Lady Honoria Smythe-Smith marzy o dużej szczęśliwej rodzinie i dlatego jak najszybciej chce znaleźć męża, ale chodź mija sezon za sezonem żaden z adoratorów dziewczyny nie oświadcza się jej. Wszystko to za sprawą Marcusa Holroyd'a- przyjaciela jej starszego brata Daniela, który przed swoją ucieczką z kraju polecił Marcusowi opiekować się jego siostrą. Nie wykluczone, że Honoria szukałaby męża jeszcze długo gdyby nie pewna krecia dziura...
Książka zaintrygowała mnie już od pierwszych zdań, a nawet jeszcze wcześniej- od dedykacji: "A także Paulowi, chociaż gdy prosiłam go o poradę medyczną, by uratować chorego bohatera, odpowiedział: "Musi umrzeć"." Czyż to już nie zachęca do zagłębienia się w historię?
Lektura napisana jest w sposób bardzo przyjemny i często żartobliwy. Dialogi między głównymi bohaterami są naturalne i dość często przebijają się w nich cięte riposty ze strony Honorii, ale były też takie przy których bezwiednie zaczęłam się uśmiechać bo były tak urocze chociaż jednocześnie w zakresie dobrego smaku i bez zbytniej przesady. Pozwolę sobie w tym momencie na jeden cytat:
"-Rzeczywiście się uśmiecham? Jeśli tak, to bardzo smutno.- Popatrzył na chleb.- Naprawdę jadłaś szynkę?- A potem, choć dobrze wiedział, że nie powinien pytać:- Był deser?- Zerknął na nią. Zobaczył, że czuje się winna.- Ciastko z czekoladą?- szepnął.
Pokręciła głową.
- Z jagodami? O Boże, czy kucharka zrobiła tartę z melasą?
Nikt nie robił lepszej tarty z melasą niż kucharka z Fensmore.
-Była pyszna- przyznała i z zachwytem westchnęła w sposób zarezerwowany dla absolutnie najlepszych deserów.- Z gęstą śmietaną i truskawkami.
-Coś zostało?
-Pewnie tak. Podano ją na ogromnej...- Zmrużyła oczy i przeszyła go przenikliwym spojrzeniem.- Chyba mnie nie prosisz, żebym kawałek dla ciebie ukradła?"
Szczerze mówiąc chyba właśnie najzabawniejszymi dialogami w tej książce są o jedzeniu, głównie o różnych deserach, bo zarówno Honoria jak i Markus są wielbicielami słodyczy.
Akcja powieści toczy się w XIX wiecznej Anglii, przede wszystkim w Cambridge i Londynie, czyli czas i miejsce akcji jak dla mnie na kolejnego plusa.
Podsumowując: "Jak w niebie" jest naprawdę uroczą lekturą, przez którą praktycznie się płynie. Akcja toczy się szybko i nawet nie zauważasz kiedy zaczyna zbliżać się ku końcowi. Osobą, które lubią romanse historyczne z całą pewnością przypadnie do gustu, a dla tych którzy jeszcze nie przekonali się do tego gatunku może być całkiem ciekawym wstępem.
Ocena:
8/10
Skoro książka tak wciąga, to może się na nią skuszę. Czemu nie :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ! Romanse uwielbiam, i autorkę również :))
OdpowiedzUsuń