niedziela, 28 stycznia 2018

"Bielszy odcień śmierci"- Bernard Minier

"Ludzie są jak góry lodowe, pomyślał. Pod powierzchnią kryje się cała masa niedopowiedzeń, cierpienia i tajemnic. Tak naprawdę nikt nie jest tym, na kogo wygląda."

Debiutancka powieść jednego z moich najukochańszych autorów kryminałów, która w dodatku pięknie wpasowuje się w klimat za moim oknem. Tym razem kilka słów na temat "Bielszego odcienia śmierci" autorstwa Bernarda Minier, czyli pierwszej części z cyklu o komendancie Martinie Servazie.

Opis wydawcy:
"Grudzień 2008 roku, dolina w Pirenejach. Wczesnym rankiem pracownicy elektrowni wodnej znajdują na górnej stacji kolejki linowej okaleczone ciało konia. Tego samego dnia młoda absolwentka psychologii obejmuje posadę w ściśle strzeżonym zakładzie psychiatrycznym dla przestępców, położonym w tej samej dolinie.
W ciągu kilku dni okolicą wstrząsają kolejne zbrodnie. Śledztwo prowadzi komendant Martin Servaz, czterdziestoletni policjant z Tuluzy, znany ze swojej przenikliwości i intuicji. Tym razem przyjdzie mu się jednak zmierzyć z wyjątkowo okrutnym i przebiegłym mordercą. Wkrótce się okaże, że bajkowe górskie miasteczko kryje mrożące krew w żyłach tajemnice. Czy będzie to dla Servaza początek koszmaru?"

Mój opis:
Malownicze górskie miasteczko Saint-Martin w sezonie cieszy się znaczną popularnością wśród wielbicieli sportów zimowych, a poza nim staje się scenerią dla serii okrutnych morderstw. Dolina skrywa wiele tajemnic oraz nigdy nierozwikłanych zagadek, które nagle zaczynają dawać o sobie znać. 
Śledztwo podejmują w kolaboracji policja na czele z komendantem Martinem Servazem oraz żandarmeria pod wodzą kapitan Irene Ziegler. W miejscach zbrodni odnajdują oni ślady osoby, która nie miała prawa się tam znaleźć- jednego z najbardziej niebezpiecznych pacjentów pobliskiego zamkniętego zakładu psychiatrycznego. 
Kim jest morderca i jak daleko jest w stanie się posunąć, aby odsunąć od siebie podejrzenia? Jak wiele niebezpieczeństw skrywa w sobie senne miasteczko?

"Są dwa rodzaje ludzi: świnie i reszta. Każdy musi wybrać, po której stronie ma ochotę być. Jeśli pan nie wybiera, znaczy, że jest pan już po stronie tych pierwszych."

"Bielszy odcień śmierci" jest książką, która wciąga i uzależnia jak narkotyk. W fabułę wciągnęłam się już od pierwszych zdań i chłonęłam każde znajdujące się na kartach powieści słowo. Za sprawą tej lektury przenosiłam się we wspaniale wykreowany świat, który jest jednocześnie niesamowity dzięki sugestywnym, ale nie dominującym opisom oraz mnogości zagadek, ale też przytłaczający za sprawą ogólnie panującej bieli, górzystego terenu i atmosfery tak gęstej, że można by ją kroić nożem. Bernard Minier wykreował przestrzeń, z której nie ma ucieczki ani dla bohaterów, ani dla czytelnika.
Jak na porządny kryminał przystało "Bielszy odcień śmierci" trzyma w napięciu oraz wywołuje u odbiorcy wrażenie, że absolutnie nikomu nie można ufać, bo postać, którą w tym momencie uważa się za "tą dobrą" za chwilę może stać się głównym podejrzanym. Ja przyznaje się, że podczas czytania tej powieści przynajmniej pięć razy zmieniały mi się w głowie opcje tego, kto może tak naprawdę być mordercą tylko po to, żeby zakończenie i tak mnie zaskoczyło.
Na całą, rozbudowaną o najmniejsze szczegóły intrygę składa się mnóstwo różnych tajemnic, okoliczności, nierozwikłanych zagadek z wielu lat, które łączą się ze sobą w spójną, logiczną całość. Warto tu wspomnieć, że poruszane w książce wątki kryminalne wcale nie są niczym szczególnie nowatorskim i są to motywy, które przewijają się przez mnóstwo tego typu powieści, a mimo wszystko tworzą zupełnie unikalny klimat, co świadczy o ogromnym kunszcie autora.
Akcja powieści toczy się równocześnie w różnych miejscach, z których niektóre wydają się wrogie i nieprzyjemne, a inne wręcz przeciwnie: mają sprawiać wrażenie ciepłych, przytulnych i spokojnych  oraz towarzyszymy różnym bohaterom, którymi są głównie komendant Servaz, nowa psycholog w Instytucie Wergniera- Diane Berg oraz przyjaciel i współpracownik (podwładny) Servaza- Vincent Esperandieu. 

"To nasza nemezis. Kara za to, że zabiliśmy Boga i stworzyliśmy społeczeństwa, w których zło uznaje się za normę."

Skoro już wspomniałam temat bohaterów w tej powieści to przyszedł czas na omówienie dokładniej tego aspektu, bo występujące tu postacie są tak dobrze zbudowane przede wszystkim pod względem, profili psychologicznych, że ja osobiście jestem pod naprawdę ogromnym wrażeniem. Każdy z nich jest unikalny i odgrywa inną, istotną rolę w rozwoju wydarzeń. Nawet kelner, z którym Servaz rozmawia przez pół strony jest kimś, bez kogo ta powieść nie byłaby już tym samym. Jest tu wielu bohaterów, który od początku zyskali moją ogromną sympatię, a do których należy przede wszystkim Martin Servaz- wielbiciel muzyki Mahlera oraz literatury klasycznej, który w wielu swoich wypowiedziach używa łacińskich sentencji; rozwodnik; ojciec siedemnastoletniej Margot i, co najważniejsze, przenikliwy komendant policji, który nie cofnie się przed niczym aby doprowadzić śledztwo do końca, ale który też nie jest wyidealizowany: popełnia błędy, ma nie najlepszą kondycję fizyczną oraz średnio radzi sobie w relacjach międzyludzkich. Kolejnymi postaciami, które bardzo polubiłam to kapitan Irene Ziegler (crashuję tą panią), Vincent Esperandieu (co do którego mam jednak dziwne przeczucia po przeczytaniu epilogu) oraz córka Servaza Margot. Każda z tych postaci wniosła do powieści jakiś co dodało jej jeszcze więcej klimatu i uroku (jeśli można w ogóle mówić o uroku w kryminale). W "Bielszym odcieniu śmierci" pojawiają się także postacie, których na początku nie lubiłam, a później z różnych powodów zdobyły moją sympatię oraz odwrotnie: bohaterowie, których na początku bardzo lubiłam, a później zastanawiałam się co ze mną jest nie tak, że polubiłam kogoś takiego, ale więcej nic nie powiem na ten temat bo mogłyby pojawić się spoilery. 
Kolejnym ciekawym elementem tej powieści jest muzyka, której słuchają bohaterowie. Ulubiony kompozytor Servaza staje się nicią porozumienia między nim i Julianem Hirtmannem- pacjentem Instytutu Wergniera, a utwory słuchane przez Vincenta dodają po prostu interesujący smaczek do całości fabuły. 
Podsumowując: "Bielszy odcień śmierci" to książka, która trzyma w napięciu od początku do końca. Dosłownie nie mam się do czego przy niej przyczepić i uważam ją za obowiązkową lekturę dla wszystkich wielbicieli powieści kryminalnych. Ja się zakochałam i jestem ciekawa czy z wami będzie podobnie. 

Ocena:
10/10

PS. Jest jeszcze jeden argument za przeczytaniem tej książki, a dokładnie nowa produkcja Netflixa "Lód", czyli serial bazujący na wydarzeniach z powieści Bernarda Minier. 

3 komentarze: