wtorek, 26 stycznia 2016

"220 linii"- Małgorzata Gutowska-Adamczyk

"Pamiętaj, dziecko, im będzie trudniej, tym bardziej się uśmiechaj! Uśmiech ma cudowną moc uzdrawiania rzeczy chorych."

Jedna z najlepszych lektur szkolnych, które miałam okazję przeczytać. Książka młodzieżowa poruszająca bardzo ważne kwestie z codziennego życia, czyli "220 linii" autorstwa Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk.

220 linii autobusowych i trzynastoletni chłopiec, który właśnie rozpoczyna naukę w gimnazjum i otrzymuje swoją pierwszą Warszawską Kartę Miejską, która upoważnia go do nieograniczonego korzystania z komunikacji miejskiej. Pierwsze dni września mijają Mikołajowi raczej pechowo: trafia do niezbyt ciekawej klasy, uszkadza sobie rękę jeżdżąc na deskorolce, zostaje okradziony przez szkolnego chuligana, a gdy informuje o tym nauczycielkę, ta nie staje po jego stronie lecz odsyła go do dyrekcji za bezczelne zachowanie. Chłopak szuka pocieszenia i ucieczki od problemów w podróżach po stolicy i swojej pasji- grze na perkusji. Dzięki temu Mikołaj poznaje nowych, ciekawych znajomych, odkrywa, czym jest prawdziwa przyjaźń oraz przeżywa swoją pierwszą miłość. 
Ponad to chłopiec zaczyna prowadzić drobne śledztwo w celu odkrycia kim jest tajemniczy QuaietSquad, który umieszcza wlepy ze złotymi myślami na pętlach autobusowych. 

"Ale bycie słuchaczem jest sztuką o wiele trudniejszą niż bycie mówcą. Niewielu ludzi umie słuchać. Słuchać, rozumiejąc. Słuchać, próbując dociec, co i dlaczego ktoś do nas mówi. Słuchać, nie przerywając komuś myśli w pół zdania, na znak, że już wiemy, o co chodzi. Bo nigdy nie wiemy wszystkiego o drugim człowieku."

"220 linii" nie jest kolejną ckliwą historyjką dla młodzieży, której głównym wątkiem jest piękna i niesamowita miłość od pierwszego wejrzenia lecz zawiera w sobie wiele motywów psychologiczno-filozoficznych.  Porusza ona kwestie takie jak sens ludzkiej egzystencji oraz to, że ludzie nie zawsze są tacy, jakimi widzimy ich na pierwszy rzut oka i często zakładają maski, żeby nie pokazywać innym jak bardzo są nieszczęśliwi. 
W powieści mamy oczywiście wątek miłosny, ale nie jest to typowa miłość romantyczna, o której często czytamy nie tylko w książkach dla młodych czytelników, ale też w literaturze kobiecej. Uczucie rozwija się tu stopniowo rozpoczynając od tego, że Mikołaj całkowicie ignoruje Melanię i przecież niema w tym nic dziwnego, bo ona przecież jest dziewczyną, a on w wieku trzynastu lat dopiero zaczyna wychodzić z fazy homofilnej. Później, gdy już zaczynają ze sobą rozmawiać ona się w nim zakochuje, a on traktuje ją jak kumpla (w dalszym ciągu nic niezwykłego), no i w końcu Mikołaj zdaje sobie sprawę że naprawdę zależy mu na Melanii, ale nie jest to miłość polegająca na trzymaniu się za łapki, przytulaniu i buziakach. Melania może liczyć na to że Mikołaj pomoże jej w problemach bez względu na to jak bardzo będą one ciężkie (a ona naprawdę ma problemy dużo bardziej złożone niż "co ja mam na siebie włożyć") i dokładnie to samo działa w drugą stronę, ale nie zagłębiam się już bardziej w ten temat bo polecą spoilery. 
"22o linii" jest także powieścią o spełnianiu marzeń. Nasz główny bohater marzy o założeniu zespołu muzycznego: powoli kompletuje sprzęt i pozostałych członków zespołu i pomimo tego, że ani jedno, ani drugie nie jest rzeczą łatwą nie poddaje się. Dzieli swój czas pomiędzy wszystkie ważne dla niego rzeczy i osoby: szkoła, perkusja, przyjaciele, dziewczyna, a najlepszym środkiem do pogodzenia tego wszystkiego ze sobą okazuje się być właśnie muzyka.
Bohaterowie stworzeni przez panią Małgorzatę są bardzo ciekawi. Każdy z nich jest inny, ma oryginalny portret psychologiczny i dobrze skonstruowaną sytuację rodzinną. Mamy tu bohatera o przeciętnej sytuacji rodzinnej i finansowej, sierotę wychowywaną przez dziadka, bardzo biedną postać, która w skrajnej biedzie żyje z matką i 2 rodzeństwa oraz osobę z zamożnej, ale rozbitej rodziny i oni wszyscy prędzej czy później odnajdują wspólny język. 
Akcja lektury toczy się w Warszawie i dlatego trochę dziwnie czułam się czytając ją. W większości opisanych tu miejsc byłam przynajmniej raz w życiu. Taka na przykład ulica Międzynarodowa, która pojawia się dość często, jest ulicą przy której wychowała się moja mama i w dalszym ciągu mieszka tam kilka osób z mojej rodziny. Tak samo jest z pętlą Nowodwory i wieloma innymi miejscami. 
Jedyną rzeczą, która nie podobała mi się w tej książce jest wykreowane przez panią Gutowską-Adamczyk gimnazjum. Chodzi mi tu przede wszystkim o dyskotekę szkolną, która odbywa się w pewnym momencie powieści, a na której obecność jest obowiązkowa i jeśli się na nią  nie przyjdzie to ma się obniżoną ocenę z zachowania. Ponad to nauczycielka od razu informuje uczniów że nie uznaje ani zwolnień od rodziców, ani od lekarza, ani żadnych innych, co oczywiście nie ma racji bytu bo wychodzi tu na to, że szkoły nie interesuje że masz zapalenie płuc, ospę wietrzną czy umówioną rok temu wizytę u lekarza, która jak się okazuje wypada tego samego dnia, bo masz przyjść na dyskotekę i dobrze się bawić. 

"Życie jest największym darem. Jest tajemnicą. Co prawda, przygnieceni codziennymi troskami, czasem o tym zapominamy, ale przecież nic nie zmieni tego faktu. I nie możemy decydować kiedy nastąpi nasz kres. To należy wyłącznie do Boga."

Podsumowując: książkę mogę zdecydowanie polecić nie tylko młodym, ale też bardziej ambitnym czytelnikom. Przekazuje ona wartości aktualne bez względu na to czy mamy lat 10, 16, 25 czy 40, a przy okazji czytania jej możemy przypomnieć sobie nasze własne dzieciństwo (jeśli należysz do starszej grupy czytelniczej).

Ocena:
8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz