niedziela, 19 czerwca 2016

Wywiad z Panią Małgorzatą Gutowską-Adamczyk

Witam was wszystkich i zapraszam na mój pierwszy wywiad, który przeprowadziłam z panią Małgorzatą Gutowską-Adamczyk,a który w oryginale nie do końca był wywiadem, a raczej monologiem autorki, połączonym z pytaniami zadawanymi przez całą publiczność. Ogólnie chodzi o to, że brałam udział w spotkaniu autorskim z panią Małgorzatą, które odbyło się w mojej szkole, a ten wywiad jest wynikiem przerobienia notatek. Zapraszam bardzo serdecznie!

Małgorzata Gutowska-Adamczyk - pisarka, scenarzystka filmowa, historyk teatru, dziennikarka. Autorka wielu powieści różnych gatunków, przede wszystkim powieści dla młodzieży oraz słynnej sagi "Cukiernia Pod Amorem", a ostatnimi czasy także powieści historycznych.

Jaka jest Pani ulubiona książka z pośród tych, które Pani napisała?
M G-A. Jest nią "220 linii". Uważam, że to moja najlepsza powieść dla młodzieży. Pomysł na nią powstał podczas koncertu mojego syna Piotra, który był wtedy perkusistą i to właśnie on stał się pierwowzorem postaci Mikołaja. Dzięki temu podczas pisania mogłam skonsultować każdy szczegół dotyczący muzyki i gry na perkusji. Postanowiłam napisać o tym, jak może wyglądać powstawanie zespołu muzycznego. Jednak opisane wydarzenia są fikcyjne. Gdybym miała opisać wszystko takim, jakim było naprawdę to nie byłoby materiału na powieść. Poprzez "220 linii" chciałabym was namówić, abyście zadali sobie pytanie kim chcecie zostać w przyszłości? To nieprawda, że macie jeszcze dużo czasu na podjęcie decyzji.  Życie nie jest jak reklamy, ono wymaga poświęcenia. To, czy osiągniecie w życiu sukces, zależy od waszego charakteru i wytrwałości.
Którzy z bohaterów Pani książek są Pani ulubieńcami?
M G-A. Wspomniany wcześniej Mikołaj z "220 linii" oraz Grzesiek z "Niebieskich nitek".
W jaki sposób powstają bohaterowie Pani książek? Wspomniała już pani, że postać Mikołaja wzorowana jest na Pani synu, a co z innymi postaciami? Wymyśla je pani sama, czy "buduje je" na jakiejś osobie?
M G-A. Powieści czasem pisze się z zemsty. Tak na przykład powstał Michał, bohater "110 ulic" wzorowany na moim starszym synu. Główna bohaterka "Niebieskich nitek" jest do pewnego stopnia wzorowana na mnie samej. Pewnego dnia wybrałam się na działki i zobaczyłam, że tam też mieszkają ludzie i w ten sposób powstała Melania oraz jej rodzina. ale wszystkie inne związane z nią wątki są wymyślone.
Jest Pani autorką wielu książek o różnej tematyce i reprezentujące różne gatunki. W jakim gatunku czuje się pani najlepiej?
M G-A. Rzeczywiście, choć nie napisałam jeszcze nic, co można by zaliczyć do fantastyki, fantasy czy kryminału. Trudno powiedzieć, jaki gatunek pisze mi się najlepiej. W ogóle pisanie mnie męczy, wymaga wielkiego nakładu pracy bez względu na rodzaj. Tworzenie sztuki to wielki wysiłek, choć tylko intelektualny.
Każda książka jest dla mnie kolejnym wyzwaniem. Paradoksalnie im więcej wiem, tym większym.
Dlaczego postanowiła Pani pisać o prawdziwym życiu?
M G-A. Należy pisać o życiu. W moich powieściach czytelnik nie znajdzie latających smoków ani aniołów pojawiających się na żądanie, bo swoje sprawy musimy załatwiać sami. Powieści fantasy są kolorowe, pełne cudownych zwrotów akcji i niesamowitych postaci, z którymi na pewno nie zetkniecie się w życiu, ponadto uczą przemocy i pokazują nieprawdziwy obraz świata. Można je czytać, jednak nauka, jaka z nich płynie jest dość jednostronna.
W jaki sposób wpadła Pani na pomysł napisania "Serenady, czyli moje życie niecodzienne"? Czy fakt, że jest Pani scenarzystką, a Pani mąż reżyserem ułatwił Pani poruszanie się po wykreowanym w tej powieści świecie warszawskiego show-biznesu?
M G-A. "Serenada" powstała jako powieść w odcinkach dla magazynu "Naj". Ponieważ wiele czytelniczek tego pisma deklarowało, że oglądają polskie seriale, uznałam, że plan filmowy jako akcji może im się spodobać. Sama rzadko bywam na planie, nie towarzyszę mężowi, moje miejsce pracy to biurko.
Czy zdarzają się Pani momenty, kiedy podczas pisania kończą się Pani pomysły?
M G-A. Takie momenty zdarzają się każdego dnia! Dzielę sobie pracę na małe elementy, bo łatwiej mi się pracuje jeśli ustalę sobie wcześniej że muszę pisać na przykład jedną stronę dziennie.
Skąd czerpie Pani natchnienie do pisania?
M G-A. Uważam, że natchnienie jest czymś przekłamanym. Są pomysły, ale czy można nazwać je natchnieniem? Gdybym na nie czekała, miałabym teraz może jedną powieść. Momenty, kiedy przychodzi mi do głowy najwięcej pomysłów to są spacery z moimi psami.
Bardzo dziękuję Pani za spotkanie.



czwartek, 26 maja 2016

BookHaul #2 WTK 2016

Zapraszam też na sprawozdanie z Targów KLIK

Między 19 i 22 maja odbyły się Warszawskie Targi Książki 2016. W tym poście możecie zobaczyć wyniki mojego zakupowego szaleństwa. 
Wróciłam do domu w towarzystwie 24 nowych książek, 3 mang, kolorowanki oraz książki z reprodukcjami obrazów (w komplecie) i mnóstwa zakładek.

Książki:
1. Katarzyna Bonda "Florystka"
2. Jordi Sierra i Fabra "Truskawkowe pola"
3. Joanna Kusy "Zwyczajne pakistańskie życie"
4. Care Santos "Zamknięte pokoje"
5. Remigiusz Mróz "Trawers"
6. Mons Kallentoft "Ofiara w środku zimy"
7. Gaja Grzegorzewska "Kamienna noc"
8. Carlos Ruiz Zafón "Gra anioła"
9. Carlos Ruiz Zafón "Więzień nieba"
10. Erle Stanley Gardner "Sprawa nerwowej żałobniczki"
11. Pierre Lemaitre "Alex"
12. Johanna Sinisalo "Krew aniołów"
13 i 14. Edgar Allan Poe "Opowiadania"
15. Henryk Waniek "Wyprzedaż duchów"
16. P.C i Kristin Cast "Zdradzona"
17. Paulo Coelho "Alchemik"
18. Paulo Coelho "Weronika postanawia umrzeć"
19. Mira Grant "Feed"
20. Mira Grant "Deadline"
21. Samantha Shannon "Czas żniw"
22. Carlos Ruiz Zafón "Książę mgły"
23. Michaił Bułhakow "Mistrz i Małgorzata" (piękne wydanie)
24. Mo Yan "Obfite piersi, pełne biodra"
Mangi: 
1. Shuninta Amano "Sweet Guilty Love Bites"
2. Kazue Kato "Time Killers"
3. Aya Kanno "Requiem Króla Róż"
Kolorowanka:
1. "Arcydzieła do kolorowania"




poniedziałek, 23 maja 2016

Warszawskie Targi Książki 2016

Zapraszam też na Book Haul z Targów KLIK



Kolejna edycja Warszawskich Targów Książki dobiegła końca. Była to moja druga wizyta na 
Stadionie Narodowym, ale w tym roku, jak sądzę, dużo lepiej wykorzystałam czas, który miałam do dyspozycji. 
Przyjechałam do Warszawy w piątek 20 maja ok. 15.00 z myślą o zdobyciu kilku nowych książek i autografów, poznaniu nowych, ciekawych ludzi oraz cudownych trzech dniach. Udało mi się zrealizować to wszystko, poza ostatnim punktem, ponieważ gościłam tam tylko do soboty. Nie zmienia to jednak faktu, że spędziłam naprawdę niesamowity weekend.

Piątek- dzień największego książkowo-zakupowego szaleństwa
Tego dnia wróciła ze mną zatrważająca ilość książek: 16 tytułów, z czego 4 opatrzone autografami autorów- Joanny Kusy, Care Santos, Jordi Sierra i Fabra oraz Mons Kallentoft. Z panią Joanną Kusy, z powodu braku kolejki po podpis, udało mi się zamienić kilka słów i bardzo się z tego powodu cieszę, bo jest naprawdę przemiłą kobietą. W przypadku króciutkiej rozmowy z autorami z Barcelony przydała mi się moja skromna znajomość języka hiszpańskiego (warto uczyć się języków).
Najwięcej książek trafiło do mnie dzięki stoiskom antykwariatów, na których upolowałam kilka perełek.

Sobota- dzień kolejek, nowych znajomości i stoisk z tanią książką
Kolejne 12 nowych tytułów, a w tym 3 z autografami (plus 2, które przywiozłam ze sobą z domu) i 3 mangi.
Ruch na Stadionie Narodowym był zdecydowanie większy niż dzień wcześniej i wiele kolejek do autorów ciągnęło się nawet do kilku stanowisk dalej. Tak wyglądała na przykład kolejka do pana Remigiusza Mroza, czyli kolejka składająca się w znacznej części z blogerów. To właśnie tam zawarłam najfajniejsze znajomości między innymi z Dianą <Recenzje z pazurem> i Miłką <Mozaika Literacka>. I od razu czekanie staje się przyjemniejsze.
Od lewej: ja, Diana i Miłka
Poza autografem od pana Remigiusza udało mi się zdobyć także podpis pani Katarzyny Bondy, Katarzyny Puzyńskiej oraz Gai Grzegorzewskiej.


Najprzyjemniejsze zakupy:
~stoisko Antykwariatu Grochowskiego
~stoisko Wydawnictwa Waneko
Cudowna atmosfera, przemiła obsługa.


wtorek, 10 maja 2016

To już 2 lata! (Podsumowanie i Tag "Czytelnicze nawyki")

Witam Was wszystkich bardzo serdecznie!
W dniu kiedy publikuję ten post (to jest 10 maja 2016 r. ) mijają dokładnie dwa lata od założenia mojego bloga.
 W zeszłym roku okazji pierwszych urodzin w poście pojawiło się bardzo dużo cyfr: lata, miesiące, tygodnie, dni, godziny, minuty i sekundy oraz dokładne podsumowanie mojej blogowej działalności. W tym roku podsumowanie zostaje i dołączam jeszcze Tag "Czytelnicze nawyki", żebyście mogli dowiedzieć się o mnie troszkę więcej :)


Podsumowanie:

~ogólna ilość postów: 81
~recenzje: 62
~posty o innych treściach: 19

~ilość obserwacji: 73
~ilość komentarzy: 213
~ilość wyświetleń: 7730

Bardzo dziękuję wam wszystkim za takie statystyki, bo wszystko co piszę, piszę dla was i cieszę się, że spotyka się to z pozytywnym odzewem. Oby tak dalej lub jeszcze lepiej.



Tag "Czytelnicze nawyki"

1. Czy masz konkretne miejsce w domu do czytania?
Tak. Czytam tylko i wyłącznie u siebie w pokoju. Najczęściej moim czytelniczym kącikiem jest łóżko, czasem podłoga przy ścianie kiedy rozciągam się do szpagatu poprzecznego i chcę zapomnieć o tym, jak bardzo bolą mnie biodra.
2. Czy używasz zakładek do książek, czy wolisz przypadkowe kawałki papieru, bilety itp.
Zdecydowanie chętniej używam zakładek i zawsze staram się mieć jakąś przy sobie, zwłaszcza jak wyjeżdżam, ale gdy z jakiegoś powodu zapomnę to używam cokolwiek, co mam pod ręką. Moją chyba najdziwniejszą zakładką był kawałek folii aluminiowej.
3. Czy możesz po prostu przerwać czytanie książki, czy musisz dojść do końca rozdziału lub konkretnej ilości stron?
Czytam praktycznie zawsze do końca rozdziału. Wyjątek stanowią książki, których rozdziały mają ponad 50 stron: czasem czytam do końca, a czasem jestem zbyt zmęczona żeby to zrobić (biorąc pod uwagę że najczęściej czytam późnymi wieczorami).
4. Czy pijesz lub jesz coś w trakcie czytania książek?
Zdarza mi się pić kawę lub herbatę, ale kubek zawsze stoi możliwie jak najdalej od książki. Nie zdarzyło mi się jeszcze jeść podczas czytania.
5. Czy jesteś wielozadaniowa, czy możesz podczas czytania słychać muzyki itp.?
Zdecydowanie nie. Kiedy byłam młodsza zawsze do czytania zakładałam słuchawki i włączałam muzykę czemu zawsze dziwili się moi rodzice, a teraz z tego wyrosłam i gdy czasem zdarza mi się tak zrobić, to nie jestem w stanie skupić się ani na muzyce, ani na książce.
6. Czy czytasz jedną książkę, czy kilka na raz?
Jedną, chyba że w tym samym czasie wypadnie mi że muszę coś przeczytać do szkoły i po prostu niema innej opcji jak tylko porzucić na chwilę wcześniejszą lekturę.
7. Czy możesz czytać książki tylko w domu, czy gdziekolwiek?
Kiedyś mogłam czytać tylko w domu, a teraz coraz częściej wychodzę z książką na miasto, czytam w autobusie lub w szkole na przerwach i hałas mi prawie w ogóle nie przeszkadza. 
8. Czy czytasz książki nagłos czy tylko w myślach?
Tylko w myślach. Kiedyś byłam katowana czytaniem nagłos, a do tej pory jak jestem zmuszona coś przeczytać to reakcja ludzi jest przeważnie taka, że jak można tak źle czytać, kiedy czyta się tak dużo. Zwyczajnie nie umiem czytać głośno.
9. Czy czytasz książki na przód, omijasz strony, czytasz zakończenie?
Niestety, czytam zakończenia. Jestem na siebie strasznie zła z tego powodu, ale taka jest prawda; zawsze, zanim zacznę czytać książkę od początku, czytam zakończenie. Czasem zdarza mi się coś pominąć, ale najczęściej są to długie, zbędne opisy.
10. Czy zaginasz grzbiet książki?
Mam tylko jedną książkę z wygiętym grzbietem, a zanim to zrobiłam przeżywałam istną męczarnię. Tą książką jest zbiór opowiadań Stephena King'a "Marzenia i koszmary", który posiadam w wersji kieszonkowej. Mniej więcej w połowie książki musiałam zagiąć grzbiet, bo w przeciwnym razie nie dałabym rady tego przeczytać. Ogólnie rzecz ujmując jestem ogromną przeciwniczką zaginania grzbietów tak samo jak zaginania rogów stron.

Bardzo serdecznie dziękuję wszystkim, którzy dotarli do końca. Cieszę się, że ze mną jesteście i mnie wspieracie. Wszystkich chętnych zapraszam do wykonania tego tagu (w komentarzu podlinkujcie mi swoje odpowiedzi, z chęcią poczytam). 
Dziękuję, że jesteście ze mną już 2 lat i mam nadzieję, że będzie tego jeszcze więcej. Buziaki :*

piątek, 6 maja 2016

"Serenada, czyli moje życie niecodzienne"- Małgorzata Gutowska-Adamczyk

No i kolejna recenzja książki pani Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk, którą w jakiś sposób udało mi się wymęczyć: "Serenada, czyli moje życie niecodzienne". Na wstępie zapraszam na recenzje dwóch innych książek tej autorki, które jak do tej pory pojawiły się na moim blogu: "13. poprzeczna" oraz "220 linii".

Opis wydawcy:
"Życie trzydziestoletniej Kasi, niespełnionej aktorki Białostockiego Teatru Lalek, odmienia się nagle podczas pewnej podróży pociągiem. Zostaje dostrzeżona przez członka ekipy pracującej przy popularnym serialu "Życie codzienne". Takiej szansy nie można zmarnować. [...]
Czy uczuciowa i szczera dziewczyna z Podlasia odnajdzie się w pełnym fałszu świecie mediów, celebrytów, czerwonych dywanów? Czy będzie umiała rozpoznać prawdziwą miłość?"

Mój opis:
Kasia, która po studiach aktorskich zaczyna grać ogony w teatrze lalek Złota Ważka, ale marzy o tym, żeby się wybić i zabłysnąć, i która szuka miłości swojego życia, bo chce założyć rodzinę i być zwyczajnie szczęśliwa z dnia na dzień dostaje szansę na zdobycie tego wszystkiego. Kiedy podczas podróży do Warszawy na ślub koleżanki do jej przedziału w pociągu wchodzi Adam, bardzo przystojny mężczyzna, który proponuje jej wzięcie udziału w castingu do serialu jej życie wkracza na nowy tor. Od teraz wszystko powinno już iść dobrze, ale czy na pewno...

"Serenada" to moja pierwsza skierowana do starszego czytelnika powieść pani Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk, Przedstawia ona świat show-biznesu widziany oczami osoby z mniejszego miasta, która początkowo marzyła o tym, aby stać się jego częścią lecz dość szybko zaczęła zauważać też ciemne strony życia gwiazdy serialu. Dowiaduje się, że w tym biznesie nie liczy się człowiek sam w sobie, ale to ile można za jego pomocą zarobić, a kłamstwa i manipulowanie uczuciami to zupełna codzienność.
Główna bohaterka książki- Katarzyna Zalewska nie jest postacią która zyskała moją sympatię. Przez większość książki zachowywała się jak nastolatka, którą zainteresował się jakiś chłopak i ona za wszelką cenę musi go przekonać, że byliby parą idealną i że muszą spędzić razem resztę życia. Żeby tego było mało to bohaterka zakochuje się w praktycznie każdym, trochę lepiej wyglądającym mężczyźnie, a na jej nieszczęście znaczna część z nich jest nią całkowicie niezainteresowanych, albo interesuje się nią tylko z powodów służbowych, a ona gdy się o tym dowiaduje popada w rozpacz. Zdarzają się, co prawda, nieliczne momenty kiedy Kasia uświadamia sobie, że w sumie to ona przecież jest dorosła i może powinna się wziąć w garść i iść do przodu, ale jest tego mało.
Przechodząc do nieco bardziej pozytywnych aspektów: podoba mi się sposób, w jaki przedstawiony został brutalny świat, który nigdy nie śpi, a którego mieszkańców zwykły, szary człowiek może oglądać na codzień na ekranie telewizora. Możemy dowiedzieć się co tak na prawdę siedzi w głowie osoby, którą podziwiamy w filmach, serialach czy wiecznie uśmiechnięte i cudownie wystylizowane na ściankach i czerwonych dywanach, i dzięki temu spojrzeć na nich trochę bardziej jak na ludzi.
Bohaterowie "Serenady" są ciekawi i różnorodni, ale ja nie ukrywam że moją najukochańszą postacią jest Adam, o którym nie chcę wam nic pisać bo pojawiłyby się tu spoilery, więc jeśli chcecie się dowiedzieć dlaczego kocham Adama, to odsyłam do książki.
Podsumowując: kolejna książka pani Małgorzaty, której nie jestem ani fanką, ani przeciwniczką. Lekka i przyjemna lektura, którą polecam przede wszystkim osobą, które interesują się trochę show-biznesem oraz wszystkich, których zainteresowała.

Ocena:
6/10

Podziel się ze mną swoją opinią na temat tej książki jeśli jej lekturę masz już za sobą, a jeśli nie: czy zamierzasz po nią sięgnąć.

"13. poprzeczna"- Małgorzata Gutowska-Adamczyk

"Szczęście to ciągła praca, nie zabawa, nie pokusy, nie rzeczy, które przemijają. Szczęście jest gdzie indziej. Czasem powinnaś pomyśleć gdzie. Bo warto i trzeba go szukać i znajdować. Lecz nie w pozorach, tylko w rzeczach trwałych."

Moje kolejne spotkanie z twórczością pani Małgorzaty od lektury "220 linii" <klik>, czyli "13. poprzeczna".

Opis wydawcy:
"Gdy świat wydaje się kompletnie pozbawiony sensu, a codzienność karmi cię jedynie rozczarowaniami, kiedy nie umiesz znaleźć celu i tłumisz w sobie pragnienie szczęścia, byś może w najczarniejszej godzinie odnajdziesz swoją ścieżkę.
Agata, Zosia i Klaudia, trzy nastolatki z Anina, są tak różne, że trudno uwierzyć, by ich drogi mogły się kiedyś zejść. Połączy je jednak wspólne marzenie. A wszystko za sprawą pewnego snu.
Nowa powieść Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk pokazuje trudne meandry dojrzewania do przyjaźni, poszukiwanie szczęścia oraz nie zawsze różową codzienność nastolatek."

Mój opis:
Trzy zupełnie inne nastolatki: Agata, która po stracie ojca zaczęła żywić nienawiść do całego świata, a w klasie wszyscy nazywają ją "emo"; Zosia- wzorowa uczennica pochodząca z bardzo dobrego domu, która jest nadzwyczaj dojrzała jak na swój wiek, bo w domu wykonuje większość czynności, którymi pewnie zajmowaliby się jej rodzice gdyby tylko trochę częściej bywali w domu oraz Klaudia- dziewczyna, która byłaby w stanie zrobić dosłownie wszystko w zamian za popularność i uznanie w klasie. Jedyną rzeczą, która łączy je ze sobą jest to, że chodzą do tej samej klasy, aż do czasu kiedy ich drogi łączą się ze sobą w dość nietypowych okolicznościach dzięki Magdzie, dziewczynie mieszkającej przy tej samej ulicy co Agata. Od tego czasu połączy je wspólny cel...


"Nigdy nie wiemy, jak wielki udział mają w naszym życiu inni ludzie, kto podejmuje decyzje, kto pociąga za sznurki. Chcielibyśmy wierzyć, że my sami, a potem się okazuje, że to zawsze był ktoś inny."


Sięgnęłam po "13. poprzeczną" w celu zapoznania się bardziej z twórczością pani Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk, czemu dziwię się sama sobie z dwóch powodów. Pierwszy: nie przepadam za polskimi obyczajówkami i młodzieżówkami, a ta książka jest właśnie powieścią dla młodzieży. Drugi: jest to jedna z ulubionych pisarek mojej polonistki. A jednak, jak widać, zdecydowałam się na to, żeby po nią sięgnąć i mam na jej temat dość mieszane uczucia. 
Akcja powieści przez pierwszą połowę toczyła się w ślimaczym tempie i zmuszałam się do tego, żeby czytać dalej i nie rzucać jej w najdalszy kąt pokoju, i teraz uważam że może nawet było warto. Im dalej brnęłam w fabułę tym bardziej mnie ona wciągała, a zakończenie nadchodziło zdecydowanie zbyt szybko i nie obraziłabym się gdyby miała przynajmniej z 50 stron więcej.
Co do bohaterek książki, tego w jaki sposób zostały wykreowane i co sobą reprezentują też nie potrafię wypowiedzieć się ani pozytywnie, ani negatywnie. Lubie czytać o postaciach, które są barwne, mają jakiś ciekawy charakter czy po prost "to coś" co sprawia, że czujesz, że gdyby dany bohater mógł się zmaterializować złapalibyście fajny kontakt lub o postaciach, z którymi po prostu w jakiś sposób się utożsamiam. Tutaj takimi bohaterkami są, jak dla mnie, Agata i Zosia, w których odnajduję coś z siebie dzięki czemu odczuwam do nich sympatię. Całkowitym zaprzeczeniem tego jest trzecia z bohaterek- Klaudia, która za główny cel swojego życia postawiła sobie popularność za wszelką cenę. Była w stanie wymusić na wychowującej ją samotnie mamie ostatnie pieniądze, żeby pójść z przyjaciółką na zakupy i jej zaszpanować. Nie posiada ona umiejętności dobierania odpowiednich znajomości o czym świadczy fakt, że miała przyjaciela, z którym łączył ją prost układ: on jej daje fajki i alkohol, a ona jemu siebie. Znaczy to tyle, że jest nieletnią prostytutką, a jej najlepsza przyjaciółka zachęca ją dodatkowo do zostania galerianką, bo przecież biedna Klaudia niema kasy na ciuchy. Dziewczyna nie potrafi odmówić, bo jak sama twierdzi zbyt dużo jej zawdzięcza. Oczywistym jest, że to co ze sobą robi prędzej czy później musi się źle skończyć. 
Tym, co muszę w tej książce ocenić pozytywnie jest jej przesłanie. Mówi ono o dojrzewaniu do przyjaźni; o tym,jak wielki wpływ na nas mają osoby, którymi się otaczamy i że warto jest szukać siebie i nie słuchać co mówią inni, którzy często tylko chcą nam rzucać kłody pod nogi. 
Podsumowując: nie żałuję, że przeczytałam "13. poprzeczną", ale polecenie tej książki wszystkim jest bez sensu. Wiem, że książka zbiera dużo różnych opinii i jest wielu jej fanów oraz równie dużo przeciwników, a ja jestem gdzieś pomiędzy. Jeśli jesteś osobą, która poszukuje wartkiej i dobrze zbudowanej akcji już od pierwszych stron to ta powieść prawdopodobnie dość szybko cię znudzi. Nie polecam jej także osobą niechętnie podchodzącym do książek dla młodzieży. W pozostałych przypadkach uważam, że warto.

Ocena:
5/10

Jestem ciekawa, czy ktoś z was czytał już tę powieść? Jeśli tak, podzielcie się ze mną swoją opinią.

środa, 27 kwietnia 2016

"Demon grzechu. Tsumitsuki"- Hiro Kiyohara (manga #2)

Kolejna recenzja jednotomowej mangi chociaż tym razem o zupełnie innej tematyce i w zupełnie innym klimacie, czyli "Demon grzechu. Tsumitsuki" napisana i narysowana przez Hiro Kiyohara.

"Dawno, dawno temu żyły demony, które zamieszkiwały ciała grzeszników. Wszystko zaczęło się w pewnej wiosce, w której dochodziło do masowych opętań. Mieszkańcy pozostający przy zdrowych zmysłach poprosili o pomoc kapłankę, która oswoiła jedną ze zjaw i za jej pośrednictwem pozbyła się reszty potworów. Jednakże ludzie z wioski, bojąc się, że ktoś ponownie zostanie opętany, zaczęli wznosić modły do demonów grzechu, które nazwali "tsumitsuki". Oto legenda, która krąży po miasteczku."

Tsumitsuki to demony, które zamieszkują ciała ludzi, którzy popełnili jakąś zbrodnię lub męczą ich wyrzuty sumienia bez względu na to, czy są one uzasadnione czy nie. Pożerają one od środka ciało swojego nosiciela, a w końcowych stadiach niemożna już mówić o człowieku bo resztka tego ciała staje się własnością demona. W miasteczku jest tylko jedna osoba, która potrafi unicestwić tsumitsuki, ale nie jest to wielki wybawca ludzkości, bo wszystko co robi, robi wyłącznie z myślą o sobie. Coś przecież jeść trzeba...

W tym tomiku przedstawionych jest pięć historii osób opętanych przez demona i rozgrywają one zazwyczaj w ostatnich stadiach jego rozwoju. Wszystkie wydarzenia są ze sobą w pewnym stopniu powiązane: zawsze powiązane są miasteczkiem, w którym się rozgrywa oraz postacią Kuroe'go czyli wspomnianego wcześniej pseudo-wybawcy, o którym opowiada "Historia zero". Czasami bohaterów łączy ze sobą też szkoła lub klasa, do której chodzą. Głównymi bohaterami mangi poza Kuroe są jeszcze Mayu Shinohara, Muki Mochizuki, Makoto Asakura i Chinatsu Takada, i nie wszystkie z wymienionych bohaterek popełniły zbrodnię, ale były męczone wyrzutami sumienia.
Manga jest bardzo ładnie wydania: kreska, którą wykonane są rysunki jest dokładna i przejrzysta, a same rysunki dopracowane, a przy tym minimalistyczne. Oprawiona jest pięknie przygotowaną graficznie obwolutą sugerującą czytelnikowi mroczną i krwawą historię, pod którą znajduje się dość klasyczna, sztywna okładka w kolorze cudownej matowej czerwieni, opatrzona białym tekstem i rysunkiem przedstawiającym Kuroe na tylnej części.
Opisane w tym tomie historie przedstawione są w dość schematyczny sposób: wszystkie zaczynają się i kończą w bardzo podobnie, chociaż powody, przez które bohaterki zostały opętane przez tsumitsuki są zazwyczaj zupełnie inne.
"Demon grzechu" traktuje przede wszystkim o ważnych wartościach moralnych, które zostały w niewielkim stopniu przysłonięte przez fabułę horroru, ale w dalszym ciągu są one jasne i czytelne. (Mamy tu motyw winy i kary, i żałuję że nie przeczytałam tej mangi na miesiąc wcześniej, bo znalazłaby się w moim szkolnym wypracowaniu obok "Dziadów" i "Balladyny"- trochę to dziwne i pewnie moja polonistka byłaby niezadowolona, ale co tam).
Podsumowując: bardzo przyjemnie czytało mi się "Demona grzechu" i uważam, że mimo swojej schematyczności jest to dość wartościowa lektura. Brakuje mi trochę grozy, bo lubię się bać i kupując ten tomik liczyłam na to, że przynajmniej odrobinkę przyspieszy mi puls, ale niestety przez bardzo szybko rozwijającą się akcję nie wzbudził on takich emocji.
Mimo wszystko- polecam.

Ocena:
7/10

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

"Szkarłatny Kwiat"- Tomoki Hori (manga #1)

Po miesiącu nieobecności spowodowanej egzaminami, które całe szczęście są już za mną, staram się jak najszybciej nadrobić zaległości zarówno te czytelnicze, jak i recenzenckie, i dlatego w najbliższym czasie pojawi się kilka recenzji, z których napisaniem zwlekałam zbyt długo. Postanowiłam też wprowadzić mały segmencik, w którym recenzować będę mangi i oto jego pierwsza część.  

"Szkarłatny Kwiat" to jednotomowa manga yaoi autorstwa Tomoki Hori. Jest to zbór trzech opowiadań o miłości męsko-męskiej: tytułowy "Szkarłatny Kwiat" w 3 częściach z epilogiem, "Od pierwszego wejrzenia" oraz "Zagubiony we mgle". Trafiła ona do mnie dzięki mojej przyjaciółce, która podarowała mi ją w prezencie na urodziny za co, po raz kolejny, bardzo jej dziękuję.

"Szkarłatny Kwiat":
Yukihiro, młody Mistrz Ceremonii Parzenia Herbaty, znajduje na ulicy ledwie żywego członka yakuzy (japońskiej mafii) Kazumę, którego postanawia przygarnąć pod swój dach i otoczyć troskliwą opieką. Z czasem pojawia się między nimi uczucie, ale czy jest ono wystarczająco silne aby przetrwać próbę?
"Od pierwszego wejrzenia":
Gdy rano na uczelni dwóch studentów wpada na Liama Brinka zrzucając i tłukąc jego okulary Maddox Sands oferuje mu pomoc w dotarciu do sali oraz proponuje pożyczenie swoich notatek, których z wiadomych powodów nie mógł wykonać Liam. Od tego czasu ich spojrzenia coraz częściej się ze sobą spotykają.  
"Zagubiony we mgle":
Jak bardzo trzeba wpłynąć na wspomnienia małego dziecka, żeby zapomniało lub znienawidziło dwie ważne dla niego osoby? Po pogrzebie swojego ojca Ethan spotyka na cmentarzu mężczyznę, który budzi w nim dziwne emocje. Z jednej strony wydaje mu się że go zna, a z drugiej niema pojęcia kiedy i gdzie mogli  się poznać. Gdy zaczyna poszukiwać o nim informacje poznaje pewną tajemnicę z przed lat. 

"Szkarłatny Kwiat" to cienka, ale ślicznie wydana lektura. Rysunki wykonane są piękną, bardzo precyzyjną kreską, a kolejne kadry pozbawione są zbyt dużej ilości szczegółów, co dla mnie osobiście jest bardzo ważne, bo jednak ciężej jest się zagłębić w fabułę komiksu z nieciekawie wyglądającą i zbyt zdobną oprawą graficzną. Okładka mangi jest dość gruba i sztywna i posiada skrzydełka oraz zaprojektowana jest w sposób bardzo minimalistyczny co oceniam na dodatkowy plus.
Jeśli chodzi o samą fabułę opowiadań to jest ona urocza romantyczna i w ogóle mogłabym wymienić mnóstwo pozytywów, ale do pewnego czasu... Mam tu na myśli fakt, że praktycznie jedynym sposobem okazywania uczuć w tej mandze jest akt fizyczny. Może nie świadczy to o mnie zbyt dobrze, ale nie miałabym absolutnie nic przeciwko temu, żeby zastosowano to w jednym opowiadaniu, ale już w wszystkich trzech to troszkę przesada i liczyłam na coś subtelniejszego. O ile w "Szkarłatnym Kwiecie" wcale nie przeszkadzały mi sceny zbliżenia między Yukihiro a Kazumą, a wręcz troszkę na to czekałam, to już w pozostałych dwóch było to całkowicie zbędne.
Mówiąc zupełnie szczerze wolałabym chyba bardziej rozbudowane pierwsze opowiadanie kosztem pozostałych. Żeby nie był to zbiór opowiadań a właśnie kilka części samego "Kwiatu", chociaż zarówno "Od pierwszego wejrzenia" jaki i "Zagubiony we mgle" mają swój urok.
Podsumowując: pomimo minusów, które podałam mnie osobiście ta manga bardzo się spodobała. Zastanawiam się tylko dlaczego za każdym razem gdy postanowiłam poczytać sobie w miejscu publicznym, np. w autobusie, to trafiałam na scenę seksu? Złośliwość rzeczy martwych.
Generalnie polecam jeśli lubicie tego typu klimaty.

Ocena:
6/10

wtorek, 9 lutego 2016

"Naznaczona"- P.C i Kristin Cast

"Szukałam siły nie po to, żeby stać się mocniejsza od innych, ale by zwalczyć swojego najgroźniejszego przeciwnika: własne wątpliwości."

Pierwsza część dość dużego cyklu "Dom Nocy" składającego się z 12 powieści oraz 4 dodatków. "Naznaczona" autorstwa Phyllis Christine Cast i Kristin Cast- duetu matki i córki, czyli jedna z moich pierwszych książek dzięki, której zakochałam się w czytaniu. 

Zoey Montgomery jest normalną szesnastolatką, która dzieli swój czas pomiędzy szkołę, przyjaciół i ludzi, których ciężko jest jej nazywać rodziną. Od kiedy jej matka kilka lat temu wyszła za mąż za John'a, jednego z ważniejszych przedstawicieli Ludzi Wiary, zdaje się nie zwracać zbytniej uwagi na swoje dzieci i bez względu na to, jakie jest jej zdanie w danej sytuacji zawsze bierze stronę męża.  
W dniu, gdy w szkole dziewczyny pojawia się łowca i naznacza ją cały jej świat staje na głowie. Teraz ma ona tylko dwie możliwości: albo przeniesie się do Domu Nocy- placówki nazywanej też "szkołą dla młodocianych wampirów" i przejdzie tam przemianę, albo umrze. Wybór wydaje się oczywisty, ale jak przekonać do niego John'a uważającego wampiry za potwory i matkę, która bez względy na wszystko nie sprzeciwi się mu, narażając przy tym życie własnej córki? Jedyną osobą, która może pomóc Zoey jest jej babcia, która odwozi ją do nowej szkoły i okazuje ogromne wsparcie. Teraz dziewczyna rozpoczyna nowe życie z nowymi przyjaciółmi pod okiem najwyższej kapłanki, która staje się jednocześnie jej mentorką oraz przyjmuje nowe nazwisko- nazwisko jej babci i starego czirokeskiego rodu: Redbird. 
Zoey nie jest zwykłą adeptką. Spoczywa na niej ogromna łaska Nyks, co poza wieloma darami przysparza jej też wrogów.

"Pamiętaj jednak, że ciemność nie zawsze równa się złu, tak jak światło nie zawsze niesie ze sobą dobro."

Efekty wizualne dostarczane przez tę "Naznaczoną" są czymś naprawdę niesamowitym. Naturalne jest, że gdy spotykamy się z jakąś książką po raz pierwszy to zwracamy uwagę przede wszystkim na okładkę, a dopiero później czytamy umieszczony z tyłu opis i pod tym względem koło tej lektury ciężko jest przejść zupełnie obojętnie. Na okładce dominuje matowa czerń, z którą kontrastuje jasna skóra spoglądającej z niej ciemno obramowanymi, głębokimi, intensywnie niebieskimi oczami dziewczyny. Tytuł wypisany jest czerwonymi, wypukłymi literami, a w okół niego znajduje się błyszczący, wieloelementowy wzór. Ponad to wewnątrz książki każdy kolejny rozdział ozdobiony jest sierpem księżyca, czyli symbolem adeptów i wampirów.
W serii "Dom Nocy" ludzie doskonale wiedzą o istnieniu wampirów. Niektórzy to akceptują, inni nie i uważają je za potwory, które należy wytępić, albo przynajmniej wyizolować od społeczeństwa. Naukowcy snują tezy odnośnie powodów, przez które ludzcy nastolatkowie zostają naznaczeni i zmieniają się, i próbują wynaleźć lek lub szczepionkę. Istnieje sieć zależności między ludźmi a wampirami, co nie zmieni faktu że żyją oni raczej osobno.
Dla mieszkańców Domów Nocy dzień i noc zamieniają się miejscami. Zmiana ta nie dotyczy tego, że światło słoneczne zabija wampiry, ale rzeczywiście ma nieprzyjemny wpływ przede wszystkim dla oczu, które zaczynają piec i łzawić. Przestrzegając kilku istotnych reguł adepci mogą opuszczać mury szkoły nawet za dnia nie wzbudzając przy tym sensacji.
Uwielbiam język jakim posługują się w tej powieści autorki: lekki, młodzieżowy, niepozbawiony wulgaryzmów. Często w książkach nawet pośród bohaterów wyjątkowo impulsywnych itp. najgorsze słowo jakie można usłyszeć (przeczytać) to "cholera", chociaż każdy doskonale wie że tak nie jest. Zwłaszcza, że znaczną część bohaterów stanowi młodzież postawiona w dość trudnej sytuacji. 
Kolejnym plusem "Naznaczonej" są liczne odwołania do różnych mitów i legend. Większość fabuły opiera się na mitologii greckiej. Sama bogini, której oddawana jest cześć w Domu Nocy- Nyks, jest greckim uosobieniem nocy oraz imiona, których używają niektórzy bohaterowie są z niej zaczerpnięte. Opisane są obrzędy ku czci bogini takie jak na przykład uroczyste obchody pełni księżyca, chociaż nawet w starożytnej Grecji kult Nyks był rzadko spotykany. 
Wampiry w tej powieści przedstawione są jako postacie ucywilizowane, bez kłów, szponów i niewykazujące się żądzą mordu. Co prawda muszą pić krew (a i to tylko w przypadku dorosłych nie adeptów), ale zdobywają ją na bardziej humanitarne sposoby niż rozszarpywanie gardeł. Wielu z nich posiada także różne nadprzyrodzone zdolności jak na przykład umiejętność odczytywania aury, wizje przyszłości, dar uzdrawiania lub uśmierzania bólu itp.
Bohaterowie są dopracowani i różnorodni pod względem zachowań i charakterów. Ciężko jest mi wybrać jakąś ulubioną postać, bo do bardzo wielu poczułam ogromną sympatię. Z całą pewnością do grona tych najlepszych należą przyjaciele Zoey: Stevie Rae, Erin, Shaunee, Damien (najukochańszy, najwspanialszy, najcudowniejszy i w ogóle same ochy! i achy!), sama Zoey, Erik- jej chłopak oraz oczywiście jej babcia Sylvia Redbird.  
Podsumowując: mogłabym napisać prawie to samo co po większości młodzieżówek, czyli że czyta się to bardzo szybko i przyjemnie, jest mnóstwo dialogów i akcja toczy się bardzo płynnie, bo tak jest. Mamy tu wiele tajemnic, których rozwiązania poznajemy w tym tomie, ale też takie, na których rozwiązanie trzeba trochę poczekać. Czasem ciężko jest tu rozróżnić dobro od zła, bo przenikają się nawzajem, a bohaterowie negatywni nie od razu ujawniają się jako tacy. Ja uwielbiam tę książkę i uważam że innym wielbicielom młodzieżówek i fantastyki też powinna się spodobać. 

Ocena: 
8/10

Cytaty:
- "A gdybym umarła, to czy dzięki temu byłabym zwolniona z jutrzejszego testu z geometrii?"
- "[...] odkrywa, że złe zachowanie nastolatka- a konkretnie moje, polegające na tym, że od czasu do czasu kłamałam, wkurzałam się i pyskowałam starym, no i może na swój dość niewinny sposób pożądałam Ashtona Kutchera, który niestety wolał dojrzałe kobiety, wywołało w moim ciele fizyczną reakcję! No, no- kto wie?"
- "No proszę: biała twarz, niebieskie wargi i czerwona krew- stawałam się patriotką czy jak?"
- "Ludzie Wiary chodzą na ich filmy, sztuki i koncerty, kupują ich książki i inne dzieła, a jednocześnie wyrażają się o nich jak najgorzej i nigdy, przenigdy się z nimi nie zadają. Ciekawe czy znają słowo "hipokryta"?"
- "Osobiście uważam, że jako gej stanowię równowartość dwóch chłopaków. Nie dość, że dostarczam wam męskiego punktu widzenia, to jeszcze nie musicie się przejmować, że będę chciał was pomacać po cyckach."
- "Albo jest demonem z samego piekła i czerpie moc z ciemnej strony. Kurde, czy tu nikt nie oglądał "Gwiezdnych wojen"? Też trudno było uwierzyć, że Anakin Skywalker stanie się sługą Imperatora, a jednak."

sobota, 6 lutego 2016

"Akademia Mroku. Rozdarte dusze"- Gabriella Poole

To już trzecia część serii "Akademia Mroku" autorstwa Gabrielli Poole, kontynuacja powieści "Wybrańcy losu" <recenzja> i "Więzy krwi" <recenzja> zatytułowana "Rozdarte dusze". Serdecznie zapraszam do zagłębienia się w mroczny świat uczniów Akademii Darke'a.

Tym razem Akademia przenosi się do Stambułu, ale nowe otoczenie nie daje ucieczki od problemów. Cassie w końcu próbuje pogodzić się z tym, że stała się jedną z Wybranych, wybaczyć osobie, która ją w to wpakowała oraz zintegrować się z resztą. Niestety zarówno ona, jak i jej najlepsza przyjaciółka Isabella zaczynają kolejny semestr bez swoich bratnich dusz. Chłopak Isabelli- Jake, nie zdecydował się na powrót do akademii po ty, jak dowiedział się że jego ukochana zgodziła się zostać źródłem życia Cassie. Z kolei Ranjit, miłość Cassie i jeden z Wybranych, rozstał się z nią ze względy na konflikt charakterologiczny zamieszkałych w nich dusz. Obie dziewczyny starają się rozpocząć wszystko od nowa jako niezależne singielki.
W tajemniczych okolicznościach zamordowani zostają Yusuf i Michaił, a Ranjit ginie nie zostawiając po sobie żadnego śladu. Na pozór jedynymi rzeczami, które ich łącza jest to, że są Wybranymi, no i oczywiście płeć, ale czy aby na pewno to wszystko?
Mroczne sekrety Akademii Darke'a nadal dają o sobie znać.

Jeśli chodzi o styl jakim napisana jest powieść to zdecydowanie nie różni się w jakiś znaczący sposób od pozostałych części serii. W dalszym ciągu akcja jest bardzo dynamiczna i płynna, opisy ograniczone są do minimum, dialogi występują bardzo często a prowadzone są ciekawie i naturalnie.
Książkę czyta się bardzo szybko, co czyni ją idealną lekturą na jeden, maksymalnie dwa wieczory. W przeciwieństwie do pierwszego tomu, który rozpoczynał się dość długim, niewiele wnoszącym wstępem, tu praktycznie od samego początku coś się dzieje. Różne wątki łączą i plączą się ze sobą tworząc pajęczynę, w której czasem ciężko jest odnaleźć odpowiednią nić, z jednej strony wydaje ci się że wiesz co nastąpi w dalszej części powieści, ale ostatecznie okazać się może (chociaż nie musi) że pomyliłeś się w domysłach.
Autorka nie dodaje nam nowych bohaterów, a jedynie troszkę bardziej skupia się na postaciach, które w poprzednich częściach pełniły role trzecioplanowe. Tak na przykład Ayeesha i Carmac- Barbadoska i Irlandczyk, członkowie Wybranych, którzy wcześniej nie występowali zbyt często, w tej części za sprawą tego, że Cassie postanowiła jednak zaprzyjaźnić się w jakimś stopniu z  tą grupą, zaczęli pojawiać się trochę częściej, ale nadal nie są to osoby szczególnie ważne dla treści.
W "Rozdartych duszach" jednym z najważniejszych wątków jest wątek miłosny, zarówno ten pomiędzy Cassie i Ranjitem, który nie toczy się dobrze i pomiędzy Cassie i Richardem, znacznie ciekawszy. Jak dla mnie w tej części Renjit zachowuje się egoistycznie, za to Richard, o ile to jeszcze możliwe, jest jeszcze bardziej uroczy i robi bardzo dużo żeby pomóc naszej główne bohaterce we wszystkim, w czyn tylko jest w stanie pomóc jednocześnie się zbytnio jej nie narzucają. A poza tym kocham jego poczucie humoru.
Mimo tego, że w poprzednich częściach śmierć bohaterów, przede wszystkim tych złych, nie była niczym szczególnie nadzwyczajnym, to w tej mamy jednak większą grupę zmarłych osób i niestety jedną z nich jest osoba dość bliska czytelnikowi. Jest to część bardzo dramatyczna nie tylko ze względu na zgony, ale też ucieczki i wyjazdy tych najważniejszych osób.
Podsumowując: nie wiem co mogę napisać poza tym co pisałam już pod recenzjami wszystkich pozostałych tomów: książka jest lekka i przyjemna, idealna dla młodzieży lub osób, które chcą się zrelaksować przy mało ambitnej lekturze, oraz dla takich, które lubią książki z elementami paranormalnymi, ale znudziły się im wampiry i wilkołaki. Trzecia część trzema poziom.

Ocena:
8/10

Cytaty (4/5 Richard):
-"-Mogłybyśmy od razu załatwić Wielki Bazar, prawda? [...] A potem butiki! Galerie! Cudowni projektanci!
-Lekcje matematyki..."
-"No cóż, nie pamiętam żebyś kiedyś próbował swojego uroku na mnie- powiedział Richard, udając, że to rani jego uczucia.- Co ja jestem, siekana wątróbka?"
-"-Pomyślałem, że możecie potrzebować wielkiego, silnego mężczyzny, aby ochronił was przed kłębiącymi się tu hordami. [...]
-Tak- odpowiedziała.- Wiesz, gdzie możemy takiego znaleźć?"
-"Mam na ten temat teorię: przed moim dołączeniem do naszej małej poważanej grupki byłem ściśle hetero. Podejrzewam, że mój nieznośny duch lubi bawić się inaczej, ale zapewniam cię, że z całą pewnością gram w twojej drużynie. Albo chciałbym grać."
-"Isabella się opamięta, Ona jest naprawdę okej, nasza bella Isabella. Nie poznałaby urazy, nawet gdyby ta podeszła i kopnęła ją w tyłek."

czwartek, 4 lutego 2016

"Akademia Mroku. Więzy krwi"- Gabriella Poole

Druga część cyklu "Akademia Mroku" pt."Więzy krwi". Gabriella Poole postanowiła wyrwać mi serduszko i rozedrzeć na drobne kawałeczki.


Zamiast Paryża- Nowy Jork, zamiast niechęci- miłość i w końcu zamiast stypendystki- Wybrana. Kolejny semestr w Akademii Darke'a przynosi kolejne zmiany w życiu Cassie Bell. Od kiedy w ciele dziewczyny zamieszkał duch Estelle daje jej ogromną siłę i urodę, ale domaga się pożywienia. Na szczęście Cassie ma przy swoim boku mądrego i doświadczonego Wybranego- sir Alrica Darke'a, najlepszą przyjaciółkę Isabellę i wielką miłość Ranjita. Cassie zaczyna odkrywać swoje nietypowe i niebezpieczne zdolności, które przez przypadek ujawnione publicznie przynoszą jej wiele nowych problemów. Starzy wrogowie nie śpią i szukają zemsty.

"Więzy krwi" byłą na głowę swoją poprzedniczkę "Wybrańcy losu" <recenzja>. Mamy tu zdecydowanie więcej akcji, która toczy się bardzo gładko i szybko. Płynnie przechodzimy z jednego wydarzenia w drugie, poznajemy nowe intrygi i motywy kierujące bohaterami. Sam punkt kulminacyjny jest czymś niesamowitym i zaskakującym (zastanawiam się co siedzi pani Gabrielli w głowie żeby napisać coś tak niesamowitego). Książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie, ale nie obraziłabym się gdyby miała mnie więcej o połowę więcej niż ma (260 stron na to wszystko co się tu dzieje to trochę mało).
Większość bohaterów uległa jakiejś zmianie, chociaż zazwyczaj są bardzo subtelne. W przypadku Cassie po rytuale nasiliły się jej negatywne cechy: w dalszym ciągu jest pyskata i agresywna, tylko że stały się to jej cechy dominujące zwłaszcza w stosunku do Richarda (który swoją drogą nie przeszedł jakiejś szczególnej przemiany w stosunku do pierwszej części: nadal jest przeuroczy, chce się przyjaźnić z absolutnie wszystkimi, ma specyficzne poczucie humoru i podrywa wszystkie możliwe dziewczyny), sir Alrica Darke'a i Ranjita. Isabella nadal ma swój ogromy temperament i pogodę ducha, ale wykazuje się też odwagą, opiekuńczością, determinacją.
Wątek miłosny pomiędzy Cassie a Ranjitem składa się prawie w całości z kłótni i gorących przeprosin po nich następujących. Co prawda jest to wątek dość przewidywalny, ale mnie on tak pięknie dosmaczał całość. W tym momencie nienawidzę Ranjita i kocham jednocześnie, ale jednej rzeczy (słowa) mu nie daruję bez względu na to, co zdarzy się w następnej części.
Podsumowując: polecam tą książkę osobom lubiącym lekkie, raczej młodzieżowe lektury i takim, które czytały pierwszą części i nie są przekonane czy jest sens sięgać po kolejną część (według mnie ta jest zdecydowanie lepsza).

Ocena:
8/10

Cytaty:
-"Gniewasz się na mnie. Gniewasz się! Cassie, słodka dziewczyno, nie zniosę tego. Zabiję się. Nie, stoczę się do rynsztoka. Sprzedam swe ciało za kilka pensów i umrę na jakimś strychu, blady i wychudzony. Zmarnuję swój potencjał. Będę pisał pełną desperacji i tragizmu poezję."
-"Tak się składa, że kwestie te wcale nie są skomplikowane. Sądzę, że nawet polityk powinien pojąć to, co mam do powiedzenia."

niedziela, 31 stycznia 2016

"Legendy Artiji: Pomiędzy dwoma światami"- Krzysztof Borys

"Jeśli sama nie masz nadziei, to weź moją. Uwierz we mnie. Uwierz w to, że można zmienić przyszłość. A jeśli nie jesteś w stanie w to uwierzyć, to uwierz w to, że ja wierzę."

Na koniec miesiąca mam dla was recenzję książki "Legendy Artiji: Pomiędzy dwoma światami", która została napisana przez dość bliską mi osobę (a już na pewno bliską mojej przyjaciółce)- przez Krzysztofa Borysa. Jest to jego debiut literacki, który jak dotąd nie jest jeszcze udostępniony do sprzedaży.

Opis wydawcy: 
"Etriador. Rozległe królestwo, w którym niebezpieczeństwa czyhają na prawie każdym kroku. Magiczne istoty, bezlitośni bandyci, przerażające monstra, to tylko kilka spośród ciekawych atrakcji tej krainy. Kiedy zaś niebezpieczeństwo zagraża niewinnym ludziom, a świat staje na krawędzi zagłady, niezbędny jest bohater, który go ocali. Jego imię brzmi... Jak można tego nie wiedzieć?!
Tytułowym Miszczem i Kapitanem, czasem również idiotą, niezdarą i nudziarzem, poszukiwać przygód- Leinteth, wyrusza w podróż, której cel nie jest znany nawet jemu. Wkrótce może się okazać, że będzie to najtrudniejsza przygoda, jaką przyszło mu kiedykolwiek przeżyć."
Kilka słów ode mnie:
Etriador jest jedną z dwunastu zamieszkałych i trzech opuszczonych krain tytułowej Artiji i to właśnie z niej pochodzi nasz główny bohater Tahs Leinteth Angelo, lub też po prostu Leinteth- wielki wojownik, który niczego się nie boi i śmieje się niebezpieczeństwu w twarz. Zazwyczaj podróżuje on w towarzystwie trójki swoich kompanów Hektora, Nes i Herda, lecz tym razem wybrał się na ekspedycje mając za towarzysza jedynie klacz Nekse. Początkowo podróż niema konkretnego celu, aż do czasu gdy w jednej z karczm Leinteth napotyka znajomego maga Belefasta, który opowiada mu o tajemniczej sekcie powstałej w mieście Neavra, które nie jest oznaczone na mapach. Bohater decyduje się wyruszyć na poszukiwania. Trójka jego przyjaciół w tym samym czasie przeżywa swoją własną przygodę w ruinach Krowag, z której jeszcze nikomu nie udało się wrócić. 

W kilku słowach "Pomiędzy dwoma światami" jest powieścią fantasy z wartką i szybko rozwijającą się fabułą i mnóstwem zwrotów akcji. Z każdym kolejnym zdaniem wydarzenia nabierają coraz większego tempa dzięki czemu przeczytanie całości jest tylko kwestią czasu.
Świat wykreowany przez autora pełen jest zagrożeń i dziwnych, nietypowych stworzeń. Ludzie żyją obok elfów, niziołków i krasnoludów, na bagnach roi się od trolli i goblinów, w jaskiniach natknąć się można na orków, a w ruinach na duch, upiory i nieumarłych. Nie jest to rzeczywistość, w której chciałoby się funkcjonować, zwłaszcza, że bliża się Czas Pogromu- wielkiej wojny, która może położyć kres całemu istnieniu.
Bohaterowie "Pomiędzy dwoma światami" są bardzo różnorodni: zaczynając od bardzo pewnego siebie, a może nawet zadufanego Leintetha, który marzy o tym, że kiedyś postawią mu pomnik, przez impulsywnego i żądnego przygód Hektora, wiecznie uśmiechniętą Nes, zrzędliwego i przemądrzałego Herda (według mnie jest to chyba jedyna trzeźwo myśląca postać z tej powieści i dlatego bardzo go lubię), aż po pseudo bóstwo, o którym pisanie czegokolwiek byłoby ogromnym spoilerem. Każdy bohater jest inny, chociaż niestety część z nich ma jedną wspólną cechę: próżność, ale jest to tylko osób i w dalszym ciągu nie przeszkadza to temu, że każdy jest wyjątkowy.  Moimi zdecydowanie ulubionymi postaciami są: Herd, Mateo i Gordon- wojownicy z Neavry oraz Nes (ze względu na to, że jest kociarą).
Naprawdę podziwiam wyobraźnię Krzysztofa: to, że stworzył tak niesamowicie dopracowaną krainę, wszystkie nazwy miast i osad, czasem nawet roślin oraz wykreował ciekawych bohaterów jest czymś niezwykłym i sprawia że książka z całą pewnością warta jest przeczytania.
Powieść opatrzona jest ciekawymi ilustracjami stworzonymi przez Adriannę Pawlaszek. Nie są to rysunki jakoś szczególnie cudowne, ale są przeurocze w swoim minimalizmie i delikatność. Dominuje na nich biel a wszystkie elementy narysowane są czarną kreską. Wycieniowanie pracy ograniczone jest do absolutnego minimum dającego odrobinę głębi. Są interesującym i przykuwającym uwagę elementem.
Jedynym minusem, który zauważyłam w tej książce i raczej dość ciężko jest go nie zauważyć są dość często pojawiające się, zwłaszcza na początku, literówki. Zazwyczaj są to drobne błędy, ale miałam kilka przypadków kiedy nie byłam pewna czy dobrze zrozumiałam konkretne zdanie.
Podsumowując: jak na debiut literacki "Legendy Artiji: Pomiędzy dwoma światami" jest naprawdę świetną książką. Fantastyka na wysokim poziomie. Jeśli lubisz takie klimaty i będziesz mieć okazję zapoznania się z tą lekturą, zdecydowanie polecam.

Puki co nie mam informacji o tym, kiedy książka dostępna będzie w sprzedaży, ale na pewno jak tylko będę to wiedziała wszystko pojawi się na blogu.

Ocena:
8/10

Cytaty:
- "Zostałem asystentem człowieka rzucającego nożami. Był on wcześniej zawodowym zabójcą. Z głęboko zakorzenionego przyzwyczajenia nie potrafił rzucać obok swojego celu, więc za każdym razem musiałem unikać jego noży."
- "Wszyscy uprawiają ziemię. Potem zbierają zboże i pieką wodę. Ale idioci! Pieką wodę? Przecież wodę się smaży!"
- "A ty jesteś łysy!- mówi Nes, pokazując mu język.- Pewnie był wcześniej rudy- dodaje po chwili."
- "To nie przedmioty zniewalają ludzi, tylko ich pożądanie."

wtorek, 26 stycznia 2016

"220 linii"- Małgorzata Gutowska-Adamczyk

"Pamiętaj, dziecko, im będzie trudniej, tym bardziej się uśmiechaj! Uśmiech ma cudowną moc uzdrawiania rzeczy chorych."

Jedna z najlepszych lektur szkolnych, które miałam okazję przeczytać. Książka młodzieżowa poruszająca bardzo ważne kwestie z codziennego życia, czyli "220 linii" autorstwa Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk.

220 linii autobusowych i trzynastoletni chłopiec, który właśnie rozpoczyna naukę w gimnazjum i otrzymuje swoją pierwszą Warszawską Kartę Miejską, która upoważnia go do nieograniczonego korzystania z komunikacji miejskiej. Pierwsze dni września mijają Mikołajowi raczej pechowo: trafia do niezbyt ciekawej klasy, uszkadza sobie rękę jeżdżąc na deskorolce, zostaje okradziony przez szkolnego chuligana, a gdy informuje o tym nauczycielkę, ta nie staje po jego stronie lecz odsyła go do dyrekcji za bezczelne zachowanie. Chłopak szuka pocieszenia i ucieczki od problemów w podróżach po stolicy i swojej pasji- grze na perkusji. Dzięki temu Mikołaj poznaje nowych, ciekawych znajomych, odkrywa, czym jest prawdziwa przyjaźń oraz przeżywa swoją pierwszą miłość. 
Ponad to chłopiec zaczyna prowadzić drobne śledztwo w celu odkrycia kim jest tajemniczy QuaietSquad, który umieszcza wlepy ze złotymi myślami na pętlach autobusowych. 

"Ale bycie słuchaczem jest sztuką o wiele trudniejszą niż bycie mówcą. Niewielu ludzi umie słuchać. Słuchać, rozumiejąc. Słuchać, próbując dociec, co i dlaczego ktoś do nas mówi. Słuchać, nie przerywając komuś myśli w pół zdania, na znak, że już wiemy, o co chodzi. Bo nigdy nie wiemy wszystkiego o drugim człowieku."

"220 linii" nie jest kolejną ckliwą historyjką dla młodzieży, której głównym wątkiem jest piękna i niesamowita miłość od pierwszego wejrzenia lecz zawiera w sobie wiele motywów psychologiczno-filozoficznych.  Porusza ona kwestie takie jak sens ludzkiej egzystencji oraz to, że ludzie nie zawsze są tacy, jakimi widzimy ich na pierwszy rzut oka i często zakładają maski, żeby nie pokazywać innym jak bardzo są nieszczęśliwi. 
W powieści mamy oczywiście wątek miłosny, ale nie jest to typowa miłość romantyczna, o której często czytamy nie tylko w książkach dla młodych czytelników, ale też w literaturze kobiecej. Uczucie rozwija się tu stopniowo rozpoczynając od tego, że Mikołaj całkowicie ignoruje Melanię i przecież niema w tym nic dziwnego, bo ona przecież jest dziewczyną, a on w wieku trzynastu lat dopiero zaczyna wychodzić z fazy homofilnej. Później, gdy już zaczynają ze sobą rozmawiać ona się w nim zakochuje, a on traktuje ją jak kumpla (w dalszym ciągu nic niezwykłego), no i w końcu Mikołaj zdaje sobie sprawę że naprawdę zależy mu na Melanii, ale nie jest to miłość polegająca na trzymaniu się za łapki, przytulaniu i buziakach. Melania może liczyć na to że Mikołaj pomoże jej w problemach bez względu na to jak bardzo będą one ciężkie (a ona naprawdę ma problemy dużo bardziej złożone niż "co ja mam na siebie włożyć") i dokładnie to samo działa w drugą stronę, ale nie zagłębiam się już bardziej w ten temat bo polecą spoilery. 
"22o linii" jest także powieścią o spełnianiu marzeń. Nasz główny bohater marzy o założeniu zespołu muzycznego: powoli kompletuje sprzęt i pozostałych członków zespołu i pomimo tego, że ani jedno, ani drugie nie jest rzeczą łatwą nie poddaje się. Dzieli swój czas pomiędzy wszystkie ważne dla niego rzeczy i osoby: szkoła, perkusja, przyjaciele, dziewczyna, a najlepszym środkiem do pogodzenia tego wszystkiego ze sobą okazuje się być właśnie muzyka.
Bohaterowie stworzeni przez panią Małgorzatę są bardzo ciekawi. Każdy z nich jest inny, ma oryginalny portret psychologiczny i dobrze skonstruowaną sytuację rodzinną. Mamy tu bohatera o przeciętnej sytuacji rodzinnej i finansowej, sierotę wychowywaną przez dziadka, bardzo biedną postać, która w skrajnej biedzie żyje z matką i 2 rodzeństwa oraz osobę z zamożnej, ale rozbitej rodziny i oni wszyscy prędzej czy później odnajdują wspólny język. 
Akcja lektury toczy się w Warszawie i dlatego trochę dziwnie czułam się czytając ją. W większości opisanych tu miejsc byłam przynajmniej raz w życiu. Taka na przykład ulica Międzynarodowa, która pojawia się dość często, jest ulicą przy której wychowała się moja mama i w dalszym ciągu mieszka tam kilka osób z mojej rodziny. Tak samo jest z pętlą Nowodwory i wieloma innymi miejscami. 
Jedyną rzeczą, która nie podobała mi się w tej książce jest wykreowane przez panią Gutowską-Adamczyk gimnazjum. Chodzi mi tu przede wszystkim o dyskotekę szkolną, która odbywa się w pewnym momencie powieści, a na której obecność jest obowiązkowa i jeśli się na nią  nie przyjdzie to ma się obniżoną ocenę z zachowania. Ponad to nauczycielka od razu informuje uczniów że nie uznaje ani zwolnień od rodziców, ani od lekarza, ani żadnych innych, co oczywiście nie ma racji bytu bo wychodzi tu na to, że szkoły nie interesuje że masz zapalenie płuc, ospę wietrzną czy umówioną rok temu wizytę u lekarza, która jak się okazuje wypada tego samego dnia, bo masz przyjść na dyskotekę i dobrze się bawić. 

"Życie jest największym darem. Jest tajemnicą. Co prawda, przygnieceni codziennymi troskami, czasem o tym zapominamy, ale przecież nic nie zmieni tego faktu. I nie możemy decydować kiedy nastąpi nasz kres. To należy wyłącznie do Boga."

Podsumowując: książkę mogę zdecydowanie polecić nie tylko młodym, ale też bardziej ambitnym czytelnikom. Przekazuje ona wartości aktualne bez względu na to czy mamy lat 10, 16, 25 czy 40, a przy okazji czytania jej możemy przypomnieć sobie nasze własne dzieciństwo (jeśli należysz do starszej grupy czytelniczej).

Ocena:
8/10

"Akademia Mroku. Wybrańcy losu"- Gabriella Poole

"Akademia nauczy cię zdobywać życie, zmuszać je do uległości i naginać zgodnie z twoją wolą. prawdziwi absolwenci Akademii Darke'a  łapią życie za gardło, Cassandro! Pamiętaj o tym?"

W dalszym ciągu trwa u mnie faza na czytanie młodzieżówek, więc dzisiaj mam dla was recenzję pierwszej części syklu "Akademia Mroku" czyli "Wybrańcy losu" autorstwa Gillian Philip piszącej tę serię pod pseudonimem Gabriella Poole. 

Akademia Darke'a jest elitarną szkołą, która co semestr przenosi się w inne egzotyczne miejsce świata, a jej uczniowie są piękni, dobrze urodzeni i bogaci. 
Wraz z przyjazdem akademii do Paryż pojawia się w niej nowa stypendystka Cassandra Bell- amerykanka, która większość swojego życia spędziła w sierocińcu. Dziewczyna dzięki namowom swojego przyjaciela zdecydowała się złożyć podanie o stypendium, żeby w końcu móc zmienić swoje życie. 
Pierwszymi osobami, które poznaje Cassie są Wybrani- grupa najbardziej uprzywilejowanych, niezbyt sympatycznych uczniów, który trzymają wszystkich na dystans. Nowa uczennica postanawia przeprowadzić drobne śledztwo, żeby odkryć sekret Wybranych i dowiedzieć się co mają wspólnego z tragedią, która wydarzyła się rok wcześniej gdy siedziba Akademii mieściła się w Kambodży.

"Akademia Mroku", wbrew pozorom zawartym zarówno na okładce jaki i w znacznej części powieści, nie jest kolejną książką z wampirami w roli głównej, co już jest pierwszym plusem. Niestety język lektury jest raczej przeciętny, a akcja rozwija się bardzo powoli i pierwsze naprawdę wciągające wydarzenia rozpoczynają się dopiero po jakichś 3/4 książki. Pierwszy tom serii zawiera w sobie głównie wprowadzenie i szkic sytuacyjny, a zdarzenia, które rzeczywiście zaczynają nadawać tempo rozpoczynają się zdecydowanie za późno i przez to gdy już wkręcisz się w fabułę i zaczynasz chłonąć każde słowo czekając na to, co będzie dalej okazuje się że to już koniec.
Główna bohaterka "Wybrańców losu" jest postacią, o której ciężko jest mi coś powiedzieć, bo z jednej strony jest dość irytująca, często zmienia zdanie, jest zbyt łatwowierna i na podstawie zachowania jednej (lub kilku) osób od razu wyrabia sobie zdanie na temat całej grupy, przez co na początku zachowała się dość niesympatycznie wobec swojej przyszłej przyjaciółki Isabelli, bo od początku utożsamiła ją z tym, że skoro jest bogata to będzie ją traktować w sposób podobny do Wybranych, że jest kolejnym rozpieszczonym dzieciakiem itp. Z drugiej jednak strony jest ona bohaterką bardzo silną psychicznie i mam w stosunku do niej pewien sentyment i sympatię, ponieważ jest bardzo podobna do pewnej znanej mi osoby.
Jak w każdej powieści młodzieżowej, tak i tu nie mogło się obejść bez wątku miłosnego. Mamy tu dwóch bohaterów, którymi zainteresowana jest Cassie i (a to ciekawe) oboje są Wybranymi. Jednym z nich jest Richard- anglik o "niebywałym uroku osobistym", a drugim tajemniczy hindus Renjit, który każe się jej trzymać możliwie jak najdalej od niego i innych Wybranych (tak bardzo uroczo).
Postacie wykreowane w tej książce są bardzo różnorodne, zarówno pod względem wyglądy ponieważ prawie każdy pochodzi z innego miejsca na świecie, jak i charakteru. W "Akademii Mroku" występuje wielu bohaterów bardzo ważnych dla fabuły, ale też takich, którzy pojawiają się w jednej krótkiej scenie, dowiadujemy się czegoś o nich, a później znikają i niema ich już do końca akcji. Największy nacisk położony jest tylko na kilka postaci i są to Cassie, Isaballa, Richard, Renjit, Jake- chłopak, który podobnie jak Cassie jest na stypendium, tylko że z innego powodu i w którym zakochana jest Isabella, Katerina i Kejko -Wybrane, sir Alric Darke- założyciel akademii oraz madame Azzedine, nazywana też Estelle. Tyle postaci wystarczy dla całkowitego zawiązania akcji, ale poza nimi są tu też inni uczniowie i inni Wybrani. 
Podsumowując: książka powinna Ci się spodobać jeśli szukasz lekkiej lektury z paranormalnymi elementami, ale znudziły Ci się już wampiry i wilkołaki. Całkiem przyjemna książka do przeczytania w jeden wieczór.

Ocena:
6/10

Na "do widzenia" specjalnie dla was kilka cytatów:
-"Cholera, trzeba było zdobyć kasę. Sprzedać duszę diabłu albo coś w tym stylu"
-"-Na tym drzewie siedzą ptaki- rzuciła Cassie, wskazując na jeden z platanów rosnących w parku.- Sprawdź, czy twój urok sprawi, że opuszczą swoje gniazdo."
-"Lubię, kiedy posyłasz Estelle do diabła. Każ jej tam iść na następne kilka godzin."