą pić krew (a i to tylko w przypadku dorosłych nie adeptów), ale zdobywają ją na bardziej humanitarne sposoby niż rozszarpywanie gardeł. Wielu z nich posiada także różne nadprzyrodzone zdolności jak na przykład umiejętność odczytywania aury, wizje przyszłości, dar uzdrawiania lub uśmierzania bólu itp.
Bohaterowie są dopracowani i różnorodni pod względem zachowań i charakterów. Ciężko jest mi wybrać jakąś ulubioną postać, bo do bardzo wielu poczułam ogromną sympatię. Z całą pewnością do grona tych najlepszych należą przyjaciele Zoey: Stevie Rae, Erin, Shaunee, Damien (najukochańszy, najwspanialszy, najcudowniejszy i w ogóle same ochy! i achy!), sama Zoey, Erik- jej chłopak oraz oczywiście jej babcia Sylvia Redbird.  
Podsumowując: mogłabym napisać prawie to samo co po większości młodzieżówek, czyli że czyta się to bardzo szybko i przyjemnie, jest mnóstwo dialogów i akcja toczy się bardzo płynnie, bo tak jest. Mamy tu wiele tajemnic, których rozwiązania poznajemy w tym tomie, ale też takie, na których rozwiązanie trzeba trochę poczekać. Czasem ciężko jest tu rozróżnić dobro od zła, bo przenikają się nawzajem, a bohaterowie negatywni nie od razu ujawniają się jako tacy. Ja uwielbiam tę książkę i uważam że innym wielbicielom młodzieżówek i fantastyki też powinna się spodobać. 

Ocena: 
8/10

Cytaty:
- "A gdybym umarła, to czy dzięki temu byłabym zwolniona z jutrzejszego testu z geometrii?"
- "[...] odkrywa, że złe zachowanie nastolatka- a konkretnie moje, polegające na tym, że od czasu do czasu kłamałam, wkurzałam się i pyskowałam starym, no i może na swój dość niewinny sposób pożądałam Ashtona Kutchera, który niestety wolał dojrzałe kobiety, wywołało w moim ciele fizyczną reakcję! No, no- kto wie?"
- "No proszę: biała twarz, niebieskie wargi i czerwona krew- stawałam się patriotką czy jak?"
- "Ludzie Wiary chodzą na ich filmy, sztuki i koncerty, kupują ich książki i inne dzieła, a jednocześnie wyrażają się o nich jak najgorzej i nigdy, przenigdy się z nimi nie zadają. Ciekawe czy znają słowo "hipokryta"?"
- "Osobiście uważam, że jako gej stanowię równowartość dwóch chłopaków. Nie dość, że dostarczam wam męskiego punktu widzenia, to jeszcze nie musicie się przejmować, że będę chciał was pomacać po cyckach."
- "Albo jest demonem z samego piekła i czerpie moc z ciemnej strony. Kurde, czy tu nikt nie oglądał "Gwiezdnych wojen"? Też trudno było uwierzyć, że Anakin Skywalker stanie się sługą Imperatora, a jednak."

sobota, 6 lutego 2016

"Akademia Mroku. Rozdarte dusze"- Gabriella Poole

To już trzecia część serii "Akademia Mroku" autorstwa Gabrielli Poole, kontynuacja powieści "Wybrańcy losu" <recenzja> i "Więzy krwi" <recenzja> zatytułowana "Rozdarte dusze". Serdecznie zapraszam do zagłębienia się w mroczny świat uczniów Akademii Darke'a.

Tym razem Akademia przenosi się do Stambułu, ale nowe otoczenie nie daje ucieczki od problemów. Cassie w końcu próbuje pogodzić się z tym, że stała się jedną z Wybranych, wybaczyć osobie, która ją w to wpakowała oraz zintegrować się z resztą. Niestety zarówno ona, jak i jej najlepsza przyjaciółka Isabella zaczynają kolejny semestr bez swoich bratnich dusz. Chłopak Isabelli- Jake, nie zdecydował się na powrót do akademii po ty, jak dowiedział się że jego ukochana zgodziła się zostać źródłem życia Cassie. Z kolei Ranjit, miłość Cassie i jeden z Wybranych, rozstał się z nią ze względy na konflikt charakterologiczny zamieszkałych w nich dusz. Obie dziewczyny starają się rozpocząć wszystko od nowa jako niezależne singielki.
W tajemniczych okolicznościach zamordowani zostają Yusuf i Michaił, a Ranjit ginie nie zostawiając po sobie żadnego śladu. Na pozór jedynymi rzeczami, które ich łącza jest to, że są Wybranymi, no i oczywiście płeć, ale czy aby na pewno to wszystko?
Mroczne sekrety Akademii Darke'a nadal dają o sobie znać.

Jeśli chodzi o styl jakim napisana jest powieść to zdecydowanie nie różni się w jakiś znaczący sposób od pozostałych części serii. W dalszym ciągu akcja jest bardzo dynamiczna i płynna, opisy ograniczone są do minimum, dialogi występują bardzo często a prowadzone są ciekawie i naturalnie.
Książkę czyta się bardzo szybko, co czyni ją idealną lekturą na jeden, maksymalnie dwa wieczory. W przeciwieństwie do pierwszego tomu, który rozpoczynał się dość długim, niewiele wnoszącym wstępem, tu praktycznie od samego początku coś się dzieje. Różne wątki łączą i plączą się ze sobą tworząc pajęczynę, w której czasem ciężko jest odnaleźć odpowiednią nić, z jednej strony wydaje ci się że wiesz co nastąpi w dalszej części powieści, ale ostatecznie okazać się może (chociaż nie musi) że pomyliłeś się w domysłach.
Autorka nie dodaje nam nowych bohaterów, a jedynie troszkę bardziej skupia się na postaciach, które w poprzednich częściach pełniły role trzecioplanowe. Tak na przykład Ayeesha i Carmac- Barbadoska i Irlandczyk, członkowie Wybranych, którzy wcześniej nie występowali zbyt często, w tej części za sprawą tego, że Cassie postanowiła jednak zaprzyjaźnić się w jakimś stopniu z  tą grupą, zaczęli pojawiać się trochę częściej, ale nadal nie są to osoby szczególnie ważne dla treści.
W "Rozdartych duszach" jednym z najważniejszych wątków jest wątek miłosny, zarówno ten pomiędzy Cassie i Ranjitem, który nie toczy się dobrze i pomiędzy Cassie i Richardem, znacznie ciekawszy. Jak dla mnie w tej części Renjit zachowuje się egoistycznie, za to Richard, o ile to jeszcze możliwe, jest jeszcze bardziej uroczy i robi bardzo dużo żeby pomóc naszej główne bohaterce we wszystkim, w czyn tylko jest w stanie pomóc jednocześnie się zbytnio jej nie narzucają. A poza tym kocham jego poczucie humoru.
Mimo tego, że w poprzednich częściach śmierć bohaterów, przede wszystkim tych złych, nie była niczym szczególnie nadzwyczajnym, to w tej mamy jednak większą grupę zmarłych osób i niestety jedną z nich jest osoba dość bliska czytelnikowi. Jest to część bardzo dramatyczna nie tylko ze względu na zgony, ale też ucieczki i wyjazdy tych najważniejszych osób.
Podsumowując: nie wiem co mogę napisać poza tym co pisałam już pod recenzjami wszystkich pozostałych tomów: książka jest lekka i przyjemna, idealna dla młodzieży lub osób, które chcą się zrelaksować przy mało ambitnej lekturze, oraz dla takich, które lubią książki z elementami paranormalnymi, ale znudziły się im wampiry i wilkołaki. Trzecia część trzema poziom.

Ocena:
8/10

Cytaty (4/5 Richard):
-"-Mogłybyśmy od razu załatwić Wielki Bazar, prawda? [...] A potem butiki! Galerie! Cudowni projektanci!
-Lekcje matematyki..."
-"No cóż, nie pamiętam żebyś kiedyś próbował swojego uroku na mnie- powiedział Richard, udając, że to rani jego uczucia.- Co ja jestem, siekana wątróbka?"
-"-Pomyślałem, że możecie potrzebować wielkiego, silnego mężczyzny, aby ochronił was przed kłębiącymi się tu hordami. [...]
-Tak- odpowiedziała.- Wiesz, gdzie możemy takiego znaleźć?"
-"Mam na ten temat teorię: przed moim dołączeniem do naszej małej poważanej grupki byłem ściśle hetero. Podejrzewam, że mój nieznośny duch lubi bawić się inaczej, ale zapewniam cię, że z całą pewnością gram w twojej drużynie. Albo chciałbym grać."
-"Isabella się opamięta, Ona jest naprawdę okej, nasza bella Isabella. Nie poznałaby urazy, nawet gdyby ta podeszła i kopnęła ją w tyłek."

czwartek, 4 lutego 2016

"Akademia Mroku. Więzy krwi"- Gabriella Poole

Druga część cyklu "Akademia Mroku" pt."Więzy krwi". Gabriella Poole postanowiła wyrwać mi serduszko i rozedrzeć na drobne kawałeczki.


Zamiast Paryża- Nowy Jork, zamiast niechęci- miłość i w końcu zamiast stypendystki- Wybrana. Kolejny semestr w Akademii Darke'a przynosi kolejne zmiany w życiu Cassie Bell. Od kiedy w ciele dziewczyny zamieszkał duch Estelle daje jej ogromną siłę i urodę, ale domaga się pożywienia. Na szczęście Cassie ma przy swoim boku mądrego i doświadczonego Wybranego- sir Alrica Darke'a, najlepszą przyjaciółkę Isabellę i wielką miłość Ranjita. Cassie zaczyna odkrywać swoje nietypowe i niebezpieczne zdolności, które przez przypadek ujawnione publicznie przynoszą jej wiele nowych problemów. Starzy wrogowie nie śpią i szukają zemsty.

"Więzy krwi" byłą na głowę swoją poprzedniczkę "Wybrańcy losu" <recenzja>. Mamy tu zdecydowanie więcej akcji, która toczy się bardzo gładko i szybko. Płynnie przechodzimy z jednego wydarzenia w drugie, poznajemy nowe intrygi i motywy kierujące bohaterami. Sam punkt kulminacyjny jest czymś niesamowitym i zaskakującym (zastanawiam się co siedzi pani Gabrielli w głowie żeby napisać coś tak niesamowitego). Książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie, ale nie obraziłabym się gdyby miała mnie więcej o połowę więcej niż ma (260 stron na to wszystko co się tu dzieje to trochę mało).
Większość bohaterów uległa jakiejś zmianie, chociaż zazwyczaj są bardzo subtelne. W przypadku Cassie po rytuale nasiliły się jej negatywne cechy: w dalszym ciągu jest pyskata i agresywna, tylko że stały się to jej cechy dominujące zwłaszcza w stosunku do Richarda (który swoją drogą nie przeszedł jakiejś szczególnej przemiany w stosunku do pierwszej części: nadal jest przeuroczy, chce się przyjaźnić z absolutnie wszystkimi, ma specyficzne poczucie humoru i podrywa wszystkie możliwe dziewczyny), sir Alrica Darke'a i Ranjita. Isabella nadal ma swój ogromy temperament i pogodę ducha, ale wykazuje się też odwagą, opiekuńczością, determinacją.
Wątek miłosny pomiędzy Cassie a Ranjitem składa się prawie w całości z kłótni i gorących przeprosin po nich następujących. Co prawda jest to wątek dość przewidywalny, ale mnie on tak pięknie dosmaczał całość. W tym momencie nienawidzę Ranjita i kocham jednocześnie, ale jednej rzeczy (słowa) mu nie daruję bez względu na to, co zdarzy się w następnej części.
Podsumowując: polecam tą książkę osobom lubiącym lekkie, raczej młodzieżowe lektury i takim, które czytały pierwszą części i nie są przekonane czy jest sens sięgać po kolejną część (według mnie ta jest zdecydowanie lepsza).

Ocena:
8/10

Cytaty:
-"Gniewasz się na mnie. Gniewasz się! Cassie, słodka dziewczyno, nie zniosę tego. Zabiję się. Nie, stoczę się do rynsztoka. Sprzedam swe ciało za kilka pensów i umrę na jakimś strychu, blady i wychudzony. Zmarnuję swój potencjał. Będę pisał pełną desperacji i tragizmu poezję."
-"Tak się składa, że kwestie te wcale nie są skomplikowane. Sądzę, że nawet polityk powinien pojąć to, co mam do powiedzenia."

niedziela, 31 stycznia 2016

"Legendy Artiji: Pomiędzy dwoma światami"- Krzysztof Borys

"Jeśli sama nie masz nadziei, to weź moją. Uwierz we mnie. Uwierz w to, że można zmienić przyszłość. A jeśli nie jesteś w stanie w to uwierzyć, to uwierz w to, że ja wierzę."

Na koniec miesiąca mam dla was recenzję książki "Legendy Artiji: Pomiędzy dwoma światami", która została napisana przez dość bliską mi osobę (a już na pewno bliską mojej przyjaciółce)- przez Krzysztofa Borysa. Jest to jego debiut literacki, który jak dotąd nie jest jeszcze udostępniony do sprzedaży.

Opis wydawcy: 
"Etriador. Rozległe królestwo, w którym niebezpieczeństwa czyhają na prawie każdym kroku. Magiczne istoty, bezlitośni bandyci, przerażające monstra, to tylko kilka spośród ciekawych atrakcji tej krainy. Kiedy zaś niebezpieczeństwo zagraża niewinnym ludziom, a świat staje na krawędzi zagłady, niezbędny jest bohater, który go ocali. Jego imię brzmi... Jak można tego nie wiedzieć?!
Tytułowym Miszczem i Kapitanem, czasem również idiotą, niezdarą i nudziarzem, poszukiwać przygód- Leinteth, wyrusza w podróż, której cel nie jest znany nawet jemu. Wkrótce może się okazać, że będzie to najtrudniejsza przygoda, jaką przyszło mu kiedykolwiek przeżyć."
Kilka słów ode mnie:
Etriador jest jedną z dwunastu zamieszkałych i trzech opuszczonych krain tytułowej Artiji i to właśnie z niej pochodzi nasz główny bohater Tahs Leinteth Angelo, lub też po prostu Leinteth- wielki wojownik, który niczego się nie boi i śmieje się niebezpieczeństwu w twarz. Zazwyczaj podróżuje on w towarzystwie trójki swoich kompanów Hektora, Nes i Herda, lecz tym razem wybrał się na ekspedycje mając za towarzysza jedynie klacz Nekse. Początkowo podróż niema konkretnego celu, aż do czasu gdy w jednej z karczm Leinteth napotyka znajomego maga Belefasta, który opowiada mu o tajemniczej sekcie powstałej w mieście Neavra, które nie jest oznaczone na mapach. Bohater decyduje się wyruszyć na poszukiwania. Trójka jego przyjaciół w tym samym czasie przeżywa swoją własną przygodę w ruinach Krowag, z której jeszcze nikomu nie udało się wrócić. 

W kilku słowach "Pomiędzy dwoma światami" jest powieścią fantasy z wartką i szybko rozwijającą się fabułą i mnóstwem zwrotów akcji. Z każdym kolejnym zdaniem wydarzenia nabierają coraz większego tempa dzięki czemu przeczytanie całości jest tylko kwestią czasu.
Świat wykreowany przez autora pełen jest zagrożeń i dziwnych, nietypowych stworzeń. Ludzie żyją obok elfów, niziołków i krasnoludów, na bagnach roi się od trolli i goblinów, w jaskiniach natknąć się można na orków, a w ruinach na duch, upiory i nieumarłych. Nie jest to rzeczywistość, w której chciałoby się funkcjonować, zwłaszcza, że bliża się Czas Pogromu- wielkiej wojny, która może położyć kres całemu istnieniu.
Bohaterowie "Pomiędzy dwoma światami" są bardzo różnorodni: zaczynając od bardzo pewnego siebie, a może nawet zadufanego Leintetha, który marzy o tym, że kiedyś postawią mu pomnik, przez impulsywnego i żądnego przygód Hektora, wiecznie uśmiechniętą Nes, zrzędliwego i przemądrzałego Herda (według mnie jest to chyba jedyna trzeźwo myśląca postać z tej powieści i dlatego bardzo go lubię), aż po pseudo bóstwo, o którym pisanie czegokolwiek byłoby ogromnym spoilerem. Każdy bohater jest inny, chociaż niestety część z nich ma jedną wspólną cechę: próżność, ale jest to tylko osób i w dalszym ciągu nie przeszkadza to temu, że każdy jest wyjątkowy.  Moimi zdecydowanie ulubionymi postaciami są: Herd, Mateo i Gordon- wojownicy z Neavry oraz Nes (ze względu na to, że jest kociarą).
Naprawdę podziwiam wyobraźnię Krzysztofa: to, że stworzył tak niesamowicie dopracowaną krainę, wszystkie nazwy miast i osad, czasem nawet roślin oraz wykreował ciekawych bohaterów jest czymś niezwykłym i sprawia że książka z całą pewnością warta jest przeczytania.
Powieść opatrzona jest ciekawymi ilustracjami stworzonymi przez Adriannę Pawlaszek. Nie są to rysunki jakoś szczególnie cudowne, ale są przeurocze w swoim minimalizmie i delikatność. Dominuje na nich biel a wszystkie elementy narysowane są czarną kreską. Wycieniowanie pracy ograniczone jest do absolutnego minimum dającego odrobinę głębi. Są interesującym i przykuwającym uwagę elementem.
Jedynym minusem, który zauważyłam w tej książce i raczej dość ciężko jest go nie zauważyć są dość często pojawiające się, zwłaszcza na początku, literówki. Zazwyczaj są to drobne błędy, ale miałam kilka przypadków kiedy nie byłam pewna czy dobrze zrozumiałam konkretne zdanie.
Podsumowując: jak na debiut literacki "Legendy Artiji: Pomiędzy dwoma światami" jest naprawdę świetną książką. Fantastyka na wysokim poziomie. Jeśli lubisz takie klimaty i będziesz mieć okazję zapoznania się z tą lekturą, zdecydowanie polecam.

Puki co nie mam informacji o tym, kiedy książka dostępna będzie w sprzedaży, ale na pewno jak tylko będę to wiedziała wszystko pojawi się na blogu.

Ocena:
8/10

Cytaty:
- "Zostałem asystentem człowieka rzucającego nożami. Był on wcześniej zawodowym zabójcą. Z głęboko zakorzenionego przyzwyczajenia nie potrafił rzucać obok swojego celu, więc za każdym razem musiałem unikać jego noży."
- "Wszyscy uprawiają ziemię. Potem zbierają zboże i pieką wodę. Ale idioci! Pieką wodę? Przecież wodę się smaży!"
- "A ty jesteś łysy!- mówi Nes, pokazując mu język.- Pewnie był wcześniej rudy- dodaje po chwili."
- "To nie przedmioty zniewalają ludzi, tylko ich pożądanie."

wtorek, 26 stycznia 2016

"220 linii"- Małgorzata Gutowska-Adamczyk

"Pamiętaj, dziecko, im będzie trudniej, tym bardziej się uśmiechaj! Uśmiech ma cudowną moc uzdrawiania rzeczy chorych."

Jedna z najlepszych lektur szkolnych, które miałam okazję przeczytać. Książka młodzieżowa poruszająca bardzo ważne kwestie z codziennego życia, czyli "220 linii" autorstwa Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk.

220 linii autobusowych i trzynastoletni chłopiec, który właśnie rozpoczyna naukę w gimnazjum i otrzymuje swoją pierwszą Warszawską Kartę Miejską, która upoważnia go do nieograniczonego korzystania z komunikacji miejskiej. Pierwsze dni września mijają Mikołajowi raczej pechowo: trafia do niezbyt ciekawej klasy, uszkadza sobie rękę jeżdżąc na deskorolce, zostaje okradziony przez szkolnego chuligana, a gdy informuje o tym nauczycielkę, ta nie staje po jego stronie lecz odsyła go do dyrekcji za bezczelne zachowanie. Chłopak szuka pocieszenia i ucieczki od problemów w podróżach po stolicy i swojej pasji- grze na perkusji. Dzięki temu Mikołaj poznaje nowych, ciekawych znajomych, odkrywa, czym jest prawdziwa przyjaźń oraz przeżywa swoją pierwszą miłość. 
Ponad to chłopiec zaczyna prowadzić drobne śledztwo w celu odkrycia kim jest tajemniczy QuaietSquad, który umieszcza wlepy ze złotymi myślami na pętlach autobusowych. 

"Ale bycie słuchaczem jest sztuką o wiele trudniejszą niż bycie mówcą. Niewielu ludzi umie słuchać. Słuchać, rozumiejąc. Słuchać, próbując dociec, co i dlaczego ktoś do nas mówi. Słuchać, nie przerywając komuś myśli w pół zdania, na znak, że już wiemy, o co chodzi. Bo nigdy nie wiemy wszystkiego o drugim człowieku."

"220 linii" nie jest kolejną ckliwą historyjką dla młodzieży, której głównym wątkiem jest piękna i niesamowita miłość od pierwszego wejrzenia lecz zawiera w sobie wiele motywów psychologiczno-filozoficznych.  Porusza ona kwestie takie jak sens ludzkiej egzystencji oraz to, że ludzie nie zawsze są tacy, jakimi widzimy ich na pierwszy rzut oka i często zakładają maski, żeby nie pokazywać innym jak bardzo są nieszczęśliwi. 
W powieści mamy oczywiście wątek miłosny, ale nie jest to typowa miłość romantyczna, o której często czytamy nie tylko w książkach dla młodych czytelników, ale też w literaturze kobiecej. Uczucie rozwija się tu stopniowo rozpoczynając od tego, że Mikołaj całkowicie ignoruje Melanię i przecież niema w tym nic dziwnego, bo ona przecież jest dziewczyną, a on w wieku trzynastu lat dopiero zaczyna wychodzić z fazy homofilnej. Później, gdy już zaczynają ze sobą rozmawiać ona się w nim zakochuje, a on traktuje ją jak kumpla (w dalszym ciągu nic niezwykłego), no i w końcu Mikołaj zdaje sobie sprawę że naprawdę zależy mu na Melanii, ale nie jest to miłość polegająca na trzymaniu się za łapki, przytulaniu i buziakach. Melania może liczyć na to że Mikołaj pomoże jej w problemach bez względu na to jak bardzo będą one ciężkie (a ona naprawdę ma problemy dużo bardziej złożone niż "co ja mam na siebie włożyć") i dokładnie to samo działa w drugą stronę, ale nie zagłębiam się już bardziej w ten temat bo polecą spoilery. 
"22o linii" jest także powieścią o spełnianiu marzeń. Nasz główny bohater marzy o założeniu zespołu muzycznego: powoli kompletuje sprzęt i pozostałych członków zespołu i pomimo tego, że ani jedno, ani drugie nie jest rzeczą łatwą nie poddaje się. Dzieli swój czas pomiędzy wszystkie ważne dla niego rzeczy i osoby: szkoła, perkusja, przyjaciele, dziewczyna, a najlepszym środkiem do pogodzenia tego wszystkiego ze sobą okazuje się być właśnie muzyka.
Bohaterowie stworzeni przez panią Małgorzatę są bardzo ciekawi. Każdy z nich jest inny, ma oryginalny portret psychologiczny i dobrze skonstruowaną sytuację rodzinną. Mamy tu bohatera o przeciętnej sytuacji rodzinnej i finansowej, sierotę wychowywaną przez dziadka, bardzo biedną postać, która w skrajnej biedzie żyje z matką i 2 rodzeństwa oraz osobę z zamożnej, ale rozbitej rodziny i oni wszyscy prędzej czy później odnajdują wspólny język. 
Akcja lektury toczy się w Warszawie i dlatego trochę dziwnie czułam się czytając ją. W większości opisanych tu miejsc byłam przynajmniej raz w życiu. Taka na przykład ulica Międzynarodowa, która pojawia się dość często, jest ulicą przy której wychowała się moja mama i w dalszym ciągu mieszka tam kilka osób z mojej rodziny. Tak samo jest z pętlą Nowodwory i wieloma innymi miejscami. 
Jedyną rzeczą, która nie podobała mi się w tej książce jest wykreowane przez panią Gutowską-Adamczyk gimnazjum. Chodzi mi tu przede wszystkim o dyskotekę szkolną, która odbywa się w pewnym momencie powieści, a na której obecność jest obowiązkowa i jeśli się na nią  nie przyjdzie to ma się obniżoną ocenę z zachowania. Ponad to nauczycielka od razu informuje uczniów że nie uznaje ani zwolnień od rodziców, ani od lekarza, ani żadnych innych, co oczywiście nie ma racji bytu bo wychodzi tu na to, że szkoły nie interesuje że masz zapalenie płuc, ospę wietrzną czy umówioną rok temu wizytę u lekarza, która jak się okazuje wypada tego samego dnia, bo masz przyjść na dyskotekę i dobrze się bawić. 

"Życie jest największym darem. Jest tajemnicą. Co prawda, przygnieceni codziennymi troskami, czasem o tym zapominamy, ale przecież nic nie zmieni tego faktu. I nie możemy decydować kiedy nastąpi nasz kres. To należy wyłącznie do Boga."

Podsumowując: książkę mogę zdecydowanie polecić nie tylko młodym, ale też bardziej ambitnym czytelnikom. Przekazuje ona wartości aktualne bez względu na to czy mamy lat 10, 16, 25 czy 40, a przy okazji czytania jej możemy przypomnieć sobie nasze własne dzieciństwo (jeśli należysz do starszej grupy czytelniczej).

Ocena:
8/10

"Akademia Mroku. Wybrańcy losu"- Gabriella Poole

"Akademia nauczy cię zdobywać życie, zmuszać je do uległości i naginać zgodnie z twoją wolą. prawdziwi absolwenci Akademii Darke'a  łapią życie za gardło, Cassandro! Pamiętaj o tym?"

W dalszym ciągu trwa u mnie faza na czytanie młodzieżówek, więc dzisiaj mam dla was recenzję pierwszej części syklu "Akademia Mroku" czyli "Wybrańcy losu" autorstwa Gillian Philip piszącej tę serię pod pseudonimem Gabriella Poole. 

Akademia Darke'a jest elitarną szkołą, która co semestr przenosi się w inne egzotyczne miejsce świata, a jej uczniowie są piękni, dobrze urodzeni i bogaci. 
Wraz z przyjazdem akademii do Paryż pojawia się w niej nowa stypendystka Cassandra Bell- amerykanka, która większość swojego życia spędziła w sierocińcu. Dziewczyna dzięki namowom swojego przyjaciela zdecydowała się złożyć podanie o stypendium, żeby w końcu móc zmienić swoje życie. 
Pierwszymi osobami, które poznaje Cassie są Wybrani- grupa najbardziej uprzywilejowanych, niezbyt sympatycznych uczniów, który trzymają wszystkich na dystans. Nowa uczennica postanawia przeprowadzić drobne śledztwo, żeby odkryć sekret Wybranych i dowiedzieć się co mają wspólnego z tragedią, która wydarzyła się rok wcześniej gdy siedziba Akademii mieściła się w Kambodży.

"Akademia Mroku", wbrew pozorom zawartym zarówno na okładce jaki i w znacznej części powieści, nie jest kolejną książką z wampirami w roli głównej, co już jest pierwszym plusem. Niestety język lektury jest raczej przeciętny, a akcja rozwija się bardzo powoli i pierwsze naprawdę wciągające wydarzenia rozpoczynają się dopiero po jakichś 3/4 książki. Pierwszy tom serii zawiera w sobie głównie wprowadzenie i szkic sytuacyjny, a zdarzenia, które rzeczywiście zaczynają nadawać tempo rozpoczynają się zdecydowanie za późno i przez to gdy już wkręcisz się w fabułę i zaczynasz chłonąć każde słowo czekając na to, co będzie dalej okazuje się że to już koniec.
Główna bohaterka "Wybrańców losu" jest postacią, o której ciężko jest mi coś powiedzieć, bo z jednej strony jest dość irytująca, często zmienia zdanie, jest zbyt łatwowierna i na podstawie zachowania jednej (lub kilku) osób od razu wyrabia sobie zdanie na temat całej grupy, przez co na początku zachowała się dość niesympatycznie wobec swojej przyszłej przyjaciółki Isabelli, bo od początku utożsamiła ją z tym, że skoro jest bogata to będzie ją traktować w sposób podobny do Wybranych, że jest kolejnym rozpieszczonym dzieciakiem itp. Z drugiej jednak strony jest ona bohaterką bardzo silną psychicznie i mam w stosunku do niej pewien sentyment i sympatię, ponieważ jest bardzo podobna do pewnej znanej mi osoby.
Jak w każdej powieści młodzieżowej, tak i tu nie mogło się obejść bez wątku miłosnego. Mamy tu dwóch bohaterów, którymi zainteresowana jest Cassie i (a to ciekawe) oboje są Wybranymi. Jednym z nich jest Richard- anglik o "niebywałym uroku osobistym", a drugim tajemniczy hindus Renjit, który każe się jej trzymać możliwie jak najdalej od niego i innych Wybranych (tak bardzo uroczo).
Postacie wykreowane w tej książce są bardzo różnorodne, zarówno pod względem wyglądy ponieważ prawie każdy pochodzi z innego miejsca na świecie, jak i charakteru. W "Akademii Mroku" występuje wielu bohaterów bardzo ważnych dla fabuły, ale też takich, którzy pojawiają się w jednej krótkiej scenie, dowiadujemy się czegoś o nich, a później znikają i niema ich już do końca akcji. Największy nacisk położony jest tylko na kilka postaci i są to Cassie, Isaballa, Richard, Renjit, Jake- chłopak, który podobnie jak Cassie jest na stypendium, tylko że z innego powodu i w którym zakochana jest Isabella, Katerina i Kejko -Wybrane, sir Alric Darke- założyciel akademii oraz madame Azzedine, nazywana też Estelle. Tyle postaci wystarczy dla całkowitego zawiązania akcji, ale poza nimi są tu też inni uczniowie i inni Wybrani. 
Podsumowując: książka powinna Ci się spodobać jeśli szukasz lekkiej lektury z paranormalnymi elementami, ale znudziły Ci się już wampiry i wilkołaki. Całkiem przyjemna książka do przeczytania w jeden wieczór.

Ocena:
6/10

Na "do widzenia" specjalnie dla was kilka cytatów:
-"Cholera, trzeba było zdobyć kasę. Sprzedać duszę diabłu albo coś w tym stylu"
-"-Na tym drzewie siedzą ptaki- rzuciła Cassie, wskazując na jeden z platanów rosnących w parku.- Sprawdź, czy twój urok sprawi, że opuszczą swoje gniazdo."
-"Lubię, kiedy posyłasz Estelle do diabła. Każ jej tam iść na następne kilka godzin."

piątek, 8 stycznia 2016

BookHaul #1

Listopadowo-grudniowy BookHaul ;)
*ostatnia książka styczeń

"Życzenie"- Alexandra Bullen

Witam wszystkich na początku nowego roku 2016 i zapraszam na recenzję książki Alexandry Bullen pt. "Życzenie".

Olivia Larsen, po śmierci siostry bliźniaczki Violet, przeprowadza się razem z rodzicami z Willis- małego miasteczka kilkanaście mil od Bostonu do San Francisco. Dziewczyna ma problem z zaaklimatyzowaniem się w nowej szkole, gdyż zawsze była reaczej skryta i nieśmiała, a sprawy natury towarzyskiej były działką siostry. 
Pewnego dnia dziewczyna dowiaduje się o imprezie powitalnej na ich cześć organizowanej w firmie, w której pracuje jej mama. Olivia mimo że nie jest wielbicielką tego typu uroczystości decyduje się pójść, ale wcześniej musi znaleźć odpowiedni strój. W tym celu przeszukuje kartony z rzeczami Violet i natrafia na piękną sukienkę, ale niestety z rozdarciem przy suwaku. Bohaterka oddaje ją do naprawy do pracowni krawieckiej prowadzonej przez młodą, drobną i dość nietypową krawcową- Posey. Następnego dnia przed jej domem pojawia się pokrowiec na ubrania. ale w środku znajduje się zupełnie inna sukienka. Ta jedna rzecz i ten jeden wieczór przywracają dziewczynie radość życia i siostrę. 

Każdy ma jakieś marzenia. Czasem jest to coś drobnego, a czasem coś, bez czego nie moglibyśmy funkcjonować. Wielu ludzi zastanawia się co by zrobili, gdyby odnaleźli lampę z dżinem spełniającym trzy życzenia. W takiej sytuacji znalazła się nasza bohaterka za sprawa magicznych sukienek.
Do sięgnięcia po "Życzenie" zachęca już sama okładka: zachowana w kolorystyce granatów i błękitów, połyskująca, z wytłoczonymi elementami. Łagodnymi, niebieskimi oczami spogląda z niej na czytelnika subtelna dziewczyna w delikatnej i eleganckiej sukience, a w okół niej latają motyle wyróżniające się swoim jasnym kolorem na ciemnogranatowym tle. Piękna i tajemnicza oprawa graficzna skrywa w sobie równie piękną treść z nutką miłości, przyjaźni i magii.
Książka opowiada o zwykłej nastolatce, której życie nie usłane było różami: straciła swoją jedyną przyjaciółkę- Violet, a jej dawni znajomi zadawali się z nią tylko dla tego że była jej siostrą, tej wiecznie uśmiechniętej optymistycznej dziewczyny, z którą można było spędzać godziny na zakupach i chodzić na wszystkie imprezy, która czerpała z życia pełnymi garściami. Jej rodzice po tragedii rzucili się w wir pracy: matka całymi dniami przesiadywała w kancelarii, a ojciec zajmował się remontem ich nowego domu. Obydwoje zdawali się zapomnieć że mają jeszcze jedną córkę, której też jest ciężko, podobnie jak im.
Dzięki magicznej sukience dziewczyna sprowadza z zaświatów siostrę i przy jej pomocy zdobywa w końcu przyjaciółkę- Callę. Zakochuje się też w pewnym niezwykle przystojnym skaterze Sorenie, który na jej nieszczęście już się z kimś spotyka i jest to właśnie Calla. Gdy para się rozstaje Olivia zaczyna spotykać się z Sorenem, ale ukrywają to, żeby nie sprawić przykrości Calli. Przez tą sytuację dziewczyna nie może się w pełni cieszyć ani przyjaźnią, która przez nią nie jest do końca szczera, ani z miłości, bo musi ją ukrywać przed innymi.
Powieść napisana jest łatwym i przystępnym językiem jak na młodzieżówkę przystało i mimo że nie jest szczególnie wybitna to wydaje mi się że warto się z nią zapoznać.

Ocena: 7/10

piątek, 25 grudnia 2015

"Dotyk Julii"- Tahereh Mafi

"Prawda jest zazdrosną, porywczą kochanką, która nigdy nie śpi, oto, czego nie mówię. Nigdy nie będzie dobrze."

Witam Was wszystkich bardzo serdecznie w ten piękny Świąteczny wieczór (lub kiedy tam to czytacie) i zapraszam na recenzję książki autorstwa Tahereh Mafi pt. "Dotyk Julii".

Świat się zmienił. Nic nie jest tak, jak być powinno. Ziemia jest jedynie suchą skorupą pozbawioną roślinności, minęło mnóstwo czasu od kiedy ktoś widział jakieś zwierzę, wielu ludzi niema co jeść, ani co pić. Zniknęły pory roku, atmosfera została poważnie uszkodzona. Z pomocą przychodzi Komitet Odnowy- partia polityczna, która wmawia ludziom że zaistniałą sytuację można jeszcze naprawić, ale działania jakie podejmują po dojściu do władzy daleko mijają się z obietnicami...
264 dni. Tyle czasu siedemnastoletnia Julia Ferrars  siedzi zamknięta w celi szpitala psychiatrycznego, od tak dawna nikogo nie widzi, z nikim nie rozmawia. Władzą oddali ją jej właśni rodzice, którzy uznali że jest niebezpieczna dla społeczeństwa. Jej dotyk może zabić.
Julia nie jest szalona. Wierzy, że nie jest szalona. Przy zdrowych zmysłach trzymają ją liczby : "1 okno. 4 ściany. 1,5 metra kwadratowego powierzchni. 26 liter alfabetu w języku, którym nie mówiłam przez 264 dni odosobnienia." oraz jedno marzenie, jeden sen, który przynosił ukojenie w ciężkich chwilach: "Dzisiaj zobaczę ptaka. Będzie biały, ze złotymi prążkami na głowie, przypominającymi koronę. Będzie latał." Tak wygląda jej życie: marzenia, myśli, słowa, którymi z nikim nie może się podzielić. Notatnik i popsute pióro z resztką atramentu. Do czasu kiedy do jej celi trafia Adam i nagle wszystko to, co było dziewczynie znane zaczyna się burzyć. 

"Z braku bliskości z ludźmi budowałam więzi z papierowymi postaciami. Przeżyłam miłość i stratę z powieści historycznych, doświadczyłam dojrzewania przez analogię. Mój świat jest utkaną ze słów pajęczyną, splatającą kończyny, kości i ścięgna, myśli i obrazy. Jestem istotą złożoną z liter, postacią stworzoną przez zdania, wytworem wyobraźni, fikcją."

"Dotyk Julii" to piękna, poruszająca i wciągająca dystopia. Wizja zniszczonego świata przedstawiona przez autorkę jest bardzo prawdopodobna ponieważ czynnikiem, który spowodował destrukcję jest to, co ludzie robią każdego dnia: niezliczone ilości spalin emitowanych do atmosfery, stosowanie nawozów sztucznych i środków owadobójczych, które na dłuższą metę wyniszczają ziemię i mają straszny wpływ na ludzkie zdrowie, podawanie zwierzętom pasz z tych roślin. Komitet Odnowy tylko wykorzystał sytuację, wcisnął ludziom fałszywe nadzieje (tak jak to się często zdarza w świecie polityki) i zmienił ich życie w jeszcze gorszy koszmar.
Książka napisana jest narracją pierwszoosobową prowadzoną przez główną bohaterkę, dzięki czemu możemy ją bardzo dokładnie poznać. Jest ona postacią doskonale wykreowaną: jej dzieciństwo, które wspomina, całe jej życie, w którym brakowało jej osoby, która darzyła by ją jakimś pozytywnym uczuciem, troszczyła się o nią. To, że jej rodzice jej nienawidzili, traktowali jak diabelski pomiot, bali się jej. Całe społeczeństwo nie chciało mieć z nią nic wspólnego, bo na chwilę zapomniała jak bardzo jej dotyk jest niebezpieczny i chciała pomóc wstać małemu dziecku. Jak przez cały czas starała się być dobra, miła, nikomu nie przeszkadzać, pomagać wszystkim na miarę swoich możliwości, tylko po to, żeby okazano jej odrobinę ciepła, ale nigdy nie usłyszała nawet słowa "dziękuję".Nigdy nikomu nie życzyła źle, mimo wszystkich doświadczonych krzywd. To wszystko daje nam pełny i spójny obraz tego jaki piękny jest jej system wartości i jak bardzo kocha ludzi, nawet tych, którzy zmienili jej życie w piekło. Jest osobą inteligentną, ale też bardzo wrażliwą i zamkniętą w sobie.
Każda z postaci występujących w tej lekturze ma doskonale stworzony portret psychologiczny i wnosi coś ważnego do akcji. Niema tu postaci, której nie lubię, ale mam mieszane uczucia co do Warnera, ponieważ jest on osobą kochającą władzę i nie cofnie się przed niczym żeby osiągnąć swój cel, ale ma w sobie coś, co sprawia że nie chcę go uważać za postać negatywną a jedynie taką, która zbłądziła.
W powieści mamy oczywiście także piękny wątek miłosny, który rozwija się między Julią i Adamem. W trakcie trwania akcji dowiadujemy się że bohaterowie poznali się wcześniej, zanim spotkali się w szpitalnej celi i jak bardzo byli sobie bliscy, mimo że ze sobą nie rozmawiali. No i jeszcze fakt, że ich spotkanie nie było przypadkiem...
Kolejną rzeczą, którą uwielbiam w tej książce są poprzekreślane zdania, które mają tu wiele zastosowań: dowiadujemy się z nich prawdy, którą Julia zna, ale bardzo chce ją od siebie odrzucić; są to słowa, które pojawiają się w jej głowie, a ona nie chce się przyznać że właśnie o tym pomyślała, oskarża w nich samą siebie o swoją sytuację. Często są to też skreślone powtórzenia, mające na celu podbicie znaczenia (najczęściej osobistego) danego zdania.

Ocena:
10/10

PS. Z okazji trwających właśnie Świąt Bożego Narodzenia chciałabym życzyć wam wszystkim kochani ciepłych, radosnych chwil spędzonych w gronie rodziny i przyjaciół, i żeby spełniły się wszystkie wasze marzenia. Wesołych Świąt!

środa, 16 grudnia 2015

"Dziedziczki"- Andrzej Pilipiuk

"Świat wokół nas niekiedy okazuje się bardzo skomplikowany, niż nam się wydaje. A czasem jest bardzo prosty, choć wydaje się złożony."

Witam Was wszystkich bardzo serdecznie i zapraszam na recenzję trzeciej, i ostatniej części trylogii Kuzynki Kruszewskie ( <część 1> <część 2>) autorstwa Andrzeja Pilipiuka.

-Kuzynki Stanisława i Katarzyna Kruszewskie razem z Moniką wracają w rodzinne strony do przemianowanych na PGR, dawnych Kruszewic, gdzie postanawiają rozpocząć działalność gospodarczą, odbudować dwór, zaprowadzić nowe porządki. Dla nich nowe miejsce prawie zawsze oznacza nowe kłopoty...
-Leszlo i Arminius wpadają na trop architekta, który na swoim koncie ma budynki z przed kilku tysięcy lat, a ostatnie jego ślady zaobserwowane zostały w Norwegii. Dwaj łowcy wampirów próbują go odnaleźć i jeśli będzie to potrzebne unicestwić.
-Mistrz Michał Sędziwój planuje wyprawę na Tajwan w celu odszukania innych alchemików, ale co wyniknie z tej wyprawy?

Jak przystało na Andrzeja Pilipiuka akcja od samego początku powieści rusza z kopyta. Nasi bohaterowie decydują się zmienić otoczenie i z tętniącego życiem Krakowa przenosimy się do małej wioski, której mieszkańcy (całe cztery osoby) nie są zachwyceni powrotem dziedziczki i nowym porządkiem rzeczy. Ci ludzie przyzwyczajeni byli tylko do dwóch rzeczy: spania i picia, i najczęściej robili to na zmianę, a żyli jedynie z zasiłku dla bezrobotnych. Po zarówno pierwszej, jak i drugiej części wiemy doskonale że pod okiem Kruszewskich coś takiego nie mogło by przejść, więc korzystając ze swoich dojść pozbawiają ich zasiłku i prawie że siłą zaganiają do pracy przy odbudowie zaniedbanej wsi. Bunt wisi w powietrzu, a jego ofiarą w pewien sposób zostaje zupełnie nieświadoma niczego Monika.
Odbiegając trochę od tematu kuzynek i księżniczki, a skupiając się trochę bardziej na pozostałych, znanych nam już bohaterów książki: Bractwo Drugiej Drogi nie zostało całkowicie wytępione, a osoby które czytały poprzednie części wiedzą co to oznacza: nic dobrego. Ci ludzie nie cofną się przed niczym, żeby poznać tajemnicę kamienia filozoficznego.
W książce nie brakuje tego cudnego, czasem lekko sarkastycznego poczucia humoru pana Pilipiuka, momentów wzruszenia i smutku, które wycisnęły ze mnie łzy, ani takich przy których nie było innej opcji jak tylko się roześmiać, albo przynajmniej uśmiechnąć. Andrzej Pilipiuk doskonale potrafi grać na moich uczuciach. Ponad to w "Dziedziczkach" pojawia się króciutka wzmianka o innym bohaterze wykreowanym przez tego autora (Kto wie o kogo chodzi?) i mimo że zazwyczaj bardzo tego nie lubię to tutaj szczery uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy- ot, taki sentyment.
W powieści pojawiła się, poza mieszkańcami Kruszewic, jeszcze trójka nowych bohaterów: bracia Pawło i Ihor- cieśle z Ukrainy, który zostali zatrudnieni do wybudowania dworu oraz Paweł- student ASP i malarz. W tym momencie zazwyczaj wypowiadam się co do tego czy lubię, czy nie lubię danej postaci, ale w tym wypadku tego nie zrobię bo boję się spoilerów.
Podsumowując: ostatnia część jest równie cudowna co poprzednie, co daje nam pełny obraz ma całą trylogię, która według mnie jest warta przeczytania, a już na pewno mogę polecić ją wszystkim fanom fantastyki oraz twórczości Andrzeja Pilipiuka.

Ocena:
8/10

Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Trylogia"

niedziela, 6 grudnia 2015

"Gwiazda anioła"- Jennifer Murgia

"Czy wierzysz, że różne rzeczy dzieją się z jakiegoś powodu? Że niektórzy ludzie mogą pojawić się w naszym życiu, spotykać nas w jakimś konkretnym celu? Że wszystko jest częścią jakiegoś większego planu?"
Dzisiaj w ten piękny Mikołajkowy wieczór mam dla was recenzję książki autorstwa Jennifer Murgii (lub jak tam powinno się odmieniać to nazwisko) pt. "Gwiazda anioła". Gorąco zapraszam do czytanie.

Teagan McNeel jest zwykłą siedemnastolatką: mieszka w małym, sennym miasteczku Hopewell, na zachód od New Jersey; ma kochającą mamę, najlepszą przyjaciółkę Clarie i wroga Brynn; uwielbia czytać książki z paranormalnymi bohaterami; słucha Evanescence. Od dziecka męczą ją koszmary, ale gdy była mała jej mama mówiła jej że niema się czego bać bo czuwa nad nią jej Anioł Struż. 
Pewnego dnia w szkole, w której uczy się Tea pojawia się nowy chłopak, który wzbudza ogólne zainteresowanie wśród żeńskiej części liceum, ale on zdaje się zwracać uwagę jedynie na Teagan, a ona, mimo że prawie go nie zna, szuka go wzrokiem na każdej przerwie. 
Koszmary dziewczyny nasilają się z każdą kolejną nocą, a z czasem zaczynają nękać ją także w ciągu dnia, a ratunkiem okazuje się być nowo poznany blondyn. 
Kim tak naprawdę jest Garreth? Kim jest Tea i jaki związek z tym wszystkim co się w okół niej dzieje ma jej ojciec, którego dziewczyna zna tylko ze zdjęć? I czego chce od niej tajemniczy Hadrian?

Powieść o pięknej i niesamowitej miłości między aniołem a ludzką dziewczyną. Teagan zawsze pragnęła znaleźć cudownego chłopaka, który byłby prawdziwym spełnieniem jej marzeń, uciekała się nawet do modlitw, ale nigdy nie mogła spodziewać się w jaki sposób zostaną one wysłuchane. Niestety para niema dla siebie zbyt dużo czasu bo Garreth'owi dane jest spędzić tylko osiem dni na ziemi- tyle ile ramion ma oktagram na jego dłoni i ile faz ma ludzkie życie. Ósemka jest cyfrą pełności, w okół której kręci się świat.

"Gwiazda anioła" jest książką lekką, króciutka i przyjemną, ale niestety zbyty przewidywalną. Akcja toczy się bardzo szybko, czasem nawet za bardzo i aż chciałoby się żeby niektóre wątki były bardziej rozbudowane. Fabuła może wydawać się oklepana, ale mnie absolutnie to nie przeszkadzało i płynęłam przez powieść, często tracąc poczucie czasu, za co bardzo przepraszam moich nauczycieli (niema to jak zaczytywać się na lekcjach).
Przy okazji chciałabym także podziękować moim cudownym przyjaciołom, który wysłuchiwali mojego marudzenia, że nigdy sobie nikogo nie znajdę bo przez książki mam zbyt wygórowane oczekiwania i że ja chcę Garretha'a. (Tak, wiem że to nie jest zbyt dojrzałe zachowanie z mojej strony.)
Podsumowując: wiem że wielu osobom książka nieprzypadła do gustu (przygotowując się do napisania recenzji przejrzałam kilka innych), ale mnie się bardzo podoba. Nie wiem jakiej grupie wiekowej mogę polecić powieść, więc po prostu jeśli zainteresowała Cię moja opinia- sprawdź i wyrób sobie własną, a jeśli uważasz że akurat ta powieść raczej nie jest dla Ciebie, to poco się z nią męczyć, prawda?

Ocena:
7/10