niedziela, 1 stycznia 2017

"Dzieje Tristana i Izoldy"- (odtworzył) Joseph Bédier

"Kochankowie nie mogli żyć ani umrzeć jedno bez drugiego. W rozłączeniu nie było to życie ani śmierć, ale i życie, i śmierć razem."

Rozpocznijmy ten nowy rok 2017 recenzją książki zatytułowanej "Dzieje Tristana i Izoldy", która została odtworzona przez Josepha Bédier, a jej prawdziwy autor jest nieznany.

Mój opis:
Młody rycerz Tristan po dokonaniu pewnego heroicznego czynu oraz uratowaniu królestwa swojego wuja- króla Marka zostaje przez kilku baronów oskarżony o chęć przejęcia władzy, ponieważ król nie posiadał potomka. Tristan, aby udowodnić że jest to kłamstwo, postanawia przywieźć do niego kobietę, której złoty włos został przyniesiony przez jaskółki- Izoldy. Nie wszystko jednak potoczyło się po jego myśli za sprawą miłosnego napoju... Jak odtąd potoczą się losy dwójki bohaterów?

"Należy obawiać się gniewu kobiety,
Niech każdy na się przed nim na baczności;
Jak łatwo przychodzi im miłość,
Tak łatwo przychodzi nienawiść."

Opowieść "Dzieje Tristana i Izoldy" oryginalnie był poematem, który przekazywany był ustnie przez anonimowych bajarzy, z których każdy ubarwiał nieco historię lub ją rozbudowywał dlatego jej autor jest nieznany. Powstała ona we Francji czasach średniowiecza.
Od razu chciałabym przyznać się wam, że po książkę sięgnęłam właściwie tylko dlatego, że jest to moja lektura szkolna i pewnie z własnej nieprzymuszonej woli bym jej nie przeczytała, ponieważ nie przepadam za średniowieczem (chyba, że chodzi o legendy arturiańskie, które uwielbiam), ale jakoś udało mi się ją wymęczyć.
Historia ta napisana jest dość archaicznym językiem co jest nieco uciążliwe, bo co chwilę musiałam zerkać do przypisów, ale jak najbardziej uzasadnione ze względu na epokę.  
"Dzieje Tristana i Izoldy" to legenda opowiadająca o tragicznej miłości dwojga kochanków z wieloma intrygami w tle. Jej akcja jest bardzo rozbudowana oraz toczy się w wielu miejscach, co w połączeniu z tym, że jest bardzo krótka sprawiło, że czasem gubiłam wątek. Osobiście wolałabym chyba żeby była o połowę dłuższa i na przykład miała bardziej rozbudowane opisy walk, które wprowadziłyby więcej dynamiki. Rozumiem, że niektóre wydarzenia zostały przedstawione bardzo ogólnikowo ze względu na to, że bajarze chcieli skupić się na tym, co w całej opowieści najważniejsze, czyli miłości Tristana i Izoldy, ale nie zaszkodziłoby opowiedzieć chociażby o przebiegu pierwszej ważnej bitwy, czyli pojedynku Marhołta- wysłannika z Irlandii, który miał odebrać haracz od króla Kornwalii (Marka) z Tristanem, o której czytelnik dowiaduje się tylko tyle, że Tristan dociera na wyspę gdzie czeka już na niego Marhołt, a później że nasz wspaniały Kornwalijski rycerz wraca zwycięsko. 
Co do samego wątku miłosnego, czyli najważniejszego elementu legendy mam mocno mieszane uczucia. Z jednej strony jest to miłość, której niestraszne są żadne przeszkody, piękna, nieosiągalna i po prostu idealna, o której możemy tylko marzyć, a przynajmniej narrator stara się nas przekonać, że tak jest, bo z drugiej strony gdy Tristan udaje szaleńca oraz zmienia wygląd i głos aby móc się zbliżyć do królewskiej pary Izolda go nie poznaje mimo, że mówi jej o rzeczach, które wiedzieli tylko oni oraz służąca Izoldy. 

"Nie uczynek dowodzi postępku, ale sąd. Ludzie widzą uczynek, ale Bóg widzi serca i on sam tylko jest prawdziwym sędzią. Ustanowił tędy, że każdy człowiek oskarżony będzie mógł bronić swego prawa za pomocą bitwy i on sam walczy po stronie niewinnego."

Przejdźmy teraz do tej bardziej pozytywnej części mojej recenzji, bo przecież jakieś dobre strony też muszą być. 
Pierwszą rzeczą, która spodobała mi się podczas czytania jest to, co widać już na pierwszy rzut oka zaraz po otworzeniu książki, czyli to, że każdy z rozdziałów opatrzony jest mottem z oryginalnego tekstu co wprowadza większą autentyczność do tego utworu.
Kolejnym co oceniam na plus jest występowanie istot fantastycznych, magicznych przedmiotów oraz magii samej w sobie, ponieważ jak już wam pewnie wiadomo jestem ogromną wielbicielką fantastyki. Ze względu na to, że jest to legenda oraz romans rycerski oczywistym było, że pojawi się smok, którego rycerz musi zabić aby otrzymać rękę księżniczki, ale bardzo się cieszę, że motywów fantastycznych było więcej.
Podsumowując: mnie osobiście "Dzieje Tristana i Izoldy" czytało się ciężko i jak już mówiłam gdyby nie to, że jest to moja lektura szkolna prawdopodobnie bym jej nie przeczytała, ale pomimo tego, że minusy wygrywają nad plusami nie uważam żeby była to książka całkowicie bezwartościowa. Oczywiście jeśli lubisz opowieści o miłości w średniowiecznym stylu polecam tę legendę, ale także jeśli interesują cię na przykład obyczaje dworskie w tych czasach, bo niektóre z nich są tu bardzo ładnie przedstawione. O samych postaciach Tristana i Izoldy słyszał chyba każdy, a historia ta ma również wielu zwolenników. 

Ocena:
5/10

2 komentarze:

  1. Interesujący post :)

    rilseee.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Akurat ta lektura szkolna mnie nie zachwyciła, gdy czytałam ją w liceum.

    OdpowiedzUsuń