piątek, 26 czerwca 2015

"Monster High. Upiorna szkoła"- Lisi Harrison

Wybaczcie  że trochę zaniedbuję was w tym miesiącu. Miałam dużo rzeczy na głowie, ale mam nadzieję że od teraz będzie już lepiej (przynajmniej pod względem czytelniczym). Dzisiaj zapraszam na recenzję książki dla dzieci pt. "Monster High. Upiorna szkoła" autorstwa Lisi Harrison.

"-Czy kiedykolwiek byłaś zmuszona wybierać między przyjaciółką a chłopakiem?
Candace przytaknęła.
-I niby którą stronę mam wybrać?
-Tę właściwą.
-A co jeśli obie są właściwe?
-To niemożliwe.
-Kiedy naprawdę tak jest [...]
-Owszem, obie strony sądzą, że mają rację, ale najważniejsze jest, jak ty to wszystko widzisz. Która ze stron reprezentuje sobą to, co według ciebie jest warte zachodu. "

Melodie, ze względu na astmę, przyprowadza się wraz z rodzicami i starszą siostrą Candace z Beverly Hills do Salem w Oregonie. Dla niej to szansa na nowe życie z dala od osób oceniających ją po wyglądzie, ale ona nie czuje się zupełnie komfortowo w nowej sytuacji: najlepsza przyjaciółka zdaje się zadawać z nią wyłącznie ze względu płynące z tego korzyści, a chłopak, do którego zaczęła coś czuć zachowuje się wyjątkowo dziwnie. 
Franki Stein mieszka w Salem od urodzenia, czyli piętnaście dni i jest normalną nastolatką (pomijając fakt że powstała w laboratorium swojego ojca, części jej ciała są połączone ze sobą nicią chirurgiczną, ze względu na to, że nie krąży jej krew ma zielonkawą skórę i jest wnuczką Frankensteina). Dziewczyna jest dumna z tego kim jest, ale  z wiadomych przyczyn musi ukrywać się pod grubą warstwą makijażu. Franki chciałaby zapoczątkować rewolucję, dzięki której RAD-owcy nie musieliby dłużej się ukrywać i mogli żyć razem z normalsami.. 

"-Dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło- odburknęła dziewczyna.
-Przestań- odparł Deuce.- Dobrze wiesz, że z tobą jest mi jak... w niebie.
-Mówisz? W takim razie najwyższy czas zejść na ziemię!"

Zaczynając czytać tę książkę nie spodziewałam się czegoś wybitnego, tylko raczej krótkiej, przyjemnej, lekkiej młodzieżówki i dzięki takiemu podejściu nie zawiodłam się na niej. Styl jakim napisana jest ta powieść jest bardzo ciekawy i zróżnicowany, poza tekstem ciągłym z narracją trzecioosobową mamy tu też sms-y i liściki. Tym, do czego mam zastrzeżenia są niezliczone ilości onomatopei ("klik-klik-klik", "Achhhhh...", "AAAAA!", "Bzzzt!"itp.) oraz tekst pisany bez spacji na zasadzie: powiemtobardzoszybkobochcężebyczytelinkpomęczyłsiętrochęzrozszyfrowaniemcomamnamyślimówiącwtakisposóbprzeztrzylinijki.
Kolejnym minusem tej książki są sprzeczności: miała opowiadać ona o tym, że trzeba być sobą i kochać siebie takim jakim się jest a ostatecznie wyszło coś w stylu: bądź taki jak wszyscy i nie wychylaj się bo zostaniesz zabarykadowany we własnym domu.
Lektura ta jest bardzo rozbudowana pod względem bohaterów i dzielą się oni według mojego rankingu na pozytywnych, negatywnych i takich, o których nie do końca potrafię jeszcze powiedzieć coś konkretnego. Zacznę od postaci negatywnych i będą to zdecydowanie: Bekka- przyjaciółka Melodie, która ciągle powtarza że przyjaciółki są najważniejsze a później wbija nuż w plecy w najgorszym momencie oraz jej chłopak Brett. Osoby o których nie mam jeszcze wyrobionego zdania to Haylee- przyjaciółka Bekki i Melodie, która teoretycznie współpracuje z Bekką, ale mam wrażenie że nie z własnej woli i nie wykluczam  że w kolejnych częściach może okazać się że np. była przez nią szantażowana czy coś takiego, i Franki, która z jednej strony wnosi do książki dużo uśmiechu i temperamentu, a z drugiej jest jedną z najbardziej infantylnych, lekkomyślnych i egoistycznych postaci książkowych z jakimi się dotychczas spotkałam. No i na koniec najprzyjemniejsze czyli bohaterowie, których kocham (może nie tak bezwarunkowo, ale jednak) i są to: Melodie, Jackson, D.J, Lala i Blue. (Ranking nie zawiera oczywiście wszystkich postaci).
No i co, na wstępie napisałam że książka mnie nie rozczarowała, a później (czytając recenzję ponownie) uświadomiłam sobie że wypisałam o niej znacznie więcej negatywów...
Podsumowując: "Monster High. Upiorna szkoła." nie jest powieścią złą, ale nie jest też wybitna. Doświadczonego czytelnika raczej na kolana nie powali, ale dla starszych dzieci i młodszej młodzieży może być ciekawym wstępem do rozpoczęcia przygody z literaturą.

Ocena:
6/10

Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Książka, której akcja toczy się w liceum".

piątek, 12 czerwca 2015

"Przygody Sherlocka Holmesa"/ "Pies Baskerville'ów"- Arthur Conan Doyle

Książka, która była moją lekturą, a z którą było sporo problemów w mojej klasie czyli "Przygody Sherlocka Holmesa" Arthura Conan Doyle'a. Wyjaśnienie, dlaczego w tytule posta znajdują się dwa tytuły za chwilę, chociaż zakładam że większość z was już się domyśliła.

"Im szczegół jakiś jest błahszy i śmieszniejszy, tym bardziej zasługuje na dokładne zbadanie, a to samo zajście, które, zdawałoby się, wikła sprawę, rozważone bacznie i wyzyskane umiejętnie, najprawdopodobniej posłuży do jej wyjaśnienia."

"Przygody Sherlocka Holmesa":
"Zbiór 12 opowiadań anielskiego pisarza sir Arthura Conan Doyle'a."
-->To co przeczytałam zbiorem opowiadań nie jest. Nie jest to też "Pies Baskerville'ów" ponieważ poza tą historią zawiera jeszcze jedno opowiadanie, które znajduje się w wymienionym przeze mnie wyżej zbiorze. Szczerze mówiąc nie wiem co mam recenzować, ale postanowiłam, że mimo tytułu widocznego na okładce będzie to recenzja "Psa..." 

Pewnego dnia w drzwiach Sherlocka Holmesa staje doktor Jakub Mortimer, który opowiada mu o śmierci swojego przyjaciela Karola Baskerville'a oraz o legendzie, która może być związana z jego śmiercią, a która opowiada o piekielnym psie. Niebawem do posiadłości przybyć ma spadkobierca sir Karola, któremu grozi niebezpieczeństwo takie samo jak jego przodkowi. Holmes postanawia rozwikłać zagadkę i pomóc baronetowi. Czy w tajemnice naprawdę uwikłane są siły nadprzyrodzone, czy jest to bardzo sprytny morderca?

Na początku recenzji wspomniałam że książka ta dostarczyła mojej klasie sporo problemów i chodzi mi tu właśnie o to, że jest to jakieś dziwne wydanie, które powstało prawdopodobnie tylko na potrzeby szkolne. Na początku roku dostaliśmy wykaz lektur, na którym pojawiła się ta pozycja. W bibliotece szkolnej znajduje się kilkanaście egzemplarzy, ale ponieważ omawialiśmy ją równocześnie z inną klasą nie wystarczyło ich dla wszystkich. Część osób posiadało swoją książkę, część wypożyczała z bibliotek publicznych, no i oczywiście wszyscy myśleliśmy że "Przygody Sherlocka Holmesa" to "Przygody Sherlocka Holmesa", a tu się okazuje, że jednak nie. Ostatecznie wyszło na to że pół klasy przeczytało jedną książkę, druga połowa-drugą, co według naszej nauczycielki oznaczało że połowa klasy nie przeczytała lektury...
Dobra, wygadałam się co mi leży na sercu a teraz przechodzimy do dużo przyjemniejszych kwestii, bo książka jest po prostu cudowna. Bywa tak, że im więcej wątków poznajemy i im więcej zagadek zostaje rozwiązanych, tym bardziej wszystko wydaje się skomplikowane. Dowiadujemy się jak wiele można odczytać na podstawie szczegółów np. rozszyfrować pochodzenie listu na podstawie czcionki wycinków z gazety, z których powstał i charakteru pisma. 
Sam Sherlock jest postacią niezwykle inteligentną, pomysłową i spostrzegawczą, co w połączeniu z pewnością siebie i swoich metod pracy nie może dać niczego innego jak perfekcyjnego detektywa, a przyjaźń między nim a dr Watsonem jest jedną z najciekawszych i najpiękniejszych przyjaźni w literaturze.
Książka jest jak najbardziej warta przeczytania, tak samo jak wszystkie inne z serii o Holmes'ie. 

Ocena:
9/10

Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Kryminał lub thriller"

sobota, 30 maja 2015

"Drżenie"- Maggie Stiefvater

"Ona była przeszłością, teraźniejszością, przyszłością. Chciałem jej opowiedzieć, ale nie mogłem. Rozpadałem się na kawałki."

Jest koniec maja, zostało zaledwie kilka dni do wystawienia ocen proponowanych i miesiąc do końca roku szkolnego. Teoretycznie powinno być już więcej luzu i czasu na czytanie, ale rozpoczyna się też poprawianie ocen na potęgę i dlatego recenzja tak cudownej książki jak "Drżenie" Maggie Stiefvater pojawia się tak późno. Ochłódźmy trochę atmosferę i z ciepłych, wiosenno-letnich miesięcy przenieśmy się do zimy.


"spadając w drżącą pustkę
wyciągam do ciebie dłoń
zatracam się w zimnym żalu
czy ta krucha miłość jest
sposobem
by powiedzieć 
żegnaj"

Do Mercy Falls wielkimi krokami zbliża się zima, a do Grace wspomnienie pewnego dnia kilka lat temu, kiedy wilki porwały ją z huśtawki za domem. Spojrzała wtedy w oczy jednego z nich i na zawsze zapamiętała jego żółte tęczówki. 
Od czasu incydentu każda zima Grace wyglądała tak samo: podczas przygotowywania posiłków patrzyła przez kuchenne okno i szukała wzrokiem swojego wilka, który zawsze tam był: na skraju lasu... i wszystko byłoby bez zmian gdyby nie atak na Jacka Culpeper'a...
Gdy winą za atak obarczone zostają wilki zaczyna się polowanie, w skutek którego jej żółtooki przyjaciel trafia na jej taras z kulą w szyi i okazuje się być człowiekiem...Samem. 
"Miłość od pierwszego wejrzenia" to zbyt słabe słowa w tym przypadku, a Sam i Grace nie mają przed sobą "żyli długo i szczęśliwie" bo robi się z każdym dniem coraz zimniej a przeznaczenia nieda się oszukać. 

[...]-To nie są słowa, których ja bym użyła, żeby cię opisać- odparłam śmiejąc się.
-Nie myślisz o mnie jak o wiotkim kwiecie, szczególnie gdy porównujesz mnie ze sobą?- Gdy roześmiałam się znów, ciągnął dalej:- Zatem jakich słów byś użyła?
[...]-Wrażliwy- spróbowałam. 
Sam przetłumaczył:
-Mięczak.
-Twórczy.
-Niebezpieczne emo.
[...]-Jesteś piękny i smutny- powiedziałam w końcu nie patrząc na niego. -Dokładnie jak twoje oczy: piękne i smutne. Jesteś jak piosenka, którą usłyszałam, kiedy byłam dzieckiem, ale nie pamiętałam jej, dopóki nie usłyszałam jej znowu.

-Powieść napisana jest w cudownym, lekkim, czasem nawet poetyckim językiem.
-Akcja toczy się bardzo szybko już od pierwszych stron. 
-Narracja jest pierwszoosobowa i podzielona między głównych bohaterów, co czyni ją pełniejszą.
-"Drżenie" jest lekturą, w której niema sztuczności. Dialogi są bardzo naturalne i często zabawne
- Historia opisana w książce nie dość że jest bardzo romantyczna (co ja oczywiście uwielbiam) to jeszcze zmusza do refleksji.  
A teraz to co lubię najbardziej, czyli niezbyt płynnie przechodzimy do postaci:
Oczywiście zacznę od tych, które po prostu kocham i które całkowicie zawładnęły moim serduchem, a będą to (jakby ktoś miał wątpliwości) Grace i Sam. 
Grace jest bohaterką, którą bardzo podziwiam ze względy na jej siłę, na to jak dobrze sobie radziła ze świadomością że niektóre rzeczy muszą prędzej czy później nadejść, a mimo to doskonale oddzielała teraźniejszość od przyszłości i umiała cieszyć się tym co ma teraz.
Sam jest niepoprawnym romantykiem, marzycielem, artystą, do wielu wydarzeń potrafi znaleźć pasujący fragment piosenki oraz sam tworzy teksty (z których wiele opowiada o Grace) i gra na gitarze. Jest dość smutną postacią ze względu na doświadczenia z dzieciństwa, które czasem utrudniają mu normalne funkcjonowanie. 
Bohaterami drugoplanowymi, które bardzo polubiłam podczas czytania tej powieści są również Olivia i Rachel- najlepsze przyjaciółki Grace, Beck- przybrany ojciec Sama oraz Isabel, co do której na początku miałam bardzo mieszane uczucia bo wydawała mi się postacią egoistyczną i płytką, ale później pokazała że jest w porządku mimo, że jej działania niebyły całkowicie bezinteresowne.
Żeby nie było tak bardzo słodko to teraz kilka słów o postaciach, których nie lubię i są to Shelby- biała wilczyca, która chce być zakochana w Samie bo jest on bliską osobą Becka, czyli jednej z najwyżej postawionych osób w sforze oraz Jack- brat Isabel, osoba gniewna i niepanująca nad sobą, i to właśnie przez niego podczas czytania tej książki płakałam i miałam ogromną ochotę go udusić. 
Na sam koniec wypowiem się jeszcze na temat samego wydania: okładka jest przepiękna- zimowy las i wilk na samym środku, brokatowe płatki śniegu, wypukły i błyszczący tytuł... A w środku duża, czytelna czcionka; wyraźne, ale niezajmujące połowy strony akapity...
Mogę opisać tę książkę trzema słowami: piękna, cudowna, fantastyczna. Przeczytałam ją już po raz drugi i ciągle, niezmiennie ją kocham. 

"To rozdarło moje serce. Jego głos... Wilki śpiewały powoli w tle, w słodko-gorzkiej harmonii, ale ja wyłapywałam tylko wycie Sama, Jego skowyt załamywał się, wznosił i padał w udręce."

Ocena:
10/10

Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Książka z jednym słowem w tytule" 

niedziela, 17 maja 2015

Gatunki muzyczne: Book Tag

Dzisiaj mam dla was tag, do którego zrobienia nominowała mnie Karolina z bloga http://w-krainie-slow.blogspot.com/ Dziękuję!
Tag polega na tym, że do gatunków muzycznych podane są pytania i przyznam się, do niektórych miałam spory problem z odpowiedzią. Bez dalszego przeciągania: zapraszam.

Heavy Metal 
Książka za ciężka, abyś mógł ją przeczytać
Przed przeczytaniem wyjaśnienia zamierzałam podać tutaj "Krzyżaków" Henryka Sienkiewicza, ale ponieważ brzmiało ono "Książka, której nie mogłeś przeczytać, mimo iż się tobie podobała", co do wymienionej wyżej pozycji nie pasuje, bo w ogóle mi się nie podobała, postanowiłam że będą to "Marzenia i koszmary" Stephena Kinga, ponieważ czytam ją już ponad 2 miesiące ze względy na jej grubość i to, że posiadam ją w wersji kieszonkowej, co zdecydowanie nie ułatwia zadania. Wychodzi na to że podaję książkę ciężką wagowo, a nie treściowo...

Death Metal
Książka, w której jest dużo śmierci 
Tutaj zastanawiam się między "Snami" Janusza Koryla <klik> a "Klątwą Magdaleny" F.G. Cottam'a, ale jednak ilościowo wygrywają "Sny".

Reggae
Książka, przy której czytaniu byłeś wesoły
"Gwiazda anioła" Jennifer Murgii ze względu na scenę z huśtawką...

Pop
Książka tak popularna że musiałeś ją przeczytać 
"Zostań, jeśli kochasz" autorstwa Gayle Forman <klik>. Chyba niema co tu dużo mówić...

Rap
Książka z najlepszymi dialogami
Cała seria "Dary Anioła" Cassandry Clare. Nie wiem jak jest z "Diabelskimi maszynami" bo niestety nie miałam okazji ich jeszcze przeczytać.

Emo
Książka tak smutna, że cię zdołowała
Tutaj chyba najbardziej odpowiednią pozycją będzie "Nikt nie chciał słuchać" autorstwa Isobel i Alexa Kerr <klik>. Jest to książka z serii "Historie Prawdziwe", w której rodzeństwo opowiada o swoim trudnym dzieciństwie.

Elektroniczna
Książka z najlepszą parą
Dużo jest naprawdę cudownych par, trudno wybrać...
Sofia i Tancredi z "Mężczyzna, którego nie chciała pokochać" Federica Mocci <klik>
Kylie i Lucas z serii "Wodospady Cienia" (tak, jestem za Lucasem) C.C. Hunter <klik>
Emily i JD z "Furii" Elizabeth Miles <klik>
Adelaide i Griffin z "Płonącej lampy" Amandy Quick <klik>
Percy i Alexi z "Dziwnej i pięknej opowieści o Percy Parker" Leanny Renee Hieber
Magnus i Alec z "Darów Anioła" Cassandry Clare ...
Stanowczo za dużo tych najlepszych par i gdybym chciała tu wymienić wszystkie to zajęłoby mi to strasznie dużo czasu

Blues 
Książka, którą uwielbiasz mimo smutnego zakończenia
Najbardziej dołujące zakończenie, od którego lepsza byłaby nawet śmierć bohatera, czyli "Furie" Elizabeth Miles <klik>. Moich odczuć podczas czytania tego nie da się opisać, za to można przeczytać książkę.

Klasyka
Książka z gatunku klasyki, którą uwielbiasz
"Wichrowe wzgórza" Emily Jane Brontë

Folklor
Książka, z której poznałeś inną kulturę
Jedynym, co przychodzi mi do głowy są "Dziady" Adama Mickiewicza

Country 
Książka, której akcja toczy się we wsi lub małym miasteczku
Bretania- niewielkie miasteczko na wybrzeżu we Francji i "Mgła zapomnienia" Bianki Minte-Konig <klik>

Rock
Książka z najlepszym "hardcorowym" bohaterem
Bez zastanowienia będzie to Aki z "Wilka" <klik> i "Wilczycy" <klik>. Tych, który niewiedzą dlaczego, odsyłam do recenzji "Wilczycy", w której umieściłam pewien cudny cytat o materiałach wybuchowych.

Dance
Książka z wątkiem tanecznym
Nie przypominam sobie książki z wątkiem tanecznym...
Wydaje mi się że w "Dziwnej i pięknej historii o Percy Parker" była scena jak Alexi uczył Percy tańczyć, albo odwrotnie (muszę sobie odświeżyć tę książkę, bo nawet nie pamiętam kto nie umiał tańczyć...), oraz w "Trylogii Czasu" pojawiały się wątki taneczne.

Disco polo
Książka, która ci się spodobała mimo że myślałaś że będzie inaczej 
"Płonąca lampa" Amandy Quick <klik>, którą kupiłam za kilka złotych w Biedronce i odłożyłam na półkę bo bałam się, że mi się nie spodoba. Oczywiście okazało się inaczej i książka absolutnie mnie wciągnęła, plus zakochałam się w Griffinie.

Poezja śpiewana
Książka, w której występuje poezja
W "Drżeniu" Maggie Stiefvater Sam układa dość poetyckie teksty piosenek. Liczy się?

Rock alternatywny
Książka, która miesza wiele stylów literackich
Po raz kolejny będzie to "Płonąca lampa" Amandy Quick <klik>, czyli mieszanka romansu historycznego, fantastyki i kryminału.

Tak oto dodarłam do końca tego dość trudnego dla mnie tagu. Ze swojej strony nominuję:
still-changeable.blogspot.com/
esaczyta.blogspot.com/
niekulturalna-o-kulturze.blogspot.com/
isabelczyta.blogspot.com
Mam nadzieję że podejmiecie się wyzwania i podacie mi linki do odpowiedzi. Jeśli ktoś nie został otagowany, a chce spróbować swoich sił to oczywiście zachęcam.

niedziela, 10 maja 2015

365 dni (1 rok)

Dzisiaj jest 10 maja 2015 roku, a to może znaczyć tylko jedno...
Ja jestem z wami a wy za mną już dokładnie 1 rok, co daje mam: 12 miesięcy/ponad 50 tygodni/ 365 dni/8760 godziny/ 525600 minut/ 31536000 sekund !!!

 Przez ten czas opublikowałam na blogu 50 postów w tym:
-40 recenzji 
-3 Tagi
-7 innych postów 

Wy zostawiliście:
-165 komentarze
-75 obserwacji
-3510 wyświetleń

Dziękuję że ze mną jesteście i mam nadzieję że zostaniecie jeszcze długo, i będę mogła pisać dla was recenzje. Bo przecież gdyby mnie wy, to wszystko co robiłam przez rok, byłoby bez sensu. 
Uwielbiam was!!  

"Sny"- Janusz Koryl

Dzisiaj recenzja bardzo przyjemnej i krótkiej książki Janusza Koryla pt. "Sny", czyli thrillera z dozą fantastyki.

Ksiądz Eugeniusz Zawadzki jest proboszczem w Dynowie- małym miasteczku na Podkarpaciu. Jest on obdarzony pewną szczególną zdolnością, mianowicie w snach przewiduje tragiczną przyszłość poszczególnych parafian, która spełnia się w najdrobniejszych szczegółach. Po zabójstwie młodej kobiety do akcji wkracza policja, a ksiądz postanawia podzielić się z nimi informacjami, które pojawiły się w jego śnie. Początkowo nieufna policja postanawia jednak sprawdzić trop, który okazuje się prawdziwy, a gdy chcą podziękować proboszczowi za pomoc dowiadują się, że przedawkował leki na senne i leży w szpitalu w śpiączce. Odnajdują zeszyt, w którym ksiądz zapisywał swoje sny i odkrywają, że kilka z nich jeszcze się nie spełniło. Teraz będą próbowali przechytrzyć los, ale jest jeden problem... w dzienniku niema ani jednego nazwiska co utrudnia dotarcie do przyszłych ofiar. 

Niebanalny pomysł; szybko rozwijająca się akcja; brak długich, męczących opisów- to wszystko niewątpliwie przemawia na korzyść tej książki pana Koryla, która jest zarazem pierwszym i drugim moim spotkaniem z jego twórczością (jest to jedyna książka, którą przeczytałam, ale już po raz drugi).
Powieść została w całości napisana językiem potocznym z dużą ilością dialogów, które można usłyszeć w zwykłym, polskim sklepie, barze czy na ulicy. Ot, prowincjonalna rzeczywistość: plotki, o tym co się dzieje u sąsiada; obgadywanie itp.
Ponadto książka pokazuje nam jak bardzo działanie prasy może zepsuć pracę policji i wywołać panikę wśród ludzi oraz jak bardzo przewrotny jest nasz los.
Lektura jest rozpoczęta i zakończona mocnym, zapadającym w pamięć akcentem.
Podsumowując: polecam przede wszystkim wielbicielom literatury grozy, ale nie tylko.

Ocena:
8/10

Książka bierze udział w wyzwaniu "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Książka, którą ukończyłeś w jeden dzień"

piątek, 8 maja 2015

"Furie"- Elizabeth Miles

"Czasem przepraszam to za mało."

Zawsze pomyśl kilka razy zanim zrobisz cokolwiek, co mogłoby zranić drugą osobę, a gdy znajdziesz wśród swoich rzeczy tajemniczy, czerwony storczyk, to wiedz, że twoje życie nigdy już nie będzie takie samo. Recenzja "Furii" autorstwa Elizabeth Miles.

Furie są (w mitologii) rzymskimi odpowiednikami greckich erynii. Są uosobieniem zemsty, kary i gniewu za każdy zły uczynek. Zawsze były przedstawiane jako trzy kobiety: Alekto (niestrudzona), Tyzyfone (mścicielka, wymierzająca karę), Megajra (wroga, zawistna).

W Ascension zaczynają się właśnie ferie zimowe i wszystko jest pokryte warstwą śniegu. Emily właśnie po raz pierwszy się zakochała, ale nie jest szczęśliwa, bo obiektem jej westchnień jest Zach- chłopak jej najlepszej przyjaciółki. 
Jej kolega z klasy, Chase, też nie przeżywa swojego najlepszego okresu. Ma problemy w domu oraz straszny sekret, o którym wie jedynie on i Zach. 
Nagle w mieście pojawiają się trzy piękne, tajemnicze dziewczyny: Ali, Ty i Meg. Chase jest nimi zafascynowany, a najbardziej jedną- rudowłosą Ty. Emily jest przez nie śledzona i nawiedzana w snach... A może to tylko skutek stresu i nieznajome wcale nie istnieją? I co oznaczają krwistoczerwone storczyki?

"Nie masz czasami wrażenia, że to wszystko jest podstępem? [...] Że leży przed tobą, na wyciągnięcie ręki, czekając tylko, by zniknąć?"

Nawet gdyby wszystko inne było na minus (ale na szczęście tak nie jest) to elementy mitologiczne zawsze będą na plus. Nie ważne czy jest to mitologia grecka, rzymska, słowiańska, nordycka...
Powieść ta, jak każda młodzieżówka, napisana jest łatwym w odbiorze językiem, ale pierwszych kilkadziesiąt stron czytało mi się dość ciężko ze względu na dość wolno (początkowo) rozwijającą się akcję. Wszystkie najważniejsze wydarzenia są upchnięte na ostatnich 60 stronach. 
Jeśli chodzi o postacie, czyli to, o czym najbardziej lubię pisać, to główni bohaterowie: Emily i Chase w porównaniu do bohaterów pobocznych są raczej nijacy: są sobie, popełnili w życiu błędy i teraz one do nich wracają, ale o ile Chase okazuje się pod koniec postacią tragiczną, tak Em jest właśnie nijaka prawie od początku do końca. 
Moimi ulubionymi postaciami drugoplanowymi są bez chwili zastanowienia JD- przyjaciel i sąsiad Emily, i Drea- pewna mroczna uczennica liceum, w którym uczą się wszyscy bohaterowie (poza tytułowymi). Są to moim zdaniem dwie najbardziej wyraziste osoby, bez których ta książka musiałaby być strasznie nudna, no bo co by to było bez komentarzy typu: "No tak. Moja jedenastoletnia siostra ma chłopaka. Prowadzi bujniejsze życie damsko-męskie ode mnie, nawet jeśli chodzi tylko o trzymanie się za ręce."- JD
Podsumowując: z całą pewnością mogę polecić tę lekturę wszystkim wielbicielom mitologii oraz osobą, które poszukują w literaturze motywu prawdziwej przyjaźni (te tutaj są naprawdę cudowne). Powieść uczy również, "że ludzie dostają to, na co sobie zasłużyli".

Ocena:
7/10

Książka bierze udział w wyzwaniu "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Książka osadzona w czasie Świąt Bożego Narodzenia".

sobota, 2 maja 2015

"Przysięga rycerza"- Catherine March

Drugi pod rząd romans historyczny (pierwszy "Płonąca lampa") i spodobał mi się znacznie mniej... Tym razem zupełnie inne czasy i realia czyli "Przysięga rycerza" Catherine March.

Średniowieczna Anglia, XIII wiek
Piękna Beatrice, córka barona Thurstana, zamiast dostatku w zamku wybiera życie w klasztorze pod wezwaniem świętej Judyty. Wyobraża sobie że będzie miała mnóstwo czasu na studiowanie Biblii, rozmyślanie i modlitwę lecz rzeczywistość okazuje się zupełnie inna. Nieprzyzwyczajona do ciężkiej fizycznej pracy dziewczyna szybko podpada złośliwej przełożonej i zostaje wyrzucona. Od zhańbienia lub śmierci w czasie drogi powrotnej do domu ratuje ją jeden z rycerzy jej ojca- Remy St Leger, który chce pojęć ją za żonę. Serce Beatrice należy jednak do zmarłego przed wieloma laty narzeczonego...

Książkę dostałam "w prezencie" od siostry, czyli innymi słowy kupiła ją sobie bo zapomniała że nielubi czytać i oddała ją mnie. Ja naturalnie przeczytałam opis, który wydał mi się masakrycznie nudny i powieść wylądowała na półce na jakieś dwa lata... Nie wiem dlaczego teraz po nią sięgnęłam, ale nie żałuję mojego wyboru.
Zacznę tego co mi się nie podobało czyli od epoki,w której osadzona jest akcja i mogę tu powiedzieć że nienawidzę, nienawidzę i jeszcze raz nienawidzę średniowiecza i to jest jednym z niewielu lecz niezwykle istotnym minusem tej powieści. To jak w tych czasach podchodziło się do niektórych  rzeczy jest tak głupie że aż śmieszne i idealnym na to przykładem są chociażby nauki przedślubne i rozmowa między księdzem Thomasem a Remy'm. Brak mi słów.
Kolejnym minusem jest język, którym napisana jest książka i nie chodzi mi tu bynajmniej o archaizmy, lecz o to że jest ona napisana mieszanką języka współczesnego i ówczesnego, i zarówno wersja całkowicie uwspółcześniona jak i w ogóle byłaby lepsza od tego. 
To już chyba wszystko z rzeczy na "nie", a teraz przejdę do czegoś dużo przyjemniejszego czyli chociażby bohaterów.  Niestety wydaje mi się że jest ich trochę za dużo, a i tak wszystkie wydarzenia skupiają się w okół Beatrice, jej rodziny i Remy'ego, i z tej grupy jedyną osobą, która nieprzypadła mi do gustu jest Henry- brat Beatrice, a sama dziewczyna w niektórych momentach wydaje się dość nijaka (miało być przyjemnie). 
Osoby, czytają moje recenzje już od jakiegoś czasu wiedzą że jestem szalenie kochliwa, no i tu nie było inaczej. Remy jest osobą bardzo pewną siebie (czasem może nawet za bardzo), zuchwałą i bezczelną i chyba właśnie dlatego tak bardzo mi się podoba, no może jeszcze komentarze typu "Kocięta nie powinny zabawiać się z lwami"
Podsumowując: Znacznie więcej minusów niż plusów, ale mnie ten jeden plusik wystarczy. Książka zdecydowanie do wybitnych nie należy.

Ocena:
5/10

Książka bierze udział w wyzwaniu "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Książka ze złymi recenzjami"

środa, 29 kwietnia 2015

"Płonąca lampa"- Amanda Quick

Pozytywne zaskoczenie i nowa wielka książkowa miłość. Powieść Amandy Quick pt. "Płonąca lampa", czyli pierwszy przeczytany przeze mnie romans historyczny, ale czy na pewno...

Adelaide Pyne jest młodą, ale doświadczoną przez życie "społecznicą" i specjalizuje się w odbijaniu dziewcząt z domów publicznych po czym daje im możliwość kształcenia się w jej Akademii. Pewnego dnia spotyka, za sprawą swojego przyjaciela, pewnego tajemniczego, niezwykle przystojnego i dręczonego koszmarami władcę przestępczego (podziemnego) imperium- Griffina Wintersa, znanego jako Dyrektor Konsorcjum. Griffin jest przekonany, że ciąży na nim rodzinna klątwa i tylko umiejąca odczytywać światło snów Adelaide może mu pomóc.

Na początku podchodziłam do tej lektury dość sceptycznie przede wszystkim dlatego, że nigdy wcześniej o niej nie słyszałam i było to moje pierwsze spotkanie z tego typu literaturą. Powieść wpadła w moje łapki przypadkiem, podczas jednej z wyprzedaży książek w Biedronce (prawdopodobnie jesiennej) i po prostu bardzo spodobała mi się okładka. Później "Płonąca lampa" przez dłuższy czas stała na półce i trochę bałam się do niej zajrzeć, całkowicie niesłusznie.
Wspomniałam na początku o "tym typie literatury" ale co to ma tak naprawdę znaczyć? Według informacji na okładce jest to właśnie romans historyczny i rzeczywiście jest znacznie rozbudowana relacja między Adelaide i Griffinem oraz akcja toczy się w Londynie w XIX wieku pod koniec panowania oraz po śmierci królowej Wiktorii (epoka wiktoriańska moją ulubioną epoką historyczną), ale znajduje się tu również wątek kryminalny jak i bardzo dużo fantastyki.
Jeśli chodzi o postacie w tej książce to jest ich naprawdę bardzo wiele. Niektórzy są "barwnymi ptakami" bez których akcja nie mogłaby być taka sama, a inni zostali stworzeni przez autorkę bez wnoszenia niczego nowego do fabuły. Ciężko jest mi powiedzieć, których bohaterów darzę sympatią, a których nie, ponieważ są tu czarne charaktery jak np. Luttrell czy Smith, za którymi z jednej strony nie przepadam (jak to już zazwyczaj jest z czarnymi charakterami) , z drugiej są mi w jakiś sposób obojętni, bo całą moją uwagę przykuwa Griffin, o którym mogę powiedzieć tylko to, że go kocham i chyba więcej nie trzeba.
"-Oddałbyś mu lampę, gdyby od tego zależało moje życie?
-Bez namysłu.
-Och, Griffin. Naprawdę mnie wzruszyłeś. Wiem przecież, jak ważna jest dla ciebie ta lampa.
-A potem poderżnąłbym draniowi gardło."
(No i jak tu go nie kochać?)
Są jeszcze najbliżsi przyjaciele i podwładni Griffian: Delbert, Leggett i Jed, oraz gosposia Adelaide- pani Trevelyan, który są z całą pewnością postaciami pozytywnymi i wnoszącymi pewne wartości do powieści jak chociażby lojalność.
Podsumowując: lektura nie tylko dla fanów romansu, ale przede wszystkim dla tych, którzy cenią sobie nietuzinkową fantastykę. Zdecydowanie polecam.

Ocena:
8/10

Książka bierze udział w "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Książka, którą oceniłeś po okładce"

niedziela, 19 kwietnia 2015

"Mgła zapomnienia"- Bianka Minte-König

W jeden z takich dni kiedy książki stają się dla mnie ratunkiem i ucieczką przed wszystkim co mnie otacza, mam dla was recenzję powieści Bianki Minte-König pt. "Mgła zapomnienia".

Piętnastoletnia Viktoria dziedziczy po dziadku dom na wybrzeżu Bretanii i wybiera się tam razem z mamą na wakacje. Podczas spaceru, pierwszego dnia, znajduje na plaży medalion, który emanuje jakąś tajemniczą mocą odczuwaną tylko przez nią. Od tego czasu dziewczynę zaczynają dręczyć nocne koszmary i wizje oraz spotyka pewnego tajemniczego mężczyznę bardzo podobnego do jej taty z czasów młodości. Gdyby tego wszystkiego było mało to w jaskini nad morzem znajduje wyrytą datę narodzin swojego ojca. Viki próbuje rozwiązać zagadkę medalionu oraz napisu, a pomaga jej w tym Christof, jej dziecięca miłość. 

Całkiem ciekawa książka z wciągającą fabułą i niezwykłym klimatem tajemnicy, ale do perfekcji brakowało jej kilku rzeczy. Jest ona skierowana głównie do młodego czytelnika, ale bardziej wymagający i doświadczony też powinien znaleźć tu coś dla siebie.
Tym, co zawładnęło moim sercem podczas czytania tej książki (poza oczywiście jej tajemniczością) są cudowne opisy przyrody i morza, ale znowu jest ich dość mało,
Jeśli chodzi o bohaterów to tak naprawdę wszystko skupia się na Viktorii i (ewentualnie) Christofie. Brakuje mi tu bardziej rozbudowanych portretów postaci pobocznych: pojawiają się tam rodzice i brat Viki, dziadkowie Christofa, bardzo sympatyczni właściciele naleśnikarni i różni inni mieszkańcy miasta, ale prawie niczego się o nich nie dowiadujemy, jedynie tyle co jest absolutnie niezbędne do rozwiązania tajemnicy.
Minusem tej lektury jest, jak dla mnie, mnóstwo odwołań do "Rybaka islandzkiego" Pierre Loti (nie wiem jak się odmienia nazwisko więc podaję w mianowniku). Samego "Rybaka..." chciałam przeczytać już od jakiegoś czasu, ale ciągle go przekładałam i nie zdążyłam się z nim zapoznać przed "Mgłą..." a to był błąd. Teraz niestety znam już większość fabuły i już tak bardzo mnie do niego nie ciągnie.
Podsumowując: książka godna polecenia, na której przeczytanie wystarczy jeden wieczór, ale jeśli macie w planach "Rybaka islandzkiego" to zacznijcie od niego i nie popełniajcie moich błędów. ;)

Ocena:
6/10

Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Książka autora, którego nie czytałaś nigdy wcześniej".

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

"Zaklinaczka butów"- Helena Rubczak

"Kiedy mężczyzna kocha kobietę, jest gotowy na wiele.
Kiedy kobieta kocha... buty, jest gotowa na wszystko."

W ten piękny, świąteczny czas zachęcam do zapoznania się z recenzją absolutnie nieświątecznej książki Heleny Rubczak pt. "Zaklinaczka butów". 
Bohaterami książki są Milena, Julia, Gina, Laura, Helena, Beata i Borys- osoby bez reszty pochłonięte pasją kupowania i kolekcjonowania butów, bucików, buciczków, buciorów... Za parę nowego obuwia gotowi są zapłacić każdą cenę, a w przypadku gdy w sklepie niema ich rozmiaru katować się noszeniem zbyt małego lub zbyt dużego wypełnianego gębką, bo w końcu czego się nie robi żeby wzbudzić podziw i zazdrość ludzi. 
Pewnego dnia każde z nich spotyka zaklinaczkę butów. kobietę, potrafiącą wyczarować buty ich marzeń i wyleczyć ich przy tym z uzależnienia. 

"[...] z dnia na dzień stałam się zaklinaczką ludzkich dusz ukrytych w ich własnych butach."

Najbardziej infantylna i nudna książka na jaką ostatnio (jeśli nie "w ogóle")się natknęłam. Sam sposób pisania autorki do mnie nie przemawia co jeszcze w połączeniu z drętwą fabułą daje coś, czego po prostu nie da się czytać.
Portrety wszystkich postaci, mimo że różne, ograniczają się do tego, że żyją oni dla butów i dzięki butom; zrobiliby dla nich wszystko; one zniszczyły im życie; potem, przy pomocy zaklinaczki, pomogły im na nowo się podnieść...
Chciałam pochwalić autorkę za próbę stworzenia psychologicznego znaczenia tej książki, ale nie zrobię tego ponieważ wyszła "płytka powieść z przesłaniem" co raczej nie najlepiej do siebie pasuje i gdyby była ona po prostu "płytką powieścią" można by to traktować jako całkiem śmieszny żart.
Jedyne co mogę powiedzieć na plus to to, że wydanie ma ładną czcionkę.

Cóż, to by było na tyle jeśli chodzi o tę recenzję. Jeśli chcesz zapoznać się z tą książką i wykreować sobie własne zdanie na jej temat- proszę, aczkolwiek ja nie polecam. 

Ocena:
3/10

Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Książka, której akcja toczy się w twoim rodzinnym mieście"

piątek, 3 kwietnia 2015

"Zostań, jeśli kochasz"- Gayle Forman

"Uświadomiłam sobie nagle, że umieranie jest proste. To życie jest trudne."

Książka Gayle Forman pt. "Zostań jeśli kochasz". No i co tu dużo mówić...

17-letnia Mia może spokojnie nazwać się osobą szczęśliwą. Ma kochającą rodzinę, wierną przyjaciółkę, wspaniałego chłopaka i pasję, która czyni jej życie jeszcze piękniejszym- grę na wiolonczeli. Wszystko zmienia się jednego dnia, kiedy to szkoły zostają zamknięte z powodu śniegu, a rodzina Mee postanawia twórczo wykorzystać ten czas i wybrać się w odwiedziny do przyjaciół: Henry'ego, Willow i ich małej córeczki. W drodze dochodzi do wypadku, w skutek którego bohaterka trafia w ciężkim stanie do szpitala...
Dostała możliwość wyboru: odejść, zostawiając najbliższych; czy zostać i cierpieć po stracie rodziców i młodszego brata. Oba warianty wydają jej się zarówno dobre i złe, a decyzja zbyt trudna. Co wybierze?

"Jeśli każesz mi odejść, odejdę. [...] Mogę cię stracić w taki sposób, jeśli nie stracę cię dzisiaj. Pozwolę ci odejść. Jeśli zostaniesz."

"Zostań, jeśli kochasz" jest powieścią poruszającą do głębi, niezwykle emocjonalną i zmuszającą do refleksji. Czytając ją łzy płynęły mi po policzkach.
Znajduje się w niej mnóstwo retrospekcji, ponieważ bohaterka, leżąc w szpitalu, wspomina całe swoje dotychczasowe życie i zaczyna dostrzegać w nim różne aspekty, na które wcześniej nie zwracała uwagi.
Każdy z bohaterów wnosi coś z siebie do fabuły (no może prawie każdy. Uważam że ogromną ilość cioć i wujków Mii można by zredukować do kilku osób, ale nie jest to istotne), ale najważniejszymi są według mnie Mia, jej rodzice, brat (osoba wnosząca tyle uśmiechu przez łzy: "Wyglądasz przerażająco, ale ładnie. [...] Powiedziałbym też, że sexy, ale jestem twoim bratem, więc to by było obleśne."), dziadkowie, Kim, Adam (przyjaciółka, chłopak), Willow i Henry, no i może jedna z pielęgniarek- Ramirez.
Książka dobra, a nawet bardzo dobra, ale czegoś mi w niej brakowało. A może chodzi tu o reakcje innych na tę lekturę? Większość z was na pewno zauważyło że wiele osób zarzekających się że nie lubi czytać sięga po tę pozycję i jest takie: "Wow, kocham książki!". Oczywiście rozumiem że każdy pretekst aby zacząć czytać jest dobry, ale gdy powtarza się to w kilkudziesięciu (jeśli nie więcej) przypadkach to zaczyna się robić trochę irytujące. Sama sięgnęłam po tę powieść żeby dowiedzieć się co inni w niej widzą...
Na minus oceniam to że na filmowym wydaniu (które posiadam) zmieniono tytuł z "Jeśli zostanę" na właśnie "Zostań, jeśli kochasz" co jest raczej słabym odwołaniem do oryginalnego tytułu: "If I stay".

Ocena:
7/10

Książka bierze udział w wyzwaniu "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Książka, której akcja toczy się w innym kraju".

piątek, 27 marca 2015

"Mężczyzna, którego nie chciała pokochać"- Federico Moccia

"Dlaczego wszystko tak łatwo się zaczyna i kończy? Ludzie nie chcą niczego stworzyć, nie chcą iść naprzód, nie potrafią zrezygnować z pewnych rzeczy, nie potrafią być silni. Dlaczego nie chcą czystej, pięknej miłości, uczciwej miłości... Dlaczego..."

Recenzja książki, która rozbiła moje serduszko na miliony malusieńkich kawałeczków, czyli "Mężczyzna, którego nie chciała pokochać" Federica Mocci.

Sofia jest młodą, piękną i zdolną pianistką. Wielkie sale koncertowe ubiegają o jej występy, ale ona odrzuca wszelkie propozycje. Dlaczego? Gdy jej narzeczony Andrea, dobrze zapowiadający się architekt, ulega wypadkowi i walczy o życie ona składa śluby Bogu, że jeśli jej ukochany przeżyje porzuci grę na fortepianie. 
Tancredi to przystojny, seksowny i nieprzyzwoicie bogaty biznesmen ze smutną przeszłością, która napiętnowała całe jego życie. Nie potrafi kochać, a może się tego boi. Każdą swoją kobietę traktuje jak zabawkę, która szybko mu się nudzi i szuka następnej. 
Dwie tak różne osoby spotykają się nagle deszczowego dnia w kościele. Ona przysłuchuje się próbie chóru, on próbuje schronić się przed deszczem. On zaprasza ją na kawę, ona odmawia, ale jeszcze się spotkają... 

"Za twój śmiech, który dodaje ci jeszcze więcej urody. I za mnie, ponieważ po raz pierwszy powiedziałem prawdę, ale mi nie uwierzono."

Jest to już kolejne moje spotkanie z literaturą pana Mocci i jak zawsze jestem całkowicie oczarowana.
Powieść jest napisana typowym dla tego autora lekkim i dostępnym językiem, jednak zawarta w niej historia to już zupełnie inna bajka. Mam na myśli to, że Federico Moccia znany jest z książek dla młodzieży, a tą można spokojnie polecić także osobom dorosłym przede wszystkim ze względu na myśl przewodnią tego utworu: poszukiwanie szczęści. Główna bohaterka książki w pewnym momencie wypowiada w myślach słowa "Chciałabym być szczęśliwa". Ludzie zawsze szukali szczęścia i będą go szukać.

"Życie jest jak huśtawka, która kołysze się między słonecznym boiskiem a burzą."

Zawsze podchodzę do książek bardzo emocjonalnie (pisałam już o tym w którejś z wcześniejszych recenzji) i podobnie jest w tym przypadku. W wielu momentach z wypiekami na twarzy czekałam na rozwój wypadków i serducho waliło mi z podekscytowania, w innych oczy szkliły mi się od łez a kilka stron dalej wybuchałam śmiechem.
Rozpatrywałam różne warianty zakończenia, ale nawet to, co pomyślałam 3 strony przed końcem książki okazało się nie być prawdziwe. Zakończenie naprawdę zaskakuje. Jest happy end, ale na pewno nie taki, jakiego czytelnik mógłby się spodziewać.
Tradycyjnie napiszę jeszcze trochę o postaciach: zarówno tych, które bardzo polubiłam i z którymi bardzo się zżyłam, jak i tych, które wyjątkowo mnie irytowały lub po prostu je znienawidziłam. Zacznę od tej przyjemniejszej części. Tancredi (cudowny, fantastyczny, chcę takiego), Sofia, Ola- była nauczycielka gry na fortepianie Sofii, Stefano- najlepszy przyjaciel Andrei, Andrea (chociaż pod koniec książki moja sympatia do niego znacznie spadła i nawet zaczęłam się zastanawiać czy przypadkiem nie umieścić go na liście bohaterów znienawidzonych) i Savini- prawa ręka Tancredi'ego to postacie, które z różnych powodów są dla mnie ważne i bez nich książka straciłaby swój niezwykły urok. Druga część mojej listy jest dużo krótsza, a znajdują się na niej: Lavinia- przyjaciółka Sofii oraz Vittorio- ojciec Tancredi'ego.
Cieszę się że na końcu książki znalazły się "Utwory muzyki klasycznej cytowane w powieści".

Cytaty. które chciałabym zawrzeć w tej recenzji, ale nie wiedziałam jak ładnie je wpleść:
- "Doszedł do dziwnego wniosku na temat relacji miedzy dwojgiem ludzi: małżeńskie szczęście zależy od tego, jak szybcy jesteśmy w podejmowaniu decyzji, co należy, a czego nienależy powiedzieć."
- "Pewnych spraw nie można zmienić, trzeba je zaakceptować takimi, jakimi są. Są też takie, które zmienić się da."
- "A ja?! Jaki film zobaczyłem, co takiego zrobiłem, jakie miałem możliwości wyboru? Nikt mnie nie spytał: czy chcesz tak żyć? Czy nie lepiej było zostawić mnie na tamtej ulicy? Czy tamten samochód nie mógł mnie przejechać na dobre?Albo czy nie mógłbym stracić świadomości, nie wiedzieć nic i niczego nie pragnąć?"

Ocena:
10/10

Książka bierze udział w wyzwaniu "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Książka z końca twojej listy "do przeczytania"".

sobota, 7 marca 2015

"Moja ukochana zmora"- Anna Sokalska

Dzisiaj recenzja króciutkiej i bardzo przyjemnej książki Anny Sokalskiej pt. "Moja ukochana zmora".

"Mityczny prokurator, piękny, młody, bogaty, inteligentny, mający władzę i garnitur za cztery tysiące złotych" Rafał Strzelecki, pewnego dnia spotyka Natalię, dziewczynę mieszkającą w parku. Po krótkiej i nieco dziwnej rozmowie dziewczyna znika, a Rafał nie może przestać o niej myśleć.

Do przeczytania tej książki zachęciło mnie tak naprawdę ostatnie zdanie z opisu z tyłu okładki czyli "Sprawy komplikują się jeszcze bardziej wraz z pojawieniem się Baby Jagi...". W mojej głowie pojawiła się wtedy myśl w stylu "Jest! Będzie coś z mitologią słowiańską", a podczas czytania, gdy trafiałam na postaci takie jak rusałka, topielica, zmora moja miłość do tej powieści stawała się coraz większa. Podoba mi się to, że postaci, które według dawnych Słowian są wrogie dla ludzi, tu zostały przedstawione jako dobre i częściowo pokrzywdzone przez mitologię (z wyjątkiem w formie Agaty).
W książce nie ma długiego i nużącego wstępu, bo i niema na niego miejsca. Napisana jest w sposób łatwy w odbiorze i ciekawy. Autorka płynnie przechodzi z opisywania jednego wydarzenia na następne dzięki czemu czyta się tą lekturę szybko i przyjemnie bez zadawania sobie w głowie pytań typu: co? jak? gdzie? kiedy? dlaczego? przy każdej zmianie miejsca akcji, co często zdarza się (przynajmniej według mnie) przy tak cieniutkich powieściach.
Zakończenie mnie zaskoczyło i musiałam przejrzeć książkę jeszcze raz żeby sprawdzić czy przypadkiem nie skleiła mi się jakaś strona, ale niestety lub nie nic takiego się nie wydarzyło. Kto wie, może gdyby skończyła się tak, jak sobie wyobrażałam nie podobałaby mi się tak bardzo?
Apel do osób, które nie czytają "Słowa na koniec", "Od autora" itp.:
W tym wypadku naprawdę warto się z tym zapoznać ponieważ są to bardzo mądre i wartościowe cztery strony.
Jeszcze tylko dosłownie kilka słów o samym wydaniu: Przepiękna okładka; grube, łatwe do przewracania kartki; duża, czytelna czcionka.

Podsumowaniem może być tylko jedno słowo: POLECAM!
Chociażby ze względu na moją kochaną mitologię słowiańską.

Ocena:
9/10

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania tej książki dziękuję autorce, Pani Annie Sokalskiej 

Książka bierze udział w wyzwaniu "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Książka napisana przez kogoś przed 30".

czwartek, 5 marca 2015

"Nikt nie chciał słuchać"- Isobel Kerr, Alex Kerr

Czasami w sytuacji takiej jak twoja ludzie mają do wyboru: zwyciężaj albo giń. Ty, rzecz jasna, postanowiłaś zwyciężać. 

Dzisiaj historia prawdziwa napisana przez rodzeństwo Isobel i Alexa Kerr "Nikt nie chciał słuchać"

Życie Isobel i Alexa od najmłodszych lat nie było usłane różami. Dorastali w strachu przed własnym ojcem, który pałał do nich ogromną nienawiścią i za wszelką cenę próbował uprzykrzyć im życie. Prawdziwy koszmar zaczął się dla nich jednak w momencie, gdy ten w przypływie szału zamordował ich matkę. Odtąd zaczęli tułać się po kolejnych domach opieki, gdzie wszyscy traktowali ich jak przestępców mimo że, rzecz jasna, niczego nie zrobili. Rodzeństwo dowiaduje się ponadto że jest obciążone poważną chorobą genetyczną...

Gdy zaczęłam czytać tę książkę ciężko było mi przyzwyczaić się do tego że opisane wydarzenia nie są fikcją literacką lecz faktami. Człowiekowi zawsze wydaje się że rzeczy straszne są odległe, że zdarzają się ale nie dotyczą mnie. Tak jest zawsze lub prawie zawsze, dopóki nie dotkną kogoś bezpośrednio.
W telewizji często pojawiają się informacje na temat przemocy w rodzinach zastępczych czy źle stworzonym programie pomocy ofiarom tragedii, ale dopóki nie przeczytałam tej książki myślałam że występuje to tylko w Polsce.

"Nikt nie chciał słuchać" jest smutną i wzruszającą historią o dwójce osamotnionego rodzeństwa, które cały czas trzyma się razem i pomaga sobie w pokonywaniu wszystkich przeszkód pozostawionych na drodze przez los.
Gdy jeszcze żyła ich matka bardzo dbała o ich edukację i woziła ich na wiele zajęć pozalekcyjnych. Po jej śmierci dzieci nie chcąc jej zwieść w mirę możliwości starały się kontynuować naukę i dzięki temu osiągnęli znacznie więcej niż wiele osób w podobnej sytuacji.
Narracja w książce prowadzona jest naprzemiennie raz prze Isobel, raz przez Alexa, dzięki czemu możemy poznać punkt widzenia każdego z nich. Niektóre wspomnienia są powielane, ale znacznie częściej Alex kontynuuje to, co zaczęła Isobel, i na odwrót.
Podsumowując: książka jest jak najbardziej warta przeczytania i polecam ją.

Ocena:
7/10

Książka bierze udział w wyzwaniu "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Literatura faktu"