niedziela, 19 czerwca 2016

Wywiad z Panią Małgorzatą Gutowską-Adamczyk

Witam was wszystkich i zapraszam na mój pierwszy wywiad, który przeprowadziłam z panią Małgorzatą Gutowską-Adamczyk,a który w oryginale nie do końca był wywiadem, a raczej monologiem autorki, połączonym z pytaniami zadawanymi przez całą publiczność. Ogólnie chodzi o to, że brałam udział w spotkaniu autorskim z panią Małgorzatą, które odbyło się w mojej szkole, a ten wywiad jest wynikiem przerobienia notatek. Zapraszam bardzo serdecznie!

Małgorzata Gutowska-Adamczyk - pisarka, scenarzystka filmowa, historyk teatru, dziennikarka. Autorka wielu powieści różnych gatunków, przede wszystkim powieści dla młodzieży oraz słynnej sagi "Cukiernia Pod Amorem", a ostatnimi czasy także powieści historycznych.

Jaka jest Pani ulubiona książka z pośród tych, które Pani napisała?
M G-A. Jest nią "220 linii". Uważam, że to moja najlepsza powieść dla młodzieży. Pomysł na nią powstał podczas koncertu mojego syna Piotra, który był wtedy perkusistą i to właśnie on stał się pierwowzorem postaci Mikołaja. Dzięki temu podczas pisania mogłam skonsultować każdy szczegół dotyczący muzyki i gry na perkusji. Postanowiłam napisać o tym, jak może wyglądać powstawanie zespołu muzycznego. Jednak opisane wydarzenia są fikcyjne. Gdybym miała opisać wszystko takim, jakim było naprawdę to nie byłoby materiału na powieść. Poprzez "220 linii" chciałabym was namówić, abyście zadali sobie pytanie kim chcecie zostać w przyszłości? To nieprawda, że macie jeszcze dużo czasu na podjęcie decyzji.  Życie nie jest jak reklamy, ono wymaga poświęcenia. To, czy osiągniecie w życiu sukces, zależy od waszego charakteru i wytrwałości.
Którzy z bohaterów Pani książek są Pani ulubieńcami?
M G-A. Wspomniany wcześniej Mikołaj z "220 linii" oraz Grzesiek z "Niebieskich nitek".
W jaki sposób powstają bohaterowie Pani książek? Wspomniała już pani, że postać Mikołaja wzorowana jest na Pani synu, a co z innymi postaciami? Wymyśla je pani sama, czy "buduje je" na jakiejś osobie?
M G-A. Powieści czasem pisze się z zemsty. Tak na przykład powstał Michał, bohater "110 ulic" wzorowany na moim starszym synu. Główna bohaterka "Niebieskich nitek" jest do pewnego stopnia wzorowana na mnie samej. Pewnego dnia wybrałam się na działki i zobaczyłam, że tam też mieszkają ludzie i w ten sposób powstała Melania oraz jej rodzina. ale wszystkie inne związane z nią wątki są wymyślone.
Jest Pani autorką wielu książek o różnej tematyce i reprezentujące różne gatunki. W jakim gatunku czuje się pani najlepiej?
M G-A. Rzeczywiście, choć nie napisałam jeszcze nic, co można by zaliczyć do fantastyki, fantasy czy kryminału. Trudno powiedzieć, jaki gatunek pisze mi się najlepiej. W ogóle pisanie mnie męczy, wymaga wielkiego nakładu pracy bez względu na rodzaj. Tworzenie sztuki to wielki wysiłek, choć tylko intelektualny.
Każda książka jest dla mnie kolejnym wyzwaniem. Paradoksalnie im więcej wiem, tym większym.
Dlaczego postanowiła Pani pisać o prawdziwym życiu?
M G-A. Należy pisać o życiu. W moich powieściach czytelnik nie znajdzie latających smoków ani aniołów pojawiających się na żądanie, bo swoje sprawy musimy załatwiać sami. Powieści fantasy są kolorowe, pełne cudownych zwrotów akcji i niesamowitych postaci, z którymi na pewno nie zetkniecie się w życiu, ponadto uczą przemocy i pokazują nieprawdziwy obraz świata. Można je czytać, jednak nauka, jaka z nich płynie jest dość jednostronna.
W jaki sposób wpadła Pani na pomysł napisania "Serenady, czyli moje życie niecodzienne"? Czy fakt, że jest Pani scenarzystką, a Pani mąż reżyserem ułatwił Pani poruszanie się po wykreowanym w tej powieści świecie warszawskiego show-biznesu?
M G-A. "Serenada" powstała jako powieść w odcinkach dla magazynu "Naj". Ponieważ wiele czytelniczek tego pisma deklarowało, że oglądają polskie seriale, uznałam, że plan filmowy jako akcji może im się spodobać. Sama rzadko bywam na planie, nie towarzyszę mężowi, moje miejsce pracy to biurko.
Czy zdarzają się Pani momenty, kiedy podczas pisania kończą się Pani pomysły?
M G-A. Takie momenty zdarzają się każdego dnia! Dzielę sobie pracę na małe elementy, bo łatwiej mi się pracuje jeśli ustalę sobie wcześniej że muszę pisać na przykład jedną stronę dziennie.
Skąd czerpie Pani natchnienie do pisania?
M G-A. Uważam, że natchnienie jest czymś przekłamanym. Są pomysły, ale czy można nazwać je natchnieniem? Gdybym na nie czekała, miałabym teraz może jedną powieść. Momenty, kiedy przychodzi mi do głowy najwięcej pomysłów to są spacery z moimi psami.
Bardzo dziękuję Pani za spotkanie.