piątek, 21 lipca 2017

"Nevermore. Cienie"- Kelly Creagh

"- Wspomnienia – powiedział jakiś melodyjny głos za jej plecami. – To pajęczyny, w które łapie się umysł."

Druga część niesamowitej paranormalnej historii Isobel i Varena, czyli "Nevermore. Cienie" autorstwa Kelly Creagh. Zapraszam do zapoznania się z recenzją pierwszej części powieści- "Kruka"

Opis wydawcy:
"Varen zniknął. Schwytany w pułapkę koszmarnej rzeczywistości, gdzie chore sny Edgara Allana Poego stają się jawą, znajduje się poza zasięgiem żywych i umarłych. Isobel nie zgadza się go porzucić. Rusza do Baltimore, by odnaleźć Reynoldsa, tajemniczego mężczyznę, który co roku spełnia toast na grobie pisarza i który w ciągu ostatnich miesięcy oszukiwał ją i zwodził. To właśnie on posiada klucz do innego świata...
Kiedy Isobel znajduje wreszcie przejście, odkrywa, że miejsce, w którym przebywa Varen, zdążyło się zmienić. Świat przerażających istot zamieszkują również stworzenia, które zrodziły się w pełnym gniewu umyśle chłopaka. Miłość przemienia się w nienawiść, radość w smutek, śmiech w płacz. Isobel zaczyna powoli rozumieć, że ukochany stał się jej śmiertelnym wrogiem." 

Mój opis:
Od tragicznych wydarzeń halloween'owego wieczoru mięło sporo czasu. Varen pozostał w świecie snów, Isobel wróciła do domu, który teraz stał się dla niej gorszy niż więzienie. Dziewczyna zamknęła się w sobie zamieniając się w pustą skorupę. Coraz częściej budziła się w nocy z krzykiem, ale chwilę po przebudzeniu nie pamiętała już nic ze swoich koszmarów, a jedynym, co trzymało ją przy świadomości była chęć przekonania rodziców do wyjazdu do Baltimore, gdzie miała odnaleźć Reynoldsa- jedyną osobę, która mogła pomóc jej odzyskać Varena. Ale co jeśli okaże się, że Varen wcale nie chce wracać? Co jeśli kobieta, która go więzi wystarczająco skutecznie zniechęciła go do Isobel? Jak wielkie niebezpieczeństwo grozi dziewczynie nie tylko w świecie snów, ale i w świecie rzeczywistym? 

"Zwyczajnie i po prostu był częścią Varena. Wszystkie odniesione prze Varena rany, wszystko, co głęboko pogrzebane, przerażało nawet jego samego- wszystko to przyjęło kształt poczwarnego stwora, zrodzonego z wypartych myśli i uczuć. Myśli i uczuć, do których Varen nie przyznałby się nigdy nikomu, nawet samemu sobie."

Przyznaję się, że nie za bardzo wiem co mam napisać o drugiej części mojego kochanego "Kruka" jak nie to, że "Cienie" są po prostu kontynuacją mojej wielkiej, literackiej, paranormalnej miłości, która jednak co chwilę łamała moje serduszko. 
Podobnie nie mam co dużo pisać na temat okładki, która jest przecudowna, ale niestety jest prawie identyczna jak w pierwszej części, a jedyną zmianą jest odwrócenie kolorów- wcześniej był czarny kruk na białym tyle, teraz jest biały kruk na czarnym tle.
W tej części powieści postać  Isobel została pozbawiona elementu infantylizmu oraz braku konsekwencji w działaniach, o które oskarżałam ją na początku "Kruka", a zamiast tego stała się bardzo wytrwała i zdeterminowana do osiągnięcia swojego celu jakim było odnalezienie i sprowadzenie z powrotem Varena. Mimo, że znajdowała się na skraju załamania psychicznego oraz była pełna lęku zarówno przed istotami, które przyczepiły się do niej od czasu Halloween jak i przed tym, że nie będzie wiedziała jak powrócić ze świata snów gdy tylko dowiedziała się co musi zrobić żeby znaleźć przejście wszystkie jej obawy zeszły na dalszy plan.
W "Cieniach" bardzo brakowało mi samego Varena oraz jego ironicznych żartów i wypowiedzi, chociaż akurat tę rolę przejęła przyjaciółka Isobel- Gwen i rekompensowała mi ona jego nieobecność. Jest to jednak zupełnie inny rodzaj humoru, za co należą się ogromne brawa Kelly Creagh. Znam kilka książek, w których jeśli są dwie postacie używające sarkazmu, to ich wypowiedzi brzmią praktycznie tak samo i gdybym przeczytała jedno takie zdanie wyrwane z kontekstu to nie wiedziałabym, która z postaci je wypowiedziała. Tutaj pod zdaniem można wyczuć charakter oraz temperament danej osoby. W recenzji "Kruka" wrzuciłam kilka cytatów z Varena, tu wstawię Gwen- porównajcie i dajcie znać czy sądzicie podobnie jak ja: "[...] demony potrafią zmienić bardzo wiele. Po pierwsze: swój kształt. Do drugie: zdanie. Tak, potrafią zmienić zdanie. A także, w niektórych wypadkach, zdanie, jakie na różne tematy mają inni ludzie. No i, najwyraźniej, również naturę martwych przedmiotów. Nie wspominając już o tym, że mogą zmienić ciebie. W trupa."; "Wiesz [...] nieboszczycy są znani z tego, że zgrywają trudnych do zdobycia."
Plusem tej lektury jest dla mnie także to, że zawiera w sobie mnóstwo wierszy, a ja bardzo kocham poezję. Tak jak "Kruk" "Cienie" powstały na bardzie twórczości Edgara Allana Poe'go ( którego jak już wielokrotnie mówiłam: uwielbiam) i fragmenty dwóch jego utworów: noweli "Berenice" oraz wiersza "Uśpiona" znajdują się na początku książki. Poza tym treść powieści przeplatają wiersze Varena, które odnajduje Izzy oraz piosenka, która jest jednym z motywów przewodnich tej lektury, ale ponieważ nie mamy podczas czytania możliwości poznania melodii to traktuję jej tekst jako wiersz.
"Cienie" zawierają w sobie zdecydowanie więcej elementów grozy niż poprzednik przede wszystkim dzięki temu, że autorka znacząco odeszła od tego, żeby akcja działa się w większości za szkolnymi murami co czyniło z powieści taką typową młodzieżówkę, a przeniosła ją do domu bohaterki, na ulice miasta i do krainy snów. Pojawiło się tu dużo elementów, które budowały to znane z horrorów napięcie, podczas którego wiesz, że zaraz coś wyskoczy z za rogu, a gdy już to następuje to i tak się wzdrygasz, takie jak np. niepokojąca muzyka grana na fortepianie wydobywająca się ze "śnieżącego" telewizora.
Ocena:
10/10

PS. Przepraszam was bardzo za chaotyczność tej recenzji oraz za moją ponad 4 miesięczną nieobecność na blogu. Po woli mam nadzieję wrócić do regularnego wrzucania postów, o ile tylko pozwoli mi na to moja psychika.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz