środa, 16 grudnia 2015

"Dziedziczki"- Andrzej Pilipiuk

"Świat wokół nas niekiedy okazuje się bardzo skomplikowany, niż nam się wydaje. A czasem jest bardzo prosty, choć wydaje się złożony."

Witam Was wszystkich bardzo serdecznie i zapraszam na recenzję trzeciej, i ostatniej części trylogii Kuzynki Kruszewskie ( <część 1> <część 2>) autorstwa Andrzeja Pilipiuka.

-Kuzynki Stanisława i Katarzyna Kruszewskie razem z Moniką wracają w rodzinne strony do przemianowanych na PGR, dawnych Kruszewic, gdzie postanawiają rozpocząć działalność gospodarczą, odbudować dwór, zaprowadzić nowe porządki. Dla nich nowe miejsce prawie zawsze oznacza nowe kłopoty...
-Leszlo i Arminius wpadają na trop architekta, który na swoim koncie ma budynki z przed kilku tysięcy lat, a ostatnie jego ślady zaobserwowane zostały w Norwegii. Dwaj łowcy wampirów próbują go odnaleźć i jeśli będzie to potrzebne unicestwić.
-Mistrz Michał Sędziwój planuje wyprawę na Tajwan w celu odszukania innych alchemików, ale co wyniknie z tej wyprawy?

Jak przystało na Andrzeja Pilipiuka akcja od samego początku powieści rusza z kopyta. Nasi bohaterowie decydują się zmienić otoczenie i z tętniącego życiem Krakowa przenosimy się do małej wioski, której mieszkańcy (całe cztery osoby) nie są zachwyceni powrotem dziedziczki i nowym porządkiem rzeczy. Ci ludzie przyzwyczajeni byli tylko do dwóch rzeczy: spania i picia, i najczęściej robili to na zmianę, a żyli jedynie z zasiłku dla bezrobotnych. Po zarówno pierwszej, jak i drugiej części wiemy doskonale że pod okiem Kruszewskich coś takiego nie mogło by przejść, więc korzystając ze swoich dojść pozbawiają ich zasiłku i prawie że siłą zaganiają do pracy przy odbudowie zaniedbanej wsi. Bunt wisi w powietrzu, a jego ofiarą w pewien sposób zostaje zupełnie nieświadoma niczego Monika.
Odbiegając trochę od tematu kuzynek i księżniczki, a skupiając się trochę bardziej na pozostałych, znanych nam już bohaterów książki: Bractwo Drugiej Drogi nie zostało całkowicie wytępione, a osoby które czytały poprzednie części wiedzą co to oznacza: nic dobrego. Ci ludzie nie cofną się przed niczym, żeby poznać tajemnicę kamienia filozoficznego.
W książce nie brakuje tego cudnego, czasem lekko sarkastycznego poczucia humoru pana Pilipiuka, momentów wzruszenia i smutku, które wycisnęły ze mnie łzy, ani takich przy których nie było innej opcji jak tylko się roześmiać, albo przynajmniej uśmiechnąć. Andrzej Pilipiuk doskonale potrafi grać na moich uczuciach. Ponad to w "Dziedziczkach" pojawia się króciutka wzmianka o innym bohaterze wykreowanym przez tego autora (Kto wie o kogo chodzi?) i mimo że zazwyczaj bardzo tego nie lubię to tutaj szczery uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy- ot, taki sentyment.
W powieści pojawiła się, poza mieszkańcami Kruszewic, jeszcze trójka nowych bohaterów: bracia Pawło i Ihor- cieśle z Ukrainy, który zostali zatrudnieni do wybudowania dworu oraz Paweł- student ASP i malarz. W tym momencie zazwyczaj wypowiadam się co do tego czy lubię, czy nie lubię danej postaci, ale w tym wypadku tego nie zrobię bo boję się spoilerów.
Podsumowując: ostatnia część jest równie cudowna co poprzednie, co daje nam pełny obraz ma całą trylogię, która według mnie jest warta przeczytania, a już na pewno mogę polecić ją wszystkim fanom fantastyki oraz twórczości Andrzeja Pilipiuka.

Ocena:
8/10

Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym "Reading Challenge 2015" KLIK w kategorii "Trylogia"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz